Udana zabawa na meczu bokserów i żużlowców

Konto Katolickiego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego zostanie zasilone o 5690 złotych. Tyle zebrano podczas niedzielnego meczu bokserzy kontra żużlowcy

- Już po raz kolejny mieszkańcy naszego miasta potwierdzili, że nie są obojętni na sprawy najbiedniejszych - mówił po zakończeniu niedzielnego spotkania pomysłodawca imprezy Marcin Najman. - Cieszę się, że aż tyle osób odpowiedziało na nasze zaproszenie i przybyło do hali Polonia.

Na trybunach zasiadło blisko 2000 osób, by dopingować zespoły żużlowców prowadzonych przez trenerów Jana Drapaka i Andrzeja Jurczyńskiego oraz bokserów, których na parkiet wyprowadził Henryk Średnicki. Ten ostatni w przerwie meczu wystawił do licytacji swoje rękawice, w których odnosił historyczne sukcesy. Zostały one sprzedane za... 1050 zł.

Mecz już po raz drugi w historii zakończył się zwycięstwem żużlowców. Pokonali oni bokserów 9:4. - Daliśmy im po prostu wygrać - usprawiedliwiał pół żartem, pół serio porażkę Przemysław Saleta, bramkarz drużyny bokserów. - Nie chcieliśmy sprawiać częstochowianom przykrości po zwycięskim sezonie żużlowym. Wie pan, jak reagują rozsierdzeni kibice po porażce swojej ukochanej drużyny. A w hali było naprawdę wiele osób!

Ze zdaniem Salety nie zgodził się strzelec dwóch goli dla biało-zielonych, dyrektor CKM Włokniarz Lech Małagowski. - Byliśmy lepsi - podkreślał. - Sport ma to do siebie, że trzeba chcieć zwyciężać. A my chcieliśmy wygrać. Drogą do sukcesu była nasza technika oraz szybkość. Chociaż mieliśmy gorsze warunki fizyczne od bokserów, ponownie udało się ich pokonać.

Czy w kolejnych latach będą podobne mecze? Marcin Najman nie wyklucza. - Być może znów zagramy w piłkę, a może zmienimy dyscyplinę. Świta mi taka myśl, aby teraz żużlowców zaprosić na tor, jednak nie ścigalibyśmy się na motocyklach, tylko na quadach - mówi.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.