Jabłoński i Puchar Ameryki

Karol Jabłoński, żeglarz z Tałt, mieszkający w podolsztyńskim Łupsztychu, już niebawem wraz z rodziną przeprowadzi się do Włoch

Powodem przenosin Jabłońskich jest udział Karola w przygotowaniach i starcie w 32. edycji regat Pucharu Ameryki we barwach włoskiego syndykatu Toscana Challenge. Jabłoński, od roku lider światowego rankingu sterników match-racingowych, złożył podpis pod porozumieniem w tej sprawie, w trakcie rozmów w Rzymie i Pizie.

- Porozumienie to nie to samo co kontrakt, ale po wizycie we Włoszech jestem bliski jego podpisania - powiedział Karol Jabłoński. Jest jednak jeszcze parę spraw do ustalenia. Ja mam swoje aspiracje, syndykat Toscana Challenge ma z kolei swoje oczekiwania, więc trzeba to wszystko poukładać, aby potem nie było wzajemnych pretensji. Sądzę, że do 22 listopada, kiedy to planowana jest w Mediolanie konferencja prasowa, większość podstawowych spraw wyjaśni się. Do tej pory jestem zobligowany do zachowania wielu szczegółów i ustaleń dla w tajemnicy.

W przypadku podpisania kontraktu, Jabłoński nie będzie musiał starać się o włoskie obywatelstwo, gdyż uległ zmianie regulamin Pucharu Ameryki. Natomiast będzie musiał zamieszkać we Włoszech na okres co najmniej trzech lat. A to wiąże się z wyjazdem z Polski całej rodziny.

- Nie wiem jeszcze kiedy będziemy musieli wyjechać ale sądzę, że na razie będzie to głównie mnie dotyczyło - mówi Karol Jabłoński. - Rodzina dojedzie nieco później, a to choćby dlatego, że córka Paola powinna dokończyć rok szkolny. Przeprowadzka będzie jednak konieczna. Patrzę jednak na nią optymistycznie, bo Włochy to świetny kraj i wielu Polakom, weźmy choćby Zbigniewa Bońka, udało się tam zaaklimatyzować. Sądzę, że i nam się to uda.

- Przyznaje, że kiedy współpraca Karola z Włochami stała się faktem, zaczęłam się nieco obawiać wyjazdu - mówi Iza Jabłońska, żona Karola. - Cieszę się oczywiście, bo dla Karola start w Pucharze Ameryki to wielka szansa i wyzwanie, ale dla naszej całej rodziny wyjazd to też prawdziwa rewolucja. Musimy się tam po prostu przenieść i tam żyć. Dla mnie oznacza to rezygnację z pracy zawodowej w kraju, a dla dzieci z kolei zmianę szkoły.

Przygotowania do startu w Pucharze Ameryki będą bardzo absorbujące. Nie wiadomo więc czy Karol, siedmiokrotny mistrz świata w klasie DN oraz mistrz i brązowy medalista mistrzostw świata w match racingu, znajdzie czas na bojery i starty w regatach meczowych.

- O bojerach będę musiał niestety zapomnieć i to na cztery lata - mówi Karol Jabłoński. - I to wiem już na pewno. Mam natomiast nadzieję, że uda mi się wystartować w wybranych choć regatach match racingowych.

Na pytanie czy w tej sytuacji definitywnie zrezygnował z polskiego teamu, Jabłoński powiedział:

- Nie ma pewności, czy na polski projekt startu załogi w najbliższych regatach Pucharu Ameryki zdoła się zgromadzić odpowiedni budżet, a ja nie mogę czekać. Mam swoje pięć minut i chciałbym ten czas wykorzystać. Nie chcę oglądać tej imprezy w telewizji. Mam szansę w niej wystartować, a to nie jest takie łatwe. Lista oczekujących żeglarzy, zwłaszcza sterników, na taką propozycję, jest bardzo długa.

W finałowej batalii 31. regat o Puchar Ameryki, która odbyła się na przełomie lutego i marca u wybrzeży Auckland (Nowa Zelandia), szwajcarski syndykat Alinghi Challenge wygrał z broniącym trofeum Teamem New Zealand 5:0.

Ponowna rywalizacja o najstarsze na świecie trofeum sportowe, ufundowane przez królową Anglii Wiktorię 133 lata temu, rozpocznie się w 2007 roku. 15 grudnia 2003 roku obrońcy Pucharu Ameryki podadzą do publicznej wiadomości akwen