Stefan Maciejewski o Szymonie Kołeckim: Miał prawo brać retabolil

- Wiem, że retabolil jest zabroniony. Ale w czasie, gdy zawodnik jest wyłączony z treningów i startów, i poddawany leczeniu, to może używać wszelkich specyfików, które prowadzą do wyleczenia jego choroby. Bo jeśli ktoś jest chory i uprawia sport, a zarazem wyłącza się ze startów i treningów, jest traktowany jak normalny człowiek i ma prawo brać leki, jakie przepisze lekarz - mówi Stefan Maciejewski, były szef Fundacji Rozwoju Podnoszenia Ciężarów.

W poniedziałkowym Sport.pl Ekstra napisaliśmy o układzie między działaczami Polskiego Związku Podnoszenia Ciężarów i światowej federacji z lata 2002 roku: IWF zgodziła się zatuszować sprawę pozytywnej kontroli antydopingowej Szymona Kołeckiego, nie dyskwalifikować naszej reprezentacji oraz nie odbierać Polsce mistrzostw świata, jeśli w nich nie wystartuje w nich Kołecki.

Radosław Leniarski: W 2002 roku, kiedy był pan szefem Fundacji Podnoszenia Ciężarów, zapłacił pan między innymi za steroid retabolil, doping, dla Szymona Kołeckiego, srebrnego medalisty olimpijskiego. Może pan opowiedzieć jak do tego doszło?

Stefan Maciejewski: - Było to w czasie, gdy Szymon przechodził kurację u ukraińskiego profesora Walentina Czernopiatowa. Był całkowicie wyłączony z treningów [z powodu kontuzji kręgosłupa - rl], zarówno w kadrze, jak i w klubie. Było to pełne leczenie. Leczenie polegało na podawaniu różnych specyfików, ja nie wnikałem w to, jakimi Czernopiatow leczy kręgosłup Szymona. Chodziło nam głównie, aby nie operacyjnie doprowadzić Szymona do sprawności. Ze swojej strony poprzez fundację finansowałem leczenie. Natomiast, czy retabolil był podawany Szymonowi... Na pewno był na liście leków, bo my taką listę podawaliśmy w naszym odwołaniu do WADA po roku, czy dwóch, gdy wykryto jakieś szczątkowe ilości tego specyfiku.

Być może był [podawany], bo to normalny lek, używany w medycynie do leczenia różnych stanów pozapalnych, żeby odnowić tkankę mięśniową. Być może był używany. Trzeba to pytanie zadać profesorowi Czernopiatowowi, gdyż ja nie wiem.

Ale wie pan, że jest to steryd anaboliczny, za który groziłaby Szymonowi dożywotnia dyskwalifikacja?

- Wiem, że jest zabroniony. Ale w czasie, gdy zawodnik jest wyłączony z treningów i startów, i poddawany leczeniu, to może używać wszelkich specyfików, które prowadzą do wyleczenia jego choroby. Bo jeśli ktoś jest chory i uprawia sport, a zarazem wyłącza się ze startów i treningów, jest traktowany jak normalny człowiek i ma prawo brać leki, jakie przepisze lekarz. Dlaczego pan nie pyta o inne leki w tym zestawieniu?

A są tam jeszcze inne zabronione oprócz retabolilu?

- To nieważne.

Konsultowałem retabolil w Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej i w komisji antydopingowej. Powiedziano mi, że po pierwsze - i oczywiste - jest steroidem, czyli zabronionym środkiem dopingującym, ale też nie ma go w schematach leczenia żadnych urazów. Krótko mówiąc, jeśli Szymon go brał, był po prostu na dopingu.

- Jest to lek stosowany w ogólnym leczeniu. Co oni opowiadają! Po co by produkowano retabolil? Widzę, że szuka pan sensacji.

Nie szukam. Widzę w zestawieniu środków leczniczych opłaconych przez fundację doping, steryd anaboliczny.

- I co z tego? Szymon był wyłączony z kadry i z treningów, bo był leczony.

Nie był wyłączony. Uczestniczył w zgrupowaniach kadry, np., na obozie w Giżycku przed mistrzostwami świata w Warszawie w listopadzie 2002 r.

- Przecież był cały czas na Ukrainie, nie był na żadnym obozie.

Był na zgrupowaniu reprezentacji w Giżycku. Mówił mi, że regularnie trenował, choć z mniejszymi obciążeniami. Powoli dochodził do formy. W Giżycku był zresztą poddany testowi antydopingowemu.

- Jest pan w błędzie. Może był na zgrupowaniu, ale leczniczo. Nie brał udziału w treningach. Co pan chce ode mnie uzyskać? Nie wiedziałem, że retabolil jest w tym zestawieniu, gdy płaciłem za leczenie. Po pewnym czasie wróciliśmy do tych list, gdy znaleziono u Szymona szczątkowe ilości dopingu...

Ale to było w 2004 roku, dwa lata później.

- No, tak. W 2002 nie przeglądałem tych list. Lekarz podaje leki. Ja nie jestem lekarzem. Trzeba zapytać lekarza kadry. Ja rozliczyłem w całości, nie patrzyłem na poszczególne pozycja. Nie mam kwalifikacji, czy leki były potrzebne, czy nie. Skoro były na liście, to za nie zapłaciłem jako szef fundacji. I jeszcze jedno: przez 10 lat byłem z Szymonem na niemal każdym jego treningu, opiekowałem się nim i powiem, że tak krystalicznego sportowca w Polsce nie ma.

Więcej o sprawie przeczytasz tutaj:

Dopingowy układ z Szymonem Kołeckim

Szymon Kołecki o retabolilu: Ciągle mam przekonanie, że podawano mi wyłącznie preparaty dozwolone

Polska sztanga na koksie

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.