Portowcy w tych ostatnich sześciu feralnych meczach zdobyli zaledwie dwie bramki. O ile w starciu z Cracovią byli totalnie bezradni, a w domowych pojedynkach z Górnikiem Zabrze i Zagłębiem Lubin bili głową w mur i nie mieli pomysłu na ugryzienie rywala, o tyle ostatnio był już zauważalny progres. W meczu z Legią w Warszawie, piłkę meczową miał Wladimer Dwaliszwili (fatalnie przestrzelił), natomiast w starciach z Lechem Poznań i Śląskiem Wrocław, to Pogoń miała więcej sytuacji od rywala, ale żadnej z nich nie potrafiła zamienić przynajmniej na jednego gola.
- Od spotkania z Legią Warszawa w każdym kolejnym meczu stwarzamy więcej okazji bramkowych. W spotkaniu ze Śląskiem były fajne momenty i mieliśmy sporo składnych akcji. Niestety, wszystko kończyło się w okolicach pola karnego rywala. Być może wkradała się nerwowość i niedokładność - mówił po meczu ze Śląskiem Czesław Michniewicz.
Problem Pogoni odzwierciedlają liczby. Szczecinianie wciąż utrzymują się w górnej połowie tabeli, ale są tam jedyną obok Korony Kielce drużyną, która nie strzeliła jeszcze 20 bramek w tym sezonie. Kłopoty na dobre zaczęły się w momencie, gdy z gry wypadł Łukasz Zwoliński. "Zwolak" nie rzadko był w trwających rozgrywkach krytykowany, ale jego absencja pokazała, że dla szczecińskiej drużyny jest nieoceniony. To napastnik z krwi i kości, dlatego trener przyznaje, że ani Wladimer Dwaliszwili, ani Marcin Listkowski nie zastąpią go w stopniu jeden do jednego.
- Wiemy, że nie ma z nami Łukasza Zwolińskiego i trzeba rozłożyć akcenty nieco inaczej. Inni muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za strzelanie bramek i liczę, że tak będzie. Adam Frączczak, Rafał Murawski czy nawet Mateusz Matras są w stanie to zrobić - mówi trener. "Matrix" jest zresztą autorem ostatniego gola dla Pogoni. To wydarzenie mocno zamierzchłe, ponieważ miało miejsce miesiąc temu w zremisowanym 1:1 meczu z Górnikiem Zabrze.
Pogoń bez Zwolińskiego będzie musiała sobie radzić do końca roku, a bramki strzelać przecież trzeba. Michniewicz zbyt wiele czasu na treningi przed spotkaniem z Lechią nie ma, ale liczy, że w środę zadziała konsekwencja. Portowcy z każdym kolejnym meczem są coraz bliżej przełamania fatalnej passy.
- Chcemy zagrać na podobnym poziomie, jak to miało miejsce we Wrocławiu czy też w spotkaniu z Lechem Poznań. Jeśli chodzi o sposób gry i ilość stworzonych sytuacji było tego naprawdę sporo. Niestety nie zdobywaliśmy z nich bramek i oczywiste jest to, że w środę głównym celem jest znacznie skuteczniejsza gra - mówi trener Pogoni.
Choć na zajęcia na boisku czasu nie było, to w klubie przeprowadzili porządną analizę. - Czasami brakowało wykończenia, innym razem ostatniego podania. Chcemy się poprawić w tym aspekcie i dokumentować swoją przewagę bramkami - mówi prawy defensor Pogoni, Sebastian Rudol. - Te odprawy to merytoryczne i otwarte rozmowy. Wyciągnęliśmy dobre wnioski. Trener pokazuje błędy, ale też dobre zagrania i pozwala nam wyrażać nasze odczucia i dlatego te rozmowy trwają dłużej. Oby dało to efekty i zaprocentowało.