Piotr Kalisz: Jak byłem dzieckiem, rysowałem postaci z kreskówek. W podstawówce zdarzyło mi się oddać klasówkę z narysowanym Kaczorem Donaldem i pytaniem "co dostałem?". Generalnie nie rysowałem za dobrze, więc używałem kalki, bo moja mama była kreślarką. Kupowała mi też chyba wszystkie komiksy, które były wtedy na rynku: Tytusy, Kajtka i Koko, "Antresolkę profesorka Nerwosolka", komiksy Bohdana Butenki. Chciałem robić filmy animowane, ale nie wiedziałem jak. Lubiłem "Zaczarowany ołówek" i "Pomysłowego Dobromira". Idea, żeby robić coś z niczego i "zrób to sam", zawarta w tych bajkach, jest mi bliska do dzisiaj.
Film animowany zrobiony w paincie i movie makerze zapowiadający mistrzostwa świata w Brazylii
...się nudziłem. W szkole, potem na studiach. Nie robiłem notatek, tylko rysowałem. W książkach dodawałem dymki i powstawały z tego komiksy. Robiłem też karykatury nauczycieli i zrobiłem komiks, w którym w żartobliwy sposób przedstawiałem znajomych z klasy. Albo pisałem piosenki, do których też robiłem rysunki. Chciałem ich nagrać 1001.
- Bo bym się nie dostał. Chociaż i z próbnej matury z polskiego dostałem jedynkę. W każdym razie nie potrafię dobrze rysować, znam mnóstwo osób, które robią to lepiej ode mnie, mogą mnie bronić tylko pomysły. Ale i tak rysuję, bo inspiruje mnie sztuka naiwna. Prymitywiści nie bardzo potrafili malować, a jednak tworzyli. Ja nie tworzę sztuki, ale rysuję, bo tak jak oni - muszę. Oswajam w ten sposób swój świat i wszystko wydaje mi się bardziej przyjazne.
- Raczej traktuję ich bardzo poważnie. Ale jak zrobią coś zabawnego, to się uśmiechnę. Rysowanie to tylko wesołe spojrzenie na rzeczywistość, która czasem może być przytłaczająca. Dzięki rysunkom można ułożyć sobie świat w weselszy sposób. Nie chcę wytykać błędów, nauczać, tylko uwypuklić cechy charakterystyczne i pokazać, że świat jest kolorowy. Jeśli ktoś ma większy nos, to dlaczego nie można z tego powodu się uśmiechnąć?
- Jacka Gmocha, bo ma dużą szczękę, fajny nos i charakterystyczny uśmiech. Albo Roberta Kubicę, bo ma specyficzne, smutne oczy i garbaty nos. Trudno mi za to rysować Kamila Stocha, bo nie widzę w nim cech szczególnych.
- Kiedyś na studiach narysowałem na tablicy śp. profesora Mirosława Korolko. Jak wszedł do sali, to na mnie popatrzył i kazał mi zamknąć okno, bo jak powiedział "tu nie ma orłów, nie wylecą". Ale to było żartobliwe. W każdym razie żaden sportowiec jeszcze się nie obraził, ale zrobiłem właśnie quiz z karykaturami ludzi polskiego sportu...
Czy rozpoznasz ludzi polskiego sportu po karykaturach? [QUIZ]
- Jedno nie wyklucza drugiego. Robię obie rzeczy dla Sport.pl. Rysunki cieszą się dziś mniejszą popularnością niż memy, ale mają dla mnie większą wartość.
- Najbardziej popularny zrobiłem po meczu Brazylii z Polską w siatkówkę. Zestawiłem Jezusa ze Świebodzina z Jezusem w Rio i podpisałem "3:2". Obrazek dotarł na Facebooku do prawie 2 milionów osób i miał osiem tysięcy udostępnień.
Mem z Jezusami Piotr Kalisz
- Chwile są tylko na chwilę. Ale dobre rysunki wracają. Pamięta się np. rysunki Marka Raczkowskiego.
- Tylko po obejrzeniu obrazków Raczkowskiego myślę sobie "genialne". Podoba mi się też prostota i pomysłowość rysunków Mieczysława Wasilewskiego.
