Giganci maty

Felieton Wiesława Pawłata

Górnik Łęczna jest postrzegany przez sympatyków sportu głównie przez pryzmat osiągnięć piłkarzy. Nic w tym dziwnego, bo przecież futboliści tego klubu sprawili, że po latach przerwy znów na Lubelszczyznę wróciła ekstraklasa. Jednak największe dokonania górniczego klubu są dziełem zapaśników. To właśnie oni są od dwóch lat drużynowymi mistrzami Polski w stylu wolnym.

Również indywidualnie łęcznianom wiodło się bardzo dobrze, gdyż Krystian Brzozowski i Marcin Marcinkiewicz wywalczyli w mistrzostwach kraju złote medale. Być może Łęczna po raz pierwszy w swojej historii doczeka się nawet olimpijczyka, bo medaliści Górnika będą jeszcze startowali w eliminacjach do igrzysk olimpijskich w Atenach.

W Chełmie czekać już na nic nie muszą. Tam klasyk z Cementu Gryfu Chełm Dariusz Jabłoński już ma zapewniony start w Grecji. Filigranowy gladiator zapewnił sobie udział w olimpiadzie po zdobyciu mistrzostwa świata. Zresztą jego zespół także wywalczył tytuł drużynowego mistrza kraju. Dokonania Jabłońskiego znalazły odzwierciedlenie w plebiscycie "Przeglądu Sportowego", "Tempa" i TVP 1 na najlepszych sportowców Polski. Chełmianin zajął tam szóstą pozycję. Warto przypomnieć, że od 15 lat żadnemu ze sportowców Lubelszczyzny nie udało się zakwalifikować do czołowej dziesiątki. Ostatnim, który tego dokonał był... także zapaśnik z Gryfu Andrzej Głąb, który w 1989 roku znalazł się na ósmym miejscu. To nie koniec podobieństw, gdyż chełmski atleta, a dziś znakomity trener, również startował w najlżejszej wadze i na olimpiadzie w Seulu wywalczył srebrny medal. Jabłoński, choć jest bardzo utytułowanym zawodnikiem, jeszcze medalu olimpijskiego w swojej kolekcji nie ma, ale jeśli nadal będzie podążał śladem swojego starszego kolegi, to myślę, że z pustymi rękami z Aten nie wróci.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.