Olimpia Piekary Śląskie - Wisła Płock 22:24 (8:10)

Dobra gra w obronie i świetna postawa w bramce Artura Górala to według trenera Bogdana Kowalczyka główne elementy, które dały Wiśle zwycięstwo. Nafciarze wczoraj pokonali w Piekarach Śląskich Olimpię.

Podopieczni Kowalczyka wygrali tylko dwoma bramkami. I właściwie można by się czepiać, że tylko dwoma. Można by, gdyby Wisła w tym meczu zagrała w optymalnym składzie. Ale w szeregach nafciarzy zabrakło Damiana Wleklaka, Bartosza Wusztera, Marka Witkowskiego. A z tych, którzy zagrali w Piekarach, kilku nie jest w pełnej dyspozycji. Dlatego przed tym spotkaniem kibice mieli spore obawy. Poza tym Bogdan Kowalczyk podkreślał, że Olimpia to waleczny i ambitny zespół i na pewno punktów nie odda za darmo.

Na początku meczu wydawało się, że nafciarze odniosą dość łatwe zwycięstwo. W 2. min było 2:0 dla Wisły. W 4. min Artur Góral obronił karnego, a minutę później bramkę zdobył Tomasz Paluch. Wicemistrzowie Polski prowadzili 3:0. Dopiero wtedy przebudzili się gospodarze. Zdobyli dwie bramki pod rząd i w 8. min było tylko 3:2 dla Wisły. Ale płocczanie szybko znowu odzyskali kilkubramkową przewagę. W 21. min wygrywali 8:4, minutę później 9:5. Gospodarze pokazali jednak, że są ambitni i nie złożyli broni. W efekcie podopieczni Kowalczyka na przerwę schodzili z zapasem tylko dwóch punktów.

Nie najlepszą grę pod koniec pierwszej połowy nafciarze przenieśli na początek drugiej części. Stracili dwie bramki, a Artur Niedzielski nie wykorzystał karnego. W 33. min zrobiło się 10:10. Taki rezultat podziałał mobilizująco na płocczan. Zwarli szeregi w defensywie, nie tracili bramek, za to sami je zdobywali. Po celnych rzutach Niedzielskiego, Łukasza Szczuckiego i Witalija Titova w 35. min było 13:10 dla Wisły. Ale znowu płocczanie się zdrzemnęli i gospodarze odrobili dwa punkty (38. min 13:12). A w 42. min był remis 15:15. Po następnych dwóch minutach wicemistrzowie kraju odskoczyli na dwa punkty. Jednak większej przewagi nie uzyskali. Co prawda prowadzili, ale tylko jedną-dwoma bramkami. Olimpia była więc tuż-tuż za Wisłą. W 54. min płocczanie prowadzili 21:20. Na szczęście celnie rzucili Michał Zołoteńko i Titov, a gospodarzom sztuka ta się nie udała, i w 56. min było 23:20 dla nafciarzy. Do końca meczu było jeszcze sporo czasu, ale podopieczni Kowalczyka nie dali już sobie wydrzeć zwycięstwa.

- Nie wolno takich meczów grać tak nerwowo - stwierdził po spotkaniu Bogdan Kowalczyk. - Moi zawodnicy nie dają sobie luzu. Zachowują się tak, jakby każdy mecz był spotkaniem o życie. Trzeba z tym skończyć. Bo może się tak zdarzyć, że ta nerwowość sprawi, iż przegramy mecz, którego nie powinniśmy przegrać.

Olimpia Piekary Śląskie - Wisła Płock 22:24 (8:10)

Olimpia: Donosewicz, Szenkel - Kempys 5, Miszka 2, Balicki 1, Zarzycki 2, Szolc 3, Chojniak 4, Przybylski 2, Wisiński 3, Tatz.

Wisła: Góral - Niedzielski 2, Kisiel, Titov 5, Paluch 7 (3 z karnych), Wiśniewski 1, Kuptel 3, Zołoteńko 2, Szczucki 2, Jankowski 2.

kary: Olimpia 6 min; Wisła 14 min.

Sędziowali: Grzegorz Budziosz (Wolica) i Tomasz Olesiński (Kielce).

Widzów: ok. 250.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.