Stefan Hula, drużynowy wicemistrz świata w skokach, dla "Gazety": do taty jeszcze mi daleko

Trener Heinz Kuttin wprowadził porządne metody treningowe. Konsekwentnie realizuje założony wcześniej plan. Nie brakuje pieniędzy na zgrupowania, wyjazdy na zawody. Wszystko jest przygotowane bardzo profesjonalnie. Są więc efekty - mówi Stefan Hula

Nazwisko Hula znane jest w sportowym środowisku od dawna. Stefan Hula senior - zawodnik BBTS Bielsko-Biała - był brązowym medalistą w kombinacji norweskiej na mistrzostwach świata w Falun w 1974 r., dwa razy startował też na olimpiadzie (1972, 76). Teraz pierwsze sukcesy zaczyna odnosić jego syn o tym samym imieniu - niespełna 18-letni skoczek LKS Jastrząb Szczyrk. W weekend reprezentacja Polski z Hulą juniorem w składzie zdobyła srebrny medal mistrzostw świata juniorów w drużynowym konkursie skoków narciarskich w norweskim Strynie. W konkursie indywidualnym Hula zajął 13. miejsce.

Wojciech Todur: Humor po powrocie z mistrzostw pewnie dopisuje?

Stefan Hula: To najszczęśliwsze dni w moim życiu. Przyznam, że przed wyjazdem na mistrzostwa marzyłem o medalu... Zdawałem sobie sprawę, że realne szanse na pudło mamy w drużynie. Gdy po pierwszej serii byliśmy na czwartym miejscu, trochę się zdenerwowałem. Mateusz Rutkowski skoczył na najwyższym poziomie, ale reszta chłopaków, w tym i ja, popsuła swoje skoki. Przed drugą serią trener prosił nas o spokój i koncentrację. No i udało się. Po konkursie nie było czasu na świętowanie, bo zostałem wezwany na kontrolę antydopingową. Do hotelu wróciłem dopiero po godz. 23.

W konkursie indywidualnym zająłeś 13. miejsce. Była szansa na wyższą pozycję?

- W serii próbnej byłem nawet piąty. W czasie zawodów nie sprzyjał mi jednak wiatr. W pierwszej serii mocno powiało mi w plecy i nie poszybowałem tak daleko, jakbym chciał.

Polscy juniorzy nigdy nie odnosili takich sukcesów. Co takiego wydarzyło się tej zimy?

- Trener Heinz Kuttin wprowadził porządne metody treningowe. Konsekwentnie realizuje założony wcześniej plan. Nie brakuje pieniędzy na zgrupowania, wyjazdy na zawody. Wszystko jest przygotowane bardzo profesjonalnie.

Czy między Wami a trenerem nie ma bariery językowej?

- Nie. W szkolę uczę się niemieckiego i angielskiego. Trener też zna wiele polskich słówek. Tak więc dogadujemy się w trzech językach. Gdy jednak nie rozumiemy się, zawsze możemy liczyć na pomoc Łukasza Kruczka [drugi trener - przyp. red.], który świetnie mówi po niemiecku.

Czy trener Kuttin czasami zakłada narty i skacze razem z Wami? Pokazuje w praktyce, jakie robicie błędy?

- A gdzie tam (śmiech). Nawet nie ma takich pomysłów. Dawno skończył karierę, staje z boku i służy nam cennym radami. To bardzo fajny facet, spokojny, cierpliwy. Wie, czego chce, i tego potem wymaga.

Ojciec się już pogodził, że teraz to Stefan Hula junior jest najbardziej znanym sportowcem w rodzinie?

- Do taty to mi jeszcze bardzo daleko. Mam nadzieję, że kiedyś mu dorównam.

Twoim idolem jest legenda światowych skoków Jens Weissflog. Miałeś okazję poznać go osobiście?

- Wychowałem się na jego skokach. Kilka lat temu, podczas jakiś zawodów w Niemczech, podałem mu rękę. Nogi mi się trzęsły jak przed pierwszym skokiem.

Mało kto wie, że możesz się pochwalić tytułem mistrza świata młodzików.

- W 1998 roku wygrałem FIS Schueler Cup w Garmisch-Partenkirchen. Niektórzy nazywają te zawody nieoficjalnymi mistrzostwami świata młodzików. Wygrałem wtedy ze Słoweńcem Rokiem Benkovicem. Nasze drogo potoczyły się potem różnie. On już startuje w Pucharze Świata, ja cały czas czekam na dzień, kiedy będę rywalizował z najlepszymi.

Chciałbyś wziąć udział w PŚ już w tym sezonie?

- Zobaczymy. Na razie czekają mnie starty w Pucharze Interkontynentalnym. Jeżeli będę punktował, być może w końcówce sezonu dostanę taką szansę.

W czasie sezonu w szkole jesteś pewnie gościem?

- Uczę się w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. Nauczycieli mam bardzo wyrozumiałych, pomagają mi, jak mogą. Dziś [w poniedziałek - przyp. red.] na przykład jestem w szkole pierwszy raz po dwóch miesiącach przerwy. Mam olbrzymie zaległości, ale wiem, że z ich pomocą na pewno sobie poradzę. Mój ulubiony przedmiot to matematyka. Jak najdalej trzymam się za to od fizyki. Nie rozumiem jej.

A jaką ocenę masz z wychowania fizycznego?

- No... niezły jestem (śmiech). Lubię sport, nie tylko skoki. Chętnie gram w siatkówkę, kosza, piłkę nożną. No i od małego jeżdżę i biegam na nartach.

Jak spędzasz wolny czas?

- Jest go tak mało... Najczęściej z rodziną, ze znajomymi. Gdy już jestem w Szczyrku, staram się spotkać z jak największą liczbą osób. Dowiedzieć się, co u nich słychać. Lubię też chodzić do kina, najlepiej na komedie. No i lubię też dobrze zjeść (śmiech). Uwielbiam naleśniki z serem i jagodami.

Ponoć skoki trenujesz też na monitorze komputera?

- Mam taką grę.

A jak się nazywa Twój ulubiony skoczek?

- Stefan Hula oczywiście (śmiech).

Wygrał już coś?

- Puchar Świata, i to nieraz. Mam nadzieję, że kiedyś mu dorównam i nie będą to sukcesy wirtualne.

Stefan Hula

ur. 29 września 1986 roku w Bielsku Białej. Mieszka, uczy się i trenuje w Szczyrku. Skoki trenuje od szóstego roku życia.

Copyright © Agora SA