Copa America. Sto lat samotności Chile

Argentyna nie wygrała Copa América od 22 lat, Chile - nigdy. W sobotnim finale gospodarze muszą przełamać 99 lat kompleksów. Relacja na żywo od 22 na Sport.pl i w aplikacji Sport.pl Live.

"Argentyna budzi strach" - komentował chilijski dziennik "El Gráfico" półfinałowy triumf Albicelestes nad Paragwajem 6:1. Drużyna Gerardo Martino zatopiła zbłąkany okręcik sześcioma torpedami, przy czym Leo Messi nie musiał nawet odpalać własnej. - A może moje gole przyjdą w finale? - skomentował laureat czterech Złotych Piłek.

Chile zorganizowało Copa América z narodową misją, by wygrać ją po raz pierwszy. Jeden z najbogatszych krajów kontynentu chce się pozbyć etykietki "perdedores", wiecznych przegranych. 20 milionów Chilijczyków marzyło też, by ich drużyna uniknęła swojej największej zmory.

Z 38 meczów o stawkę Argentyńczycy wygrali z Chile aż 29, osiem skończyło się remisami. 15 października 2008 r. w eliminacjach mundialu w RPA gospodarze pokonali w Santiago Argentynę 1:0 na Estadio Nacional. Selekcjonerem Chile był Argentyńczyk Marcelo Bielsa. W Copa América oba kraje ścierały się 24 razy. 19 meczów wygrywała Argentyna, pozostałe pięć kończyły remisy. W mistrzostwach kontynentu Chilijczycy wbili ostatniego gola Albicelestes w 1959 r., przegrywając 1:6!

Dziennik "La Tercera" przypomniał najważniejsze mecze w historii chilijskiej piłki, zaczynając od triumfu nad mistrzem Europy ZSRR z Lwem Jaszynem między słupkami w ćwierćfinale chilijskiego mundialu w 1962 r. Potem był remis w Moskwie w eliminacjach MŚ '74, zwycięstwo 4:0 nad Brazylią w Copa América'87, wygrana nad Argentyną w kwalifikacjach igrzysk w Sydney zakończonych brązowym medalem. W końcu jedyne zwycięstwo nad dorosłą Argentyną drużyny Bielsy i wygrana nad mistrzami świata z Hiszpanii na mundialu w Brazylii. Ta lista ma się w sobotę powiększyć.

Po 7 latach od jedynego zwycięstwa o stawkę nad Albicelestes stadion narodowy w Santiago będzie areną najważniejszego meczu w historii zmagań obu drużyn.

- Jesteśmy sąsiadami, wręcz braćmi, niech finał nie zmieni się w wojnę - apeluje Javier Mascherano. Wołanie na puszczy. Stosunki między sąsiadami często bywały trudne - w 1978 r., gdy Argentyna zdobywała pierwsze mistrzostwo świata, była o włos od wojny z Chile o kanał Beagle, cieśniny między archipelagami Ziemi Ognistej. Mediacje papieża Jana Pawła II zakończyły się podpisaniem traktatu pokojowego 6 lat później.

Organizacja Copa América w Chile miała jeszcze jeden cel: zjednoczenie południowoamerykańskich nacji. Wymyślili akcję "Zielona kartka", mającą pomóc kibicom z różnych stron kontynentu okazywać sobie szacunek (szczególnie przy hymnach). Lęk Chilijczyków przed Albicelestes wziął jednak górę. Kiedy na stadionie Ester Roa drużyna Martino grała z Paragwajem, fani gospodarzy wygwizdali hymn Argentyny, a potem cały mecz buczeli na Messiego, Pastore i innych. Sobotni finał staje się dla Jorge Sampaoli i jego piłkarzy życiowym wyzwaniem.

Kompleksów do przełamania jest masa. Zbiorowych i indywidualnych. Chilijczycy wierzą, że doczekali się najzdolniejszego pokolenia w historii swojej piłki. Najznakomitszy ze znakomitych Alexis Sánchez musi zapomnieć o tym, co ostatnio działo się w jego karierze klubowej. Latem 2011 r. zatrudnił go zwycięzca Ligi Mistrzów - Barcelona, w której spędził trzy chude lata w głębokim cieniu Messiego. Gdy przed sezonem Katalończycy oddali go do Arsenalu, natychmiast odzyskali pozycję numeru w Europie.

Chile nie jest bez szans. Drużyna Sampaoliego gra szybki, ofensywny, techniczny, mądry futbol, nie bojąc się przy tym walki wręcz. Status gospodarzy ma swoją wagę - obserwatorzy z innych krajów mówią, że Chile może liczyć na wsparcie sędziów. Ich rywale w ćwierćfinale (Urugwaj) i półfinale (Peru) zobaczyli trzy czerwone kartki.

Jorge Contreras, który wystąpił w przegranym z Urugwajem finale Copa América w 1987 r., uważa, że kompleks niższości futbolu chilijskiego został przełamany dzięki Marcelo Bielsie. - W sobotę może być pięknie - przekonuje. - Trzeba wykorzystać poczucie wyższości Argentyńczyków. Oni od zawsze patrzyli na piłkarzy chilijskich z obłoków.

Zmartwieniem Martino jest zmęczenie gwiazd: wszyscy mają w nogach morderczy sezon w Europie i pięć spotkań Copa América. Dlatego selekcjoner Argentyny przed finałem zabrał drużynę do komory hiperbarycznej. Sampaoli uznał, że to zbędne. Jego graczy poniesie skala wyzwania i miliony fanatycznych rodaków. Chile nigdy nie wygrało wielkiego turnieju, choć debiutowało w Copa América 99 lat temu.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.