Rozmowa z kajakarzem OKSu Tomaszem Mendelskim

Przez 40 dni przepłynął w Brazylii 600 kilometrów i zaliczył sambę z miejscowymi dziewczynami, po czym przez cztery dni sporządził listę 125 weselników i zamówił garnitur na miarę

Marek Siwicki: Niewymiarowy jesteś facet...

Tomasz Mendelski: Jak każdy kajakarz...(śmiech). Zmierzyłem chyba wszystkie garnitury jakie były w Olsztynie, ale że żaden na mnie nie pasował. Musiałem więc szyć na miarę. Zaprzyjaźniony krawiec spisał się znakomicie. Garnitur leży na mnie jak ulał.

Tak jak ślubna sukienka na Magdzie...?

Nie wiem, bo nie widziałem. Wiem tylko, że narzeczona jest z niej bardzo zadowolona. Sam przekonam się o tym w dniu ślubu, 12 kwietnia. W lany poniedziałek zresztą.

Specjalnie wybrałeś ten dzień?

To przypadek...Musiałem pilnie przekładać termin wesela, bo zmienił się kalendarz moich wyjazdów na zgrupowania. Powstała niezła komplikacja. Ale wszystko udało się szczęśliwie załatwić. Mam garnitur, zatwierdziłem listę gości, a wśród 125 zaproszonych jest sporo osób ze środowiska kajakowego i mogę wyjeżdżać na zgrupowanie do Zagrzebia. Będę tam przez cztery tygodnie.

Zaczynacie już pracę nad techniką i szybkością?

Szybkość jeszcze musi trochę poczekać. Z wcześnie na to. Będziemy trenowali na torze regatowym więc w świetnych warunkach i na pewno już trener nie da nam do zaliczania dużych dawek kilometrów. Mamy pływać na nieco krótszych odcinkach, by przygotować się do treningów, które z kolei będą pobudzać szybkość przed sezonem. Tak w zwany trening objętościowy dominował za to podczas zgrupowaniu w Brazylii.

Tylko pozazdrościć wyjazdu...

I rzeczywiście jest czego. Pełna egzotyka. Byliśmy w Piraju, niewielkim miasteczku położonym malowniczo na stoku zbocza góry. Ludzie żyją tam z uprawy trzciny cukrowej i kawy. Przez miasteczko płynie rzeka i na niej właśnie pojechaliśmy trenować. Niestety akurat trafiliśmy do Brazylii dość pechowo, bo w okolicy Piraju spadło najwięcej deszczu od pół wieku . Z rzeczki zrobiło się rozlewisko i co najgorsze z silnymi wirami. Nie dało się tam pływać. Znaleźliśmy jezioro leżące jakieś 30 kilometrów od miasteczka. Akwen było bardzo duży, bo w jedną stronę, bez zawracania można było wiosłować nawet i 25 kilometrów. Najważniejsze, że w ciepłej wodzie, bo wówczas pływa się bardzo lekko. Przez 40 dni pobytu w Brazylii zaliczyłem w sumie 600 kilometrów i mam już ich w tym roku 1000.

Czy trenowaliście już w składzie czwórki przewidzianym na Ateny?

Oczywiście. Wsiedliśmy do kajaka z pewnymi obawami ale po kilku ruchach wiosłami okazało się, że współpracuje się nam znakomicie. Z pełną statysfakcją mogę powiedzieć, że tworzymy załogę i bardzo się z tego jako szklakowy cieszę. Do samego wyjazdu na igrzyska będziemy trenowali i startowali razem. Wszystko podporządkowujemy igrzyskom. Do Aten dotrzemy już niestety po oficjalnym otwarciu. Trochę żałuje, że nie będę mógł brać udziału w defiladzie i przeżywać osobiście tej uroczystości. Wiem, że dużo tracę.

Ale za to zaliczyłeś karnawał w Brazylii...

Owszem i co prawda nie w Rio ale i w Piraju też ludzie przez trzy dni nie robili nic poza bawieniem się. W miasteczku prezentowały się dwie szkoły samby i raz dziewczęta tańczyły specjalnie dla nas. Był to pokaz wykreaowany. Tancerki zaprosiły do samby mnie, Adama Seroczyńskiego i jeszcze trzech innych kolegów z kadry. Wszystko to rejestrowały kamery przy aplauzie około 300 widzów. Pokazywali to potem w lokalnej telewizji mówiąc, że nawet kajakarze z Polski nauczuli się samby i byli uczestnikami karnawału.

* Tomasz Mendelski jest kajakarzem Olsztyńskiego Klubu Sportowego. Pływa kajakową jedynką na dystansie 200. Wraz z kolegami z reprezentacji wywalczył dla Polski nominacje olimpijska w kajakowej czwórce i popłynie w niej jako szlakowy w Atenach na dystansie 1000 metrów, podobnie jak i Adam Seroczyński (również z OKSu ), który wystartuje z kolei jedynką na kilometr.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.