Piłka na aucie rys. Piotr Kalisz
- Lubię purnonsens, czyli dowcip polegający na niedorzeczności i spojrzeniu na rzeczywistość od drugiej strony. Lubię np. traktować dosłownie wyrażenia przenośne. Czyli "piłkę na aucie" przedstawiam nie jako futbolówkę poza boiskiem, tylko piłkę leżącą na dachu samochodu. Na studiach zajmowałem się tym rodzajem dowcipu, pracę magisterską napisałem o purnonsensie w twórczości Juliana Antonisza, który robił filmy bez kamery, rysowaną muzykę i maszyny do zdjęć dla niewidomych. Mój ulubiony typ humoru jest w książce "W oparach absurdu" Antoniego Słonimskiego i Juliana Tuwima. Znajdziemy tam np. odpowiedź, co podać do stołu, gdy przyjdą goście, a w domu nic nie ma.
- "Świeżo upieczoną indyczkę pokrajać w plasterki, wyłożyć na półmisek, ubrać kaparami i sałatą z pomidorów. Funt łososia, trzy pudełka sardynek, szczupaka na zimno, pasztet ze zwierzyny i kilka śledzi marynowanych, zimne mięsa - rozłożyć na półmiskach i rozstawić na stole. Kilka butelek wódki i wina, trochę owoców, czarna kawa i likiery - i ta zaimprowizowana naprędce kolacyjka zadowoli najwybredniejsze gusta" .
- "Ooo, jakie niewygodne to krzesło. Niedziwne! Usiadłem na kocie". Słonimski i Tuwim tłumaczyli, że zdolność do fantazjowania to u ludzi cecha wrodzona. Gdy jako dzieci bawimy się w konia, to się w niego przemieniamy. Zakładamy sobie niby-uzdę, bawimy się w Indian i kowbojów. Z czasem doroślejemy i stajemy się smutniejsi. Nie jesteśmy już tak kreatywni. Rysunki są dla mnie próbą zachowania w sobie tej dziecięcej fantazji. Poza tym, jeśli przyjmiemy, że świat jest odbiciem umysłu, to trzeba walczyć o to, żeby być weselszym, bo wtedy świat też jest taki. Nie jestem najweselszym człowiekiem na Ziemi, ale się staram i myślę, że dzięki rysunkom świat może stać się bardziej kolorowy.
- Można w różny sposób. Kilka miesięcy temu znajomi żegnali się z mieszkaniem. Zrobili dużą imprezę. Przyszło chyba z 50 osób, bo dla wielu to mieszkanie było bardzo bliskie. Chciałem zrobić coś wyjątkowego, bo byłem tam częstym bywalcem. Zadzwoniłem do klauna. Przyjechał o północy. Wszyscy skupili się w osiemnastometrowym pokoju. Wszedł klaun i zaczął żonglować piłkami, robił z balonów zwierzęta, uczył ludzi sztuczek.
- Niekoniecznie. Wyobraźnia bierze się raczej z fantazjowania, jak mogłaby wyglądać rzeczywistość, żeby była mniej szara. Jest mnóstwo artystów, którzy żyli lub żyją w izolacji. Daniel Johnston siedzi w domu, nagrywa genialne piosenki i rysuje. Ma zdiagnozowaną schizofrenię i chorobę dwubiegunową. Pisarz Raymond Roussel uważał, że wszystko jest wyobraźnią. Miał ciekawą metodę twórczą: pierwsze słowo kolejnego zdania było synonimem lub homonimem ostatniego wyrazu w poprzednim zdaniu. Nic w jego książkach nie pochodziło z rzeczywistości. Choć zjeździł cały świat specjalnie zaprojektowanym samochodem, to z niego nie wychodził.
- Chyba tak, choć pomysły wpadają mi często przypadkowo, a rysowanie to już drugorzędna sprawa. Ponoć mój najlepszy rysunek wymyśliłem tuż przed wizytą u znajomych. Oglądałem "Nagą broń" i usłyszałem zdanie: "humor dopisuje". W drodze do znajomych miałem już gotowy pomysł.
Jeśli komuś nie dopisuje humor... rys. Piotr Kalisz
- Raczkowskiego. Gość siedzi, patrzy się w okno. Nagle przychodzi do niego żona, o coś go prosi. Facet wstaje, idzie przetkać rurę pod zlewem. W tym momencie za oknem przelatuje UFO. Gość kończy przetykać, wraca, ale UFO już odleciało. Czasami przez szarą rzeczywistość tracimy coś metafizycznego. Dlatego jedynym sposobem jest ją sobie ubarwiać.
- Staram się to wypośrodkować, normalnie pracuję, myślę, że jestem samowystarczalny, ale zdarza mi się zatankować 45 litrów, zamiast za 45 złotych. Schodzę na ziemię coraz bardziej, ale nie mogę tak całkiem, bo wtedy przestałbym czuć się dobrze sam ze sobą. Zresztą, jakbym nie rysował, to pewnie i tak nagrywałbym piosenki. Zostało mi jeszcze 989.