W warsztacie Karola Jabłońskiego

Karol jest spokojny i skoncentrowany. Rzadziej niż zwykle żartuje. A to już dowód, że lada dzień jedzie na mistrzostwami świata i Europy w klasie DN

Kilka ostatnich dni Karol Jabłoński, żeglarz zawodowy i siedmiokrotny mistrz świata w klasie DN, spędził na lodzie. Trenował na Jeziorze Krzywym w okolicach Gutkowa, ale najwięcej godzin spędził, jeżdżąc po gładkiej tafli solidnie zamarzniętego jeziora Niegocin. Tam bowiem warunki były i są znakomite. Lód na Niegocinie jest gruby i w sumie gładki, bo pokrywa go jedynie cieniutka szadź. No i w okolicach Giżycka wieje, i to czasem z siłą sześciu metrów na sekundę. Tak było w niedzielę, więc Karol miał okazję, by po wielu miesiącach żeglowania na jachtach, często w upale, przystosować się do jazdy w ciasnym bojerze i przy temperaturach ujemnych. Na Niegocinie była też czas, by przetestować sprzęt. Sprawdzić żagle, maszt, płozownice i wreszcie płozy.

Wczoraj zastaliśmy Karola w Łupstychu. Nie trenował. Zamknął się natomiast w swoim warsztacie i pracował przy sprzęcie. Był oczywiście sam, bo tylko wówczas Karol może się maksymalnie skupić na wykonywanych czynnościach. A te wymagają mistrzowskiej wręcz dokładności. Naocznie przekonaliśmy się zresztą, że ostrzenie płóz na przykład, to nie to co zwykłe ostrzenie kuchennego noża, a uzyskanie ostrej jak brzytwa powierzchni płozy, która styka się z lodem, to tylko jeden z warunków, by nadawała się na regaty.

- Można oczywiście ścigać się na typowych płozach, kupionych w sklepie, bo też się pojedzie na nich po lodzie - mówi Karol. - Z tym, że jeśli się chce startować w regatach i wygrywać, trzeba zadbać o to, by były naostrzone w sposób odpowiedni. A to wymaga nie tylko czasu, ale i techniki, a także precyzji i doświadczenia.

Karol tłumaczy, że w zależności o jakości lodu na przykład, płoza musi mieć też odpowiedni profil.

- Jeśli lód jest chropowaty, to i płoza powinna być długa, tak by całą powierzchnią stykała się z lodem, bo tylko wówczas bojer nie będzie podskakiwał w czasie jazdy jak na wybojach - mówi obrazowo Karol.

To najprostsza teoria na właściwe przygotowanie płóz do regat. Patrząc, jak Karol co chwila je mierzy z dokładnością setnych milimetra, zaczynamy nabierać przekonania, że ściganie się bojerem to nie tylko kwestia wiatru i taktyki zawodnika.

To już ostatnie prace Karola przy sprzęcie, który olsztyński żeglarz pakuje sukcesywnie do przyczepki, układając obok "mebli", czyli kadłubów dwóch bojerów. Już w czwartek bowiem Karol wyrusza w kierunku Węgier, gdzie w niedzielę rozpoczną się na Balatonie mistrzostwa świata i Europy w klasie DN. I tam Karol będzie walczył o swój ósmy tytuł najlepszego bojerowca globu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.