Mirosław Szymkowiak: Uwielbiam Serie A

Po trzech latach gry w Wiśle Mirosława Szymkowiaka chcą we włoskiej Modenie. - Ale może za pół roku? - zastanawia się piłkarz.

Michał Białoński: Jak Pan zareagował na ofertę z Modeny?

Mirosław Szymkowiak: Jestem w szoku, bardzo się cieszę. Dotychczas w ogóle mnie nie wymieniano w transferowych spekulacjach. A przecież w Wiśle gram już trzy lata, natomiast w europejskich pucharach prawie siedem. Nagle przychodzi oferta, i to od razu z włoskiego klubu! To moja wyśniona liga. Zawsze podkreślałem, że uwielbiam Serie A, AC Milan, zaś moim idolem jest Paolo Maldini. Techniczny futbol prezentowany przez Włochów bardzo mi odpowiada.

Takiej propozycji pozazdrościłby Panu pewnie nawet Kamil Kosowski.

- Chyba tak, bo Serie A jest bez porównania atrakcyjniejsza niż Bundesliga. We Włoszech co tydzień grasz mecz z taki firmami, jak Juventus, Parma. Inter, Milan. Sprawdziłem sobie już ostatnie wyniki Modeny. Po porażkach z Juventusem i Milanem 0:2 Modena spadła na 11. miejsce.

Przeprowadzi się Pan do Włoch?

- Na razie nic nie wiem. Jest oferta, kluby będą rozmawiały. Jednocześnie negocjuję z Wisłą nowy kontrakt. Wisła to stabilny klub, a dla zawodnika to najważniejsze. Poza tym nie powiem, że obiecałem sobie, ale mam zdecydowany zamiar, aby jeszcze raz zdobyć mistrzostwo Polski, a później awansować do Ligi Mistrzów. Później mogę jechać do Modeny. Byłby czas poduczyć się języka, może Mauro Cantoro mi w tym pomoże. Nie ma nic gorszego, niż trafić do obcego kraju bez znajomości języka. Cztery miesiące wyjęte z życia. Włosi mogliby na mnie poczekać, bo w lipcu będę tylko o pół roku starszy. Na razie mam 27 lat.

Jak Pana mięśnie brzucha?

- Koledzy mają urlop, zaś mnie czeka 40 dni rehabilitacji w klubie. Codziennie pod kierunkiem Janusza Trytka [fizykoterapeuta Wisły - przyp. red.] ćwiczę mięśnie brzucha i grzbietu. Nie rozumiem tych, którzy zarzucają mnie i Maćkowi Żurawskiemu, że nie chce nam się jechać na zgrupowanie kadry. Dla mnie reprezentacja zawsze była numerem jeden, ale co mam zrobić, jak brzuch nieraz tak boli, że trudno zakaszleć, schylić się, nie mówiąc już o wyjściu do toalety. Przez mięśnie brzucha ostatnie mecze grałem kiepsko. Przecież "Żuraw" musiał za mnie wykonywać większość stałych fragmentów gry. Tak mnie bolało.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.