Wimbledon. Janowicz odpada i... prosi dziennikarza o wyjście z sali

Po słabym meczu, pełnym błędów, nerwów i przekleństw rzucanych na prawo i lewo, Jerzy Janowicz z hukiem odpadł w I rundzie Wimbledonu po porażce 6:7 (4-7), 4:6, 7:6 (7-4), 3:6 z 82. w światowym rankingu Turkiem Marselem Ilhanem. Na początku pomeczowej konferencji prasowej doszło do kuriozalnej sytuacji - Janowicz poprosił jednego z polskich dziennikarzy o wyjście z sali.

"Jedna z największych niespodzianek pierwszego dnia Wimbledonu" - napisał na Twitterze korespondent "New York Timesa", gdy półfinalista Wimbledonu sprzed dwóch lat przegrał w I rundzie z zawodnikiem, który nigdy w Wielkim Szlemie nie przebrnął przez II rundę. Ilhan, urodzony w Uzbekistanie, w sumie wygrał dopiero szósty mecz w głównej drabince Wielkiego Szlema.

Ale odniósł jeden z większych, na dodatek całkiem zasłużony, sukces. Turek od początku meczu imponował spokojem, grał bardzo precyzyjnie, starając się zmusić Janowicza do biegania od linii do linii. Jego serwis był dla Polaka od początku prawdziwą enigmą, Janowicz nie potrafił zupełnie go odczytać.

Rzucał rakietą i przekleństwami

Po przegranym tie-breaku pierwszego seta Janowiczowi zaczęły puszczać nerwy, kilka razy rzucił rakietą o trawę, dało się słyszeć pierwsze przekleństwa i niezadowolenie z pracy chłopców do podawania piłek. Polak podczas przerw między gemami dyskutował z sędzią. W pewnym momencie wkurzył się nawet na polskich kibiców na trybunach. - Była taka sytuacja, że przy serwisie, przy wyrzucie piłki, jakiś Polak zaczął do mnie krzyczeć. W pierwszym secie, a potem w drugim to się powtórzyło - powiedział później na konferencji prasowej, gdy padło pytanie, czy to głośna grupa Turków mu przeszkadzała.

Ostatnie tygodnie nie zapowiadały tej katastrofy, Janowicz nieźle zagrał w Halle, gdzie sięgnął ćwierćfinału, urywając seta piątemu w rankingu Japończykowi Keiowi Nishikoriemu. Ale w Wimbledonie tamtego Janowicza już nie zobaczyliśmy. Na kort wyszło najgorsze jego wcielenie. Z szarpaną, nierówną grą i wulkanem negatywnych emocji. Trzeci set Janowicz wyszarpał po kilku brawurowych akcjach w tie-breaku, ale później solidność i regularność Ilhana znów wzięła górę.

Janowicz po raz ostatni odpadł z Wielkiego Szlema w I rundzie w 2013 r. na US Open, od tego czasu zawsze wygrywał choć jeden mecz.

Proszę wyjść

Konferencja prasowa z polskim dziennikarzami po meczu zaczęła się od kuriozalnej sytuacji. Janowicz wszedł do sali, usiadł, a następnie zwrócił się do Adama Romera, redaktora naczelnego miesięcznika "Tenisklub", z prośbą, by wyszedł z sali. Romer powiedział, że nie wyjdzie, bo chce wykonywać swoją pracę. Janowicz nie wyjaśnił, skąd jego dziwaczna prośba, Romer też nie umiał powiedzieć, o co mogło chodzić tenisiście. Ostatecznie dziennikarz został, ale nie zadawał pytań.

Janowicz, jak to zwykle bywa po przegranych meczach, i tak nie był zbyt rozmowny. Padło właściwie tylko kilka krótkich zdań: - Słabszy dzień, tak bywa. Ilhan zagrał dobrze, płasko, serwował w punkt, ale nie czułem się źle, ciężko to wyjaśnić. Nie ja pierwszy odpadłem jednak w I rundzie Wimbledonu.

Janowicz wraca teraz do Polski, w deblu w Londynie nie gra, jego kolejny start to mecz Pucharu Davisa z Ukrainą. W poniedziałek potwierdził, że na pewno w nim wystąpi.

Zobacz wideo

Tenisistki przed Wimbledonem. Czy Urszula Radwańska przebiła Anę Ivanović? [ZDJĘCIA]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Agora SA