II liga piłki nożnej: Podbeskidzie - Szczakowianka 2:0

Gdyby w sobotę murawa była sucha, jaworznianie po pierwszych 10 minutach prowadziliby zapewne 2:0.

Najpierw Piotr Gierczak, a potem Dariusz Kozubek przekonali się jednak, że błoto to nie to samo co trawa. Gierczak zdecydował się na strzał z 10 metrów. Piłka minęła bramkarza, ale zamiast w siatce zatrzymała się w kałuży przed linią bramkową. Kozubek z kolei mocno główkował... tyle że w błoto. Piłka zamiast zaskoczyć Merdę, po prostu zatrzymała mu się pod nogami. - Gdyby nie to błoto - wzdychał Gierczak - wpadłby pewnie gol i spotkanie mogłoby się ułożyć zupełnie inaczej.

- Niech sobie Piotrek teraz pluje w brodę. Wystarczyło przecież strzelać górą - pouczał Mieczysław Agafon, pomocnik Podbeskidzia.

Gospodarze największe zagrożenie pod bramką Ivo Schmuckera stwarzali po stałych fragmentach gry. Uderzenia Piotra Czaka i Bogdana Pruska nie były jednak na tyle mocne i celne, żeby zaskoczyć Czecha.

Pierwszy gol dla Podbeskidzia i tak jednak wpadł po dobrze rozegranym rzucie wolnym.

Andriej Szyło, rozgrywający bielskiej drużyny, ani myślał, aż goście ustawią mur. Szybko podał piłkę w pole karne, gdzie dopadł do niej Czak i mocnym strzałem skierował ją w kierunku bramki. Piłka odbiła się jeszcze od nóg Kozubka i przelobowała bezradnego Schmuckera.

- Mamy żal do sędziego. Wyraźnie słyszałem, jak powiedział: "Panowie, czekamy na gwizdek!". Gwizdka jednak nie było, a gol jest - denerwował się Jacek Wiśniewski, obrońca Szczakowianki.

Jaworznianie chcieli szybko odrobić straty. Podbeskidzie broniło się jednak bardzo mądrze. - Ustawili się na własnej połowie i czekali na nasze błędy - mówił Gierczak.

W 29. minucie taktyka drużyny gospodarzy znowu święciła triumfy. Wojciech Rączka ograł na lewym skrzydle Wiśniewskiego i dokładnie podał piłkę do ustawionego na przedpolu bramki Szczakowianki Łukasza Błasiaka. Napastnik Podbeskidzia spokojnie przyjął piłkę na pierś i mocnym strzałem w długi róg wyprowadził swój zespół na dwubramkowe prowadzenie.

- Na początku zastanawiałem się, czy nie strzelać z pierwszej piłki. Nikt mnie jednak nie atakował, miałem miejsce i czas, żeby zakończyć tę akcję na spokojnie - relacjonował szczęśliwy strzelec. Błasiak jeszcze jesienią strzelał bramki dla drużyny z Jaworzna, zimą trener Albin Mikulski uznał jednak, że jego czas w Szczakowiance dobiegł końca. - Takie jest życie piłkarza. Raz grasz tu, innym razem gdzie indziej. Tej bramki nie traktuję w kategoriach rewanżu czy zemsty. Cieszę się z niej jak z każdego gola - tłumaczył Błasiak.

W przerwie trener Mikulski postawił wszystko na jedną kartę. Za słabo spisującego się Piotra Przerywacza wprowadził na boisko Grzegorza Króla, trzeciego już w drużynie Szczakowianki napastnika. Zmiana na niewiele się zdała. Jaworznianie co prawda nadal mieli przewagę, ale sposobu na świetnie dysponowanego Merdę nie znaleźli. - O tym, że będę bronił, dowiedziałem się dzień przed meczem. Nie czułem tremy. Bardzo chciałem się pokazać przed wspaniałą bielską publicznością - tłumaczył bramkarz Podbeskidzia. - Obserwowałem go przez cały tydzień, aż się palił do gry. W piątek zadzwoniłem do niego i powiedziałem, że być może jutro zagra. Czekałem, co odpowie. Gdybym w jego głosie wyczuł chociaż nutę zwątpienia, dziś siedziałby na ławce - tłumaczył Krzysztof Pawlak, trener drużyny gospodarzy.

- Drugi mecz kończymy bez straty bramki [tydzień temu Podbeskidzie wygrało 1:0 z Tłokami Gorzyce - przyp. red.], to jak tu się nie cieszyć. Mieliśmy wiele szacunku dla Szczakowianki, ale byliśmy też pełni wiary, że możemy dziś wygrać - podsumował Agafon. - Nie byliśmy tak zdeterminowani jak gospodarze. Oni walczyli, a my graliśmy sobie na luzie. Efekt jest taki, że trzy punkty zostały w Bielsku - zakończył Wiśniewski.

Podbeskidzie Bielsko-Biała 2 (2)

Szczakowianka Jaworzno 0 (0)

Bramki: 1:0 Czak (23.), 2:0 Błasiak (39.).

TS Podbeskidzie: Merda - Cienciała, Piekarski, Bujok - Czak, Żukowski Ż, Szyło, Agafon, Rączka Ż (61. Woźniak) - Błasiak (89. Salami), Prusek (82. Jermakowicz).

Szczakowianka: Schmucker - Wiśniewski Ż, Przerywacz (46. Król), Hosić Ż, Wawrzyczek - Chifon, Iwański, Czerwiec Ż, Kozubek (62. Piegzik) - Jaromin (82. Chudy), Gierczak.

Sędziował: Arkadiusz Starobrat (Warszawa), widzów: 5000.

Zdaniem trenerów

Albin Mikulski (Szczakowianka)

Zaczynamy od falstartu. Przyjechaliśmy do Bielska, żeby walczyć o trzy punkty. Wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo. Przegrywały tu Zagłębie Lubin, GKS Bełchatów...

Na losy meczu na pewno miała wpływ fatalna murawa, na grząskim boisku dużo łatwiej się bronić, niż atakować. W naszej grze zabrakło agresji, determinacji.

Krzysztof Pawlak (Podbeskidzie)

Cieszę się z drogocennych punktów, tym bardziej że zdobyliśmy je na zespole piłkarsko lepszym.

not. tod

Kibice też w błocie

W błocie ugrzęźli nie tylko piłkarze Szczakowianki, ale także jej kibice. Po meczu fani drużyny z Jaworzna musieli pchać autobus, którym przyjechali na mecz, bo ugrzązł na prowizorycznym parkingu za jedną z bramek.

tod

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.