Boisko Legii obciążane ponad miarę

W tym sezonie płyta boiska Legii była obciążana dwukrotnie bardziej aniżeli w poprzednich. Grały u nas Polonia, Świt i ostatnio reprezentacja. Ale mieliśmy szczęście. Murawa nie ucierpiała, bo lepsze, niż się spodziewaliśmy, były warunki atmosferyczne - mówi dyrektor administracyjny Legii Włodzimierz Leśniewski

Biega się ciężko

Osiem meczów Legii, trzy Świtu, po jednym Polonii i reprezentacji. Czy murawa boiska przy Łazienkowskiej to wytrzymała? Mieliśmy szczęście, pogoda nam dopisała - mówi dyrektor administracyjny Legii Włodzimierz Leśniewski. - Zakładamy najdłuższe kołki, a i tak zapadamy się w tej mazi. Boisko nadaje się do renowacji - twierdzi Marek Jóźwiak

W sobotę Legia kończy sezon ligowym meczem z Dospelem Katowice. Czy 90 minut gry na rozmokłym boisku nie spowoduje zniszczenia murawy? W marcu 1996 r. warszawska drużyna grała w ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Panathinaikosem Ateny. Po tamtym spotkaniu rozegranym w anormalnych warunkach na boisku jeszcze przez pół roku brakowało trawy, płyta była totalnie zniszczona.

W rundzie wiosennej ubiegłego sezonu na Legii rozegrano tylko osiem spotkań. Tej jesieni przy Łazienkowskiej było już 13 meczów, nie licząc treningów. - Jak na takie obciążenie to nasza murawa jest bardzo dobra. O wiele lepsza, niż można było się spodziewać. Ale przyznaję, że mieliśmy szczęście. W czasie gdy boisko było obciążane ponad miarę - gdy rolę gospodarza oprócz Legii pełniły także Świt i Polonia - nie padało. Przed sobotnim meczem należycie nie działa może odwodnienie, tam i ówdzie trzeba będzie trochę podsypać piaskiem, ale grać można, i to spokojnie - mówi dyrektor Leśniewski. - Gorzej zrobiłoby takie natężenie spotkań wiosną, ale o tej porze roku już nam to nie zaszkodzi. W tej chwili i tak nie ma wegetacji, więc to, co teraz zostanie wdeptane, wiosną i tak wyjdzie na powierzchnię.

- Poza tym nasz trawnik jest dobrze usadowiony, więc wszelkie obciążenia dają się nam we znaki mniej niż na innych obiektach. Czy położenie boiska jest lepsze niż np. na Polonii? O, my wszystko mamy lepsze niż na Polonii - dodaje dyrektor administracyjny Legii.

Dyrektorowi boisko się podoba, ale to nie on na nim gra. - Dobra nawierzchnia to jest na boisku bocznym. Na głównym wszystko wygląda dobrze z góry, z bliska znacznie gorzej. Po pięciu minutach biegania robi się jedno wielkie błoto - żali się obrońca Marek Jóźwiak. - Zakładamy najdłuższe kołki, jak to tylko możliwe, a i tak zapadamy się w tej mazi. Biega się tak ciężko, że człowiek po 90 minutach gry czuje się tak, jakby grał dodatkowo 40. Trawa jest jakaś taka pulchna, zepsuł się chyba system odprowadzania wody. Kiedyś wsiąkała w grunt, a teraz nie. Moim zdaniem boisko nadaje się do renowacji, tylko chyba nikt nie ma pomysłu, jak to zrobić. Z roku na rok jest coraz gorzej - dodaje jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy Legii.

Kilka miesięcy temu prezes Edward Trylnik negocjował zainstalowanie przy Łazienkowskiej podgrzewanej płyty. Do końca roku Legia miała mieć aż dwa takie boiska. Teraz jest to nierealne. Nie tylko dlatego, że rok już się kończy. Minimalny koszt takiej inwestycji przekracza 1 mln zł, a specjaliści twierdzą, że samo podgrzewanie nie wystarczy. Potrzebny byłby drenaż w głąb ziemi, co oczywiście zwiększyłoby koszty. A klub tonie w wielomilionowych długach. Także wobec zawodników. - W tej chwili podstawowym problemem jest nieunormowana sprawa własności gruntu. Trudno robić remont generalny w nieswoim mieszkaniu. Ale wierzymy, że szybko zostanie wybudowany nowy stadion i wtedy sprawa wróci - mówi prezes Trylnik.

- Prawdę mówiąc, w naszych warunkach podgrzewana płyta nie jest najbardziej istotna. Takie mecze jak z Panathinaikosem czy kiedyś z Dynamem Tbilisi zdarzają się raz na trzy-cztery lata. Bardziej przydałyby się nam ze dwa boiska ze sztuczną trawą mającą atest FIFA. Takie ma już Wisła Kraków - mówi Leśniewski. - Można na nich grać w najgorszych warunkach. Tylko że na takiej nawierzchni piłka w końcowej fazie dostaje zbytniego poślizgu i to nie podoba się piłkarzom. Grają więc na takiej nawierzchni, jaką mają.

Legia obserwuje Białorusinów

Podczas dzisiejszego eliminacyjnego meczu młodzieżowych mistrzostw Europy we Wronkach menedżer Legii Janusz Olędzki będzie obserwować dwóch reprezentantów Białorusi. Pierwszy to lewy obrońca, względnie pomocnik Dmitrij Mołosz. Drugi to napastnik Paweł Bieganskij, który w sobotę w Mińsku zagrał 80 minut (Mołosz był rezerwowym). Obaj są zawodnikami BATE Borisow. Kasety z ich występami od pewnego czasu znajdują się już przy Łazienkowskiej. Przez dwa sezony grał w Legii (i to dobrze) Siergiej Omieljańczuk. Reprezentanta Białorusi sprzedano do Arsenału Kijów za 300 tys. euro.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.