Dramatyczny mecz i porażka AZS AWF Poznań

Poznanianki miały piłkę meczową w górze, a jednak przegrały spotkanie 2:3

Dziennikarze mieli obiekcje, by podejść do obu zawodniczek. Były zbyt zapłakane. - Laski, no już przestańcie! - po kilku minutach nie mogła już tego znieść Monika Trała. - No już trudno, stało się!

A było czego żałować. Inna poznańska siatkarka, Izabela Żebrowska: - Gdybyśmy wygrały ten mecz z Gwardią, to nasza sytuacja zrobiłaby się dużo spokojniejsza. Gwardia to przecież nasz bezpośredni rywal w walce o utrzymanie.

Poznański trener Jacek Skrok uściślił: - Mielibyśmy już komfort psychiczny i właściwie zapewniony spokój do końca sezonu. Wystarczy zerknąć na tabelę. No cóż... zabrakło nam argumentów w końcówce meczu, zabrakło dyscypliny.

Nie ma się jednak co pastwić nad poznańskimi dziewczętami, bo w ten mecz włożyły wiele serca. W tie-breaku miały wręcz więcej chęci niż możliwości. Gwardia nie była specjalnie lepsza od AZS AWF, ale wykazała się większą dojrzałością i odpornością psychiczną.

W dwóch pierwszych setach AZS AWF nie pozostawił rywalkom większych złudzeń. Grał konsekwentnie, uważnie, od początku jednak nieco bojaźliwie. Próby minięć i akcje z obejścia to efekt respektu przed wrocławskim blokiem. A Gwardia słabo radziła sobie z obroną, zwłaszcza tą w polu.

Świetnie grała zwłaszcza Anna Barańska, liderka Gwardii, która wyróżnia się nie tylko dobrą grą i mocnym uderzeniem, ale i urodą. To właśnie jej zagrywki pozbawiły złudzeń poznański zespół. Skrok nie miał wątpliwości: - Kłopoty zaczęły się wtedy, gdy Barańska pogoniła nas zagrywką.

Wrocławianka myliła się rzadko, choć uderzała niemal na oślep, koncentrując się raczej na sile zagrywki. Jeżeli już nie było asa, to poznanianki miały spore problemy z odbiorem zagrywki Barańskiej. To musiało się odbić na grze AZS AWF i na wyniku, zwłaszcza że grająca na pozycji libero Ewa Matyjaszek radziła sobie - nazwijmy to - przeciętnie. Matyjaszek z konieczności zastępowała na tej pozycji kontuzjowaną Agatę Sawicką.

Barańska po meczu wypowiadała się bardzo dyplomatycznie: - Nie czuję się matką zwycięstwa. Wszystkie na to zapracowałyśmy.

Poznańskiemu AZS brakuje jeszcze odporności - dlatego jest on tak bardzo podatny na tzw. "syndrom Wagnera". To właśnie Hubert Wagner mawiał, że jeśli kto nie wygra meczu w trzech setach, prawdopodobnie przegra go w pięciu.

Poznanianek szkoda, bo jeszcze w tie-breaku zerwały się do boju, po trzech akcjach blokiem (który w tym meczu działał dobrze) prowadziły 5:2, a i to nie wystarczyło. Mało tego, po obronie piłki meczowej wrocławianek to akademiczki miały w górze swoją meczową. Kropki nad "i" jednak nie postawiły.

Gwardia Wrocław zagrała w Poznaniu w bardzo nietypowych strojach, w których koszulki skrojono z mocno prześwitującej siateczki - czarnej u libero i białej u reszty zespołu. Wrocławianki pod ową siateczkę założyły jeszcze koszulki lub gorsety.

AZS AWF Poznań - Gwardia Wrocław 2:3 (25:21, 25:19, 15:25, 19:25, 15:17)

AZS AWF: Szajek, Wellna, Koczorowska, Baran, Żebrowska, Trała oraz Matyjaszek (libero), Walczak

Gwardia: A. Barańska, Mroczkowska, Bamber, Kaczor, Świętońska, Gomułka oraz Jagiełło (libero), Zamara, Koprowska, B. Barańska

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.