Będzie reforma Ligi Mistrzów i Ligi Europejskiej. Średniacy chcą zmian

Legia stoi na czele koalicji klubów, które chcą reform w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Ale zmiany w europejskich rozgrywkach są możliwe dopiero od 2018 roku.

Czołowe polskie kluby utworzyły wspólny front z przedstawicielami innych średnich europejskich lig i chcą przeforsować zmiany w regulaminie kontynentalnych rozgrywek. Aktualne zasady UEFA przyznają bowiem potrójny handicap klubom z czołowych lig. Nie dość, że europejska federacja pozwala zespołom z Hiszpanii, Niemiec, Włoch, Anglii, Francji czy Portugalii na znacznie późniejszy start w rozgrywkach (większość omija eliminacje), to jeszcze za przyznany odgórnie start od fazy grupowej otrzymują premie finansowe. I dodatkowo bonusowe punkty do rankingów, co tylko utrwala panujący porządek.

O tym, kto i kiedy w następnych latach przystępuje do gry (i ile zarabia), decydują właśnie wspomniane punkty i ranking krajowy. Wykopać się z niekończących się eliminacji i niskiej pozycji w klasyfikacji nie jest łatwo.

Oszukać przeznaczenie

Przed obecnym sezonem UEFA nakazała trzeciej i czwartej drużynie polskiej ekstraklasy (Jagiellonia i Śląsk) występy już w I rundzie eliminacji Ligi Europy, która odbyła się 2 lipca. Aby przedrzeć się do fazy grupowej, musiałyby pokonać aż czterech rywali. W całej historii LE ledwie sześć drużyn (na 478 startujących!) oszukało przeznaczenie i od I rundy przebiło się do fazy grupowej. W tym roku dwie - Gabala i Rosenborg - na 102, które wystartowały w I rundzie.

W takiej samej sytuacji jak Jagiellonia i Śląsk są od tego roku zespoły wszystkich krajów z miejsc od 16. do 54. w rankingu UEFA (Polska zajmuje dziś 18. pozycję).

UEFA zagwarantowała jednocześnie miejsce w fazie grupowej LE aż 16 drużynom z lig z miejsc 1.-12., gdy dotąd było ich sześć! Skutki łatwo przewidzieć. Rozwarstwienie w europejskim futbolu będzie narastało. - Mamy na kontynencie 15 superklubów występujących w LM, a za nimi kolejne 60 uznanych marek, które napotykają coraz większe problemy, aby konkurować z najmożniejszymi - mówi Dariusz Mioduski, właściciel Legii, który od września reprezentuje polski futbol w zarządzie European Club Association (ECA). ECA zrzesza przedstawicieli europejskich klubów i doradza UEFA.

Rozwiązać problem nierówności

- Łączy nas wspólny interes z klubami, które w ostatnich latach mają większe sukcesy od Legii, jak Ajax Amsterdam, Anderlecht, PSV Eindhoven, Celtic Glasgow, ale też z wieloma klubami austriackimi, szwajcarskimi, skandynawskimi, bałkańskimi, czeskimi, słowackimi. Wszyscy chcemy rozwiązać problem nierówności - mówi Mioduski. - Stworzyliśmy grupę roboczą, która ma za zadanie przyglądać się rozgrywkom, bo system kwalifikacji LM i LE ewidentnie nie działa optymalnie. Cała masa drużyn średnich zmuszona jest przechodzić przez długie eliminacje, które rozpoczynają się zwykle wcześniej niż sezony ligowe w ich krajach. Legia zagrała już w tym sezonie aż 32 mecze, gdy drużyny z lepszych lig o połowę mniej [w poprzednim sezonie zespół z Warszawy był czwarty wśród najwięcej grających w Europie!]. To realny problem, dotykający wiele podobnych klubów. Będziemy o tym rozmawiać z największymi w Europie - mówi Mioduski.

Format europejskich rozgrywek może ulec zmianie dopiero od sezonu 2018/19. Zawiązana grupa klubów ma półtora roku, maksymalnie dwa lata, aby dojść do porozumienia, a potem przedstawić swoje pomysły UEFA. Obecnie zbierane są koncepcje.

- Mówi się o zmniejszeniu liczby rund eliminacyjnych, wprowadzeniu w ich miejsce regionalnych turniejów kwalifikacyjnych. Pojawiają się pomysły, aby eliminacji nie zaczynać na początku lipca, tylko wcześniej. Są też radykalne rozwiązania odejścia od obecnych zasad, aby np. Polska, ze względu na wielkość kraju, miała więcej drużyn niż Liechtenstein czy Luksemburg [wszystkie kraje z miejsc 16.-51. wystawiają cztery ekipy]. Mniejsze kraje mogłyby otrzymać ekwiwalent solidarnościowy na rozwój piłki, który może przydałby się im bardziej niż kolejne miejsce w pucharach. Dość oczywistym pomysłem jest próba dalszego zasypywania finansowej przepaści między drużynami biorącymi udział w LE i LM - mówi Mioduski i dostrzega zagrożenia dla Polski. Nie jest bowiem powiedziane, że zmiany uda się przechylić na szalę średnich lig. Czołowe ligi mają swoje oczekiwania i zapewne nie będą miały skrupułów, naciskając na UEFA, aby zagwarantowała im więcej przywilejów.

- Największym zagrożeniem dla takich krajów jak Polska jest odebranie ścieżki mistrzowskiej do LM (od 2009 roku mistrzowie kraju od 16. pozycji w rankingu walczą o pięć stałych miejsc w Champions League). Wiem, że będą próby ograniczenia nam tego przywileju - przestrzega Mioduski.

UEFA otwarta, ale bez konkretów

UEFA zdaje się otwarta na niektóre zmiany. Niedawno zaproponowała utworzenie trzeciego pucharu (do 1999 roku istniały trzy, ale wtedy zlikwidowano Puchar Zdobywców Pucharów). Trzecie rozgrywki mogłyby być kwalifikacją do Ligi Europy. Ale konkretów na razie nie ma.

Mioduski: - Legia powinna grać około siedmiu meczów mniej w sezonie. Ale zdajemy sobie sprawę, że to nie tylko kwestia europejskich pucharów, ale też Pucharu Polski, w którym na wczesnym etapie rozgrywa się mecz i rewanż, a także formatu ekstraklasy. Jestem przekonany, że powinniśmy wrócić do normalnego systemu rozgrywek. Kibice nie mają czasu ani pieniędzy, aby trzy razy w tygodniu chodzić na mecze - mówi właściciel Legii.

Do rozmów o odejściu od obecnego systemu rozgrywek ekstraklasy dojdzie już w połowie grudnia. Bardzo możliwe, że w nowym sezonie liga polska wróci do 30 kolejek. Obecnie po tylu spotkaniach dzieli się punkty i ligę na pół, rozgrywając dodatkowe siedem meczów, które decydują o wszystkim. Obecny system ma swoje zalety, ale wywołuje spore kontrowersje. Kiedyś piłkarz z ligi polskiej grał za mało. Teraz gra za dużo.

Zobacz wideo

Sportowcy nago, czyli ESPN Body Issue [ZDJĘCIA]

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.