Nie będzie zmian zmian na stanowisku trenerskim w Zagłębiu

PIŁKA RĘCZNA. Piłkarki ręczne Mercusa Zagłębia Lubin przegrały trzy ostatnie mecze. W klubie zachowują spokój i nadal liczą na jeden z medali mistrzostw Polski

Przed sezonem Mercus Zagłębie wymieniano w gronie zespołów, które będą walczyły o mistrzostwo Polski. Kłopoty finansowe sprawiły, że na sile straciła Bystrzyca Lublin (dawny Montex), która przez ostatnich dziewięć lat rządziła ligą. Wydawało się, że największe szanse na zdetronizowanie Bystrzycy ma właśnie klub z Lubina. W końcu przed sezonem największych i najbardziej spektakularnych transferów dokonano właśnie w Zagłębiu. W samym klubie jednak nikt nie chciał mówić o mistrzostwie, a jedynie o walce o medal.

I pierwsza runda meczów sezonu zasadniczego pokazała, że niebezpodstawne były opinie, iż Zagłębie stać na mistrzostwo. Razem z Vitaralem Jelfą Jelenia Góra i Bystrzycą Lublin podopieczne Bożeny Karkut były w ligowej czołówce. Nowy rok jednak nie zaczął się najlepiej dla Zagłębia. W Kielcach jeszcze udało się wygrać, ale potem przyszły porażki z Bystrzycą, Piotrcovią i ostatnio Startem Elbląg. Nic więc dziwnego, że pojawiło się pytanie, czy działacze z Lubina nie ulegną emocją i będą jakieś zmiany? - W tej chwili gramy. Nie przewidujemy żadnych zmian na stanowisku trenerskim - krótko i stanowczo stwierdza dyrektor Zagłębia Jerzy Szafraniec.

Ostatnie mecze Zagłębia nie należały do łatwych. Bystrzyca to aktualny mistrz Polski. Piotrcovia to wicemistrz i chociaż nie jest już tak groźna jak w poprzednim sezonie, we własnej hali nadal groźna dla każdego. W Elblągu natomiast wcześniej przegrała już i Jelfa, i Bystrzyca.

Podopieczne Bożeny Karkut mają w tej chwili pięć punktów straty do trzeciej w tabeli Naty Gdańsk. - Nadal walczymy o medal. Przed nami pięć meczów z teoretycznie słabszymi rywalami. I stać nas na pięć wygranych. Jeżeli tak się stanie, to przed rundą play off różnica między czwartym zespołem w lidze a liderem może wynosić od dwóch do czterech punktów

- kończy Szafraniec.

Rozmowa z Bożeną Karkut

Mariusz Wiśniewski: Co się stało z zespołem?

Bożena Karkut: Nic się nie stało. Jeżeli ktoś się choć trochę orientuje w temacie, to powinien wiedzieć, że pierwszych sześć meczów w terminarzu mamy bardzo trudnych. Do tego doszły jeszcze kontuzje. Oczywiście nie zakładaliśmy porażek. Walczyliśmy o zwycięstwo, ale w Elblągu wszystkie zespoły z czołówki straciły punkty. Na pewno szkoda, że tak się to ułożyło, ale nie robimy tragedii. Jest jeszcze pięć spotkań pierwszej fazy rozgrywek, a później play off. Trzeba dalej walczyć. Nie chciałabym być złośliwa, ale jak tylko zdarzy się jakaś porażka, a już niech będą dwie lub trzy z rzędu, to zaraz zaczyna się robić szum w prasie. Pytania - co się dzieje z Zagłębiem? Nic się nie dzieje. Poczekajmy do końca sezonu. Wówczas będzie czas do podsumowań.

Pięć punktów straty do trzeciego zespołu w tabeli to dużo czy mało?

- Jakby do końca rozgrywek były trzy kolejki, tobym powiedziała, że dużo. A tak powiem, że to mało. Jelfa, Nata i Bystrzyca będą teraz grały między sobą. Tak więc ktoś straci punkty. A przed nami jeszcze cała druga faza rozgrywek. Tak więc może wiele się wydarzyć. W ogóle liga jest w tym sezonie pełna niespodzianek. Już w zeszłym sezonie była zaskakująca, ale w tym jest nieobliczalna. Każdy może wygrać z każdym. AZS miał ostatnio szansę ostatnio ograć Bystrzycę.

Nadal celem Zagłębia jest więc walka o medal mistrzostw Polski?

- Oczywiście. Nic się nie zmieniło. Teraz gramy z AZS, który na pewno nam się nie położy. Zwłaszcza po ostatnim dobrym występie przeciwko Bystrzycy. Wierzę jednak, że wygramy. Czas działa na naszą korzyść. Liczę, że powróci do gry Tania [Tatiana Sztefan - red.]. Mówi się, że wróciła już Dagmara [Dagmara Kowalska - red.], ale nie jest to jeszcze mistrzowska forma. Co ja mogę poradzić na złamany palec? Przecież nie wystawię zawodniczki, aby tylko stała na boisku. Nie położę się i nie będę płakać. Gramy dalej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.