Gwardia Wrocław - Pamapol AZS 3:1

Siatkarze Pamapolu najwyraźniej są już myślami przy play off. Inaczej trudno wytłumaczyć ich wyjazdową porażkę z Gwardią Wrocław

Po porażce przed tygodniem ze Skrą Bełchatów z akademików najwyraźniej zeszło powietrze. W niedzielę rozegrali jeden ze słabszych meczów w sezonie i nie sprostali gwardzistom. Nie zdobyli ani jednego punktu i nie wykorzystali szansy na odrobienie trzech z czterech punktów straty do PZU AZS Olsztyn, które w sobotę niespodziewanie przegrało u siebie z Polską Energią 0:3. W tej sytuacji Pamapol na pewno zakończy zasadniczą część rozgrywek na czwartej pozycji i w pierwszej rundzie play off zmierzy się z zespołem z piątego miejsce. Aktualnie jest nim PE Sosnowiec, ale ostatnia kolejka może jeszcze przynieść zmiany.

Początkowo nic nie zapowiadało pomyślnego finału dla gospodarzy. W pierwszym secie po ataku Siergieja Żywołożnego wrocławianie prowadzili już 24:22 i mieli kolejno cztery piłki setowe! Siatkarze AZS-u wykazali jednak więcej opanowania i ostatecznie po dramatycznej końcówce zwyciężyli 31:29! W kolejnych setach wrocławianie byli już jednak wyraźnie lepsi. Przede wszystkim mocno zagrywali (Kruk, Szczurowski, Żywołożnyj), często ich blok łapał też na skrzydłach siatkarzy AZS-u. Akademicy w tym czasie serwowali wręcz fatalnie (m.in. Gołaś, Kokociński), co sprawiło, że mieli spore problemy ze zdobywaniem punktów.

Przełomowym momentem spotkania była sytuacja z czwartego seta, gdy na tablicy wyników był remis 16:16. W tym momencie rewelacyjnie spisali się środkowi Gwardii - Tomasz Kmet i Maciej Krupnik, blokujący ataki AZS-u. Gwardziści objęli prowadzenie 19:16, a gdy Grzegorz Kokociński zepsuł zagrywkę, było już 22:19, a za chwilę 24:20. Wydawało się, że jest już po meczu. AZS nie poddał się i m.in. po skutecznych atakach Michała Winiarskiego doprowadził do stanu 24:24. I tym razem szczęście nie opuściło jednak Gwardii. Najpierw kontrę swojego zespołu skutecznie wykończył Krupnik, a zaraz potem Winiarski trafił w blok wrocławian.

Wrocławianie mimo zwycięstwa spadli na dziewiąte miejsce, bo ich rywale w walce o miejsce w ósemce wygrywali jeszcze wyraźniej. Po meczu i tak pojawiły się komentarze, że nasz zespół nie utrudniał gospodarzom zadania.

- Ten mecz na pewno nie był sprzedany - wyprzedza nasze pytanie rozgrywający Paweł Woicki, który grał na zmianę z Jakubem Oczko. - Naprawdę bardzo nam zależało, aby wygrać. Mieliśmy w świadomości to, że Olsztyn przegrał i pojawiła się szansa, aby odrobić większość start. Nie udało się. My zagraliśmy słabszy mecz. Oni ryzykowali trudną zagrywkę, poza tym świetnie spisywał się Szymon Żurawski.

Gwardia Wrocław - Pamapol AZS Częstochowa 3:1 (29:31, 25:21, 25:17, 26:24)

Gwardia: Kruk, Żywołożnyj, Żurawski, Szczurowski, Kmet, Krupnik, Górnik (libero) oraz Jarosz, Jarząbski.

AZS: Jurkiewicz, Winiarski, Szymański, Gierczyński, Gołaś, Woicki, Kryś (libero) oraz Oczko, Kokociński, Panas, Szewiński.

Dwugłos trenerów

Edward Skorek, trener AZS-u Częstochowa: - Gratuluję Irkowi cennego zwycięstwa i dobrej postawy zespołu. Gwardia bardzo poprawnie spisywała się na zagrywce, stąd wzięły się nasze problemy na siatce. Inna sprawa, że sami słabo zagrywaliśmy, a bez tego ciężko myśleć o zwycięstwie.

Ireneusz Kłos, trener Gwardii Wrocław: - Jestem bardzo szczęśliwy, bo po sobotnich zaskakujących wynikach w Nysie i Bielsku bałem się o psychikę swojego zespołu. Cały czas tłumaczę bowiem swoim zawodnikom, że oni nic nie muszą. W ten sposób staram się ich odblokować. O ich formę jestem jednak spokojny. Wreszcie są grupą i z meczu na mecz grają coraz lepiej. Szkoda tylko, że straciliśmy dziś jednego seta, bo przez to BBTS wyprzedził nas w tabeli. Spadliśmy na dziewiąte miejsce, ale jeszcze nie jesteśmy pogrzebani. Poczekajmy jeszcze tydzień, wtedy okaże się, czy uda nam się awansować do pierwszej ósemki.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.