Mariusz Wlazły po debiucie w Skrze Bełchatów

Wlazły zdobył ponad trzy miesiące temu złoty medal mistrzostw świata juniorów rozgrywanych w Teheranie. Wtedy był jeszcze zawodnikiem SPS Automark Zduńska Wola. Ten utalentowany siatkarz kilkanaście dni temu przeszedł do czołowej drużyny PLS - Skry Bełchatów. W drużynie prowadzonej przez Ireneusza Mazura zadebiutował w sobotę w spotkaniu z Ivettem Jastrzębiem Borynia. Wlazły ma 20 lat, 195 cm wzrostu i waży 80 kg. Imponujący jest jego zasięg w wyskoku do ataku - aż 355 cm. To jedno z najlepszych osiągnięć w Polsce.

- Przede wszystkim cieszę się, że występuję w PLS. Nie mogę być jednak do końca zadowolony, bo nie grałem tak, jakbym sobie tego życzył - mówi Wlazły. - Przejście z drużyny I ligi do elity siatkarskiej, to naprawdę duży przeskok. Liczę jednak na to, że dam sobie radę i z meczu na mecz będzie coraz lepiej.

Jak debiut Wlazłego ocenia trener Mazur? - Po jednym spotkaniu nie da się ocenić zawodnika. Na pewno Mariusz musi się zaaklimatyzować w Skrze. Gra w PLS, to przecież nie jest zabawa. Mamy w drużynie określone zasady i żelazną dyscyplinę. Wierzę jednak, że jego możliwości i talent pozwolą mu szybciej zaadoptopwać się w naszej drużynie. On na razie uprawia taką wesołą siatkówkę - lubi grać wysoko, mocno, ponad blokiem. Tyle tylko, że w PLS to nie wystarczy, bo rywal może go zablokować i robi się kłopot. Na pewno jednak będzie się szybko uczył - mówi szkoleniowiec.

Co na to Wlazły? - Zgadzam się z trenerem. Muszę wejść z odpowiedni rytm i dostosować się do wysokiego poziomu. Dam sobie radę - zapewnia debiutant.

Wlazły spotkał w Skrze kolegów, z którymi sięgał po złoty medal mistrzostw świata juniorów: Bartłomieja Neroja , Dariusza Szulika i Michała Ruciaka. - To na pewno pomaga, zresztą wszyscy w zespole dobrze mnie przyjęli - twierdzi Wlazły.

Copyright © Agora SA