Pierwsze dwa sety to przewaga Gwardii, która w drugim secie wręcz zdemolowała bielski zespół. Prowadziła 5:1, potem 10:5, by ostatecznie wygrać do 16. Wydawało się, że losy spotkania są przesądzone. BBTS nie potrafił się przebić przez blok gwardzistów, a Andriej Barbierik i Vladimir Prochazka najwyraźniej nie mieli swojego dnia. Trener Wiesław Popik zmienił trzech zawodników, ale na niewiele się to zdało. Jednak trzecia partia to metamorfoza BBTS, który zaczął grać odważniej. - Cały czas brakowało nam szczęścia i tego "czegoś" - mówił po meczu kapitan BBTS Albert Semeniuk. - W połowie trzeciego seta udało nam się przełamać i efekty zaraz przyszły - dodał.
Czwarty set był wyrównany, a jego wynik rozstrzygnął się w dramatycznej końcówce. Gwardia doprowadziła do remisu 21:21, ale potem BBTS zdobył cztery punkty z rzędu i do wyłonienia zwycięzcy potrzebny był tie-break.
Żaden z zespołów nie potrafił w nim objąć w nim większej niż dwupunktowa przewagi. Więcej zimnej krwi zachowali jednak bielszczanie i wygrali całe spotkanie.
- Będzie dobrze - pocieszał schodzących z parkietu siatkarzy Gwardii ich trener Ireneusz Kłos. Okazja do rewanżu już dzisiaj.
BBTS: Bednaruk, Prochazka, Węgrzyn, Gradowski, Semeniuk, Barbierik, Kwasowski (l) oraz Marczuk, Fijałek, Żyliński.
Gwardia: Krupnik, Szczurowski, Żurawski, Kruk, Kmet, Żywołożnyj, Górnik (l) oraz Jarosz, Gulczyński.
Stan w play-off: 2:1 dla BBTS.