Liga Mistrzów. Kto zatrzyma Benzemę?

- Dwa lata temu w Lizbonie Carlo Ancelotti życzył mi, żebym przeżył finał Ligi Mistrzów jako pierwszy trener. I patrzcie, jak szybko się spełniło - mówił Zinedine Zidane. Finał LM w sobotę o 20.45. Sport.pl - to jest twój live!

Siedział jak posąg, nie drgnął mu nawet mięsień, na twarzy nie pojawiła się namiastka uśmiechu. Zidane zdawał się w ogóle nie słuchać pytań do Marcelo i Sergio Ramosa - strzelców bramek z finału sprzed dwóch lat w Lizbonie. Kapitan Realu mówił o przesądach, bo to interesowało dziennikarzy. - Mam swoje, ale ich nie zdradzę, bo mało osób na świecie je zna. W porównaniu do finału sprzed dwóch lat, robię dokładnie to samo. Podpisałbym się jeszcze raz pod takim scenariuszem. Przegrywamy do 93. min, a potem mój gol zmienia mecz i Puchar jest nasz. Ale to przeszłość, a nie da się żyć przeszłością.

Dziennikarze pytali Ramosa, co Zidane powtarzał najczęściej w ostatnim tygodni. - Chcesz, żebym ci to wyjawił teraz? Przy trenerze? Byłoby to grubym nietaktem z mojej strony. Wyszedłbym na niezłego niezdarę.

Zidane ocknął się, gdy piłkarze poszli do szatni przebierać się przed ostatnim treningiem. Wtedy zaczął się uśmiechać, parę razy zaśmiał się w głos, narzekał na duchotę i konieczność mówienia w kilku językach do dużej grupy ludzi. - Wolę być na ławce w czasie gry, niż odpowiadać publicznie na pytania, gdy słowa hiszpańskie i włoskie zaczynają mi się plątać.

- Klęska? Katastrofa? Nic z tych rzeczy - mówił Zidane, gdy zapytano go o to jak będzie się czuł, jeśli Real przegra finał. Jego debiutancki sezon, ocena pięciu miesięcy pracy zależy od 90, lub 120 minut gry na San Siro. - Katastrofą byłoby dla mnie to, gdyby jutro zespół zagrał znacznie poniżej możliwości. Gdyby nie podjął walki. Ale nie wtedy, gdyby przegrał, bo przeciwnik zawsze może okazać się lepszy. To jest futbol.

Wspomniał też Carlo Ancelottiego, który opowiadał mu o presji jaką przeżywa trener przed finałem Champions League. Włoch zdobywał to trofeum jako piłkarz i jako trener. Mówił Zizou, w Lizbonie swojemu asystentowi, że to dwie zupełnie różne rzeczy. I życzył mu, by jak najszybciej zaznał tej drugiej. - Minęły dwa lata i życzenie Carlo się zmaterializowało. Oto jestem w finale i chcę się tym cieszyć - mówił trener Realu.

Zizou jakiś czas miał pecha do finałów Ligi Mistrzów, jako piłkarz Juve dwa razy przegrał. Ale gdy zmienił barwy na królewskie, zdobył Puchar Europy jako piłkarz, a dwa lata temu jako asystent. - Chcę zrobić następny krok, ale nie wymagajcie, żebym obiecał coś więcej niż obiecać mogę. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy. Ale dużo zależy od rywala.

Czy Atletico to ta drużyna która Realowi najbardziej nie leży? - Pokażcie mi komu oni odpowiadają, bo ja takich nie widzę - mówił Francuz. Jedyna porażka w lidze jakiej doznał Real Zidane'a to właśnie z Atletico. 0:1 na Bernabeu. Zizou potrafił zdobyć Camp Nou, ale od drużyny Simeone dostał lekcję. Miał potem żal do swoich piłkarzy, że za mało biegali i walczyli. - Minęły trzy miesiące od tamtej pory, dziś jesteśmy trochę lepszym zespołem - przekonywał Francuz. Pracy Simeone w ogóle nie chciał oceniać. To widać gołym okiem. - Jeśli ktoś dochodzi do finału to znaczy, że pracuje albo bardzo dobrze, albo doskonale - wyjaśnił. - My też pracowaliśmy ciężko i nikt nam niczego nie dał za darmo. W drodze do finału wielu piłkarzy Realu nie zawsze było w 100 proc zdrowych. Jak Ronaldo. Jutro wszyscy zagrają w pełni sił.

Zidane zasugerował, że ci, którzy krytykują Atletico za defensywny styl, nie bardzo wiedzą ile jest w tym pracy i wysiłku. Łatwo wybrzydzać siedząc wygodnie na kanapie, ale grać z kimś takim trudno.

Trener Realu poczuł ulgę, gdy padło sakramentalne stwierdzenie prowadzącego konferencję: "last quiestion, ultima pregunta". 10 minut później stał już w dresie na boisku zarządzając grę na skróconym polu gry. Składy mieszane. Z jednej strony Ramos, Modric, Bale, z drugiej Kroos, Ronaldo, Benzema. A więc nie było podziału na podstawowych graczy i rezerwowych.

Bale walczył na skrzydle z Marcelo i wygrywał większość pojedynków, chyba, że przy piłce był Brazylijczyk, to z kolei on był górą. Balansy ciałem Marcelo są nie do odgadnięcia. Miało się wrażenie, że on sam nie panuje nad ruchem swoich nóg. Jak sam mówił podczas konferencji jutro będzie się starał minimalizować błędy. Bo finał to finał, sprawa poważna. Dwa lata temu Ancelotti posadził go w Lizbonie na ławce, by wszedł przy stanie 0:1. W dogrywce strzelił gola na 3:1 rozstrzygając ostatecznie mecz.

Piątkowy, wewnętrzny meczyk Realu na San Siro zakończył gol Benzemy. Piłkarza, który powinien martwić Diego Simeone najbardziej, bo w tym sezonie potrafiły go zatrzymać wyłącznie urazy. Teraz jest zdrowy.

Zidane kilka razy podkreślał jednak, że liczy na wspólny wysiłek, jakby chciał zburzyć stereotyp, że siłą Atletico jest zespołowość, a Realu indywidualności.

Dyskwalifikacja za seks z kibicką? Najdziwniejsze kary w sporcie [HISTORIE]

Więcej o:
Copyright © Agora SA