Tak relacjonowaliśmy wydarzenia z gali KSW 31 na żywo.
Eksperci zadawali sobie wiele pytań przed walką Mariusza Pudzianowskiego z Rollesem Gracie. Członek utytułowanej rodziny, która uważana jest za twórców brazylijskiego jiu-jitsu miał sprawdzić prawdziwą wartość Polaka. Popularny "Pudzian", jak sam przyznał, szykował się na najdłuższą walkę w karierze. Tak jak zapowiadał, wszedł do oktagonu spokojnie i z rozwagą, choć ta minęła wraz z pierwszym gongiem.
Pudzianowski błyskawicznie ruszył na rywala i po ośmiu sekundach wyprowadził zabójczy cios, który powalił Graciego na ziemię. Brazylijczyk przez długi czas nie wiedział, co się dzieje, a gdy doszedł do siebie, sędzia trzymał już w górze rękę Pudzianowskiego. To był nokaut wieczoru, godny najlepszej federacji mieszanych sztuk walki na świecie. - "Polska górą. Nie dajemy się. Walczymy" - powiedział po walce "Pudzian".
Jedno jest pewne. Tomasz Drwal i Michał Materla nie zawiedli pokładanych w nich nadziei. Walka od początku toczona była w bardzo szybkim tempie. Drwal dawał się rywalowi we znaki w stójce, a mistrz KSW odpowiadał świetnym parterem.
Przez długie trzy rundy obaj zawodnicy byli mocno rozbici i gdy wydawało się, że o zwycięstwie zadecydują sędziowie, do akcji wkroczył Michał Materla.
Zawodnik ze Szczecina w końcówce trzeciej rundy popisał się fantastyczną akcją. Założył rywalowi "krucyfiks" (technika w parterze, z której można zastosować dźwignie na kark lub duszenie. Wyglądem przypomina krzyż) i zaczął obijać głowę bezbronnego Drwala. Sędzia czekał na rozwój sytuacji, a gdy stwierdził, że Drwal obrywa zbyt mocno, przerwał pojedynek.
Karol Bedorf w prezencie od przedstawicieli KSW otrzymał łatwą walkę z Peterem Grahamem - zawodnikiem, który na 18 stoczonych pojedynków wygrał zaledwie 10. Dominujący od trzech lat w federacji KSW Bedorf był więc zdecydowanym faworytem tego starcia. Jednak było tak tylko do pierwszego gongu.
Z każdą minutą walki Graham łapał coraz więcej pewności siebie i w stójce zdominował wolnego, przewidywalnego Polaka. Na szczęście cięższy Bedorf wykorzystał przewagę, jaką dawał mu parter, i najgorsze momenty przetrwał właśnie w tej pozycji. Ostatecznie wygrał na punkty, ale dobrego wrażenia po sobie nie zostawił.