Tak naprawdę nie wiadomo, skąd się biorą nowe plotki dotyczące Roberta Lewandowskiego w Realu, Manchesterze City lub United. Nawet donoszący o ofercie na 75 mln funtów "The Sun" cytuje Matthiasa Sammera, dyrektora sportowego Bayernu, który dziwi się tym doniesieniom. - To nie wina Roberta, że ciągle o tym mówią. Wszystko to całkowity nonsens - rzucił w sobotę.
I tak informacja trafiła do porannego transferowego podsumowania "Guardiana", by następnie przejęła ją osoba prowadząca relację na żywo na stronie "Marki". Lawina ruszyła - teraz powstają newsy cytujące każde z tych trzech źródeł, a przecież jest jeszcze oferta od PSG, o której kilka dni wcześniej napisała "L'Equipe". A za nią "AS". I też można było z tego zrobić dwie osobne informacje.
Jeśli sądziliście, że po pięciu golach w dziewięć minut Roberta Lewandowskiego w mediach było dużo za dużo, to szykujcie się na więcej. Śmiało możecie zrezygnować z prenumeraty gazet, zaglądania na strony sportowe i przeglądania np. Twittera. Polski napastnik będzie upychany wszędzie. Madryt nie podda się pomimo nałożonej na nich przez FIFA kary, do gry włączą się Anglicy, Paryż już widzi w nim następcę Zlatana Ibrahimovicia. Zimą na pewno Bayern go nie odda, ale nie przeszkodzi to w produkcji setek tysięcy newsów o Lewandowskim w kolejnych miesiącach.
A Lewandowski wszedł na taki poziom, że interesuje się nim cały świat. To już nie jest wyłącznie nasz interes, to sprawa globalna. Kiedy Karl-Heinz Rummenigge, prezes Bayernu mówił, że Lewandowski nie jest na sprzedaż, to tak naprawdę tylko napędził kolejne plotki - po prostu kwota może być jeszcze bardziej wyciągnięta z kosmosu. Prawdą jest, że kibice coraz częściej i mocniej fetują transfery, a nie wygrane swoich drużyn. Mecze stają się tylko dwugodzinnym przerywnikiem w dyskusji, kogo powinno się kupić i za ile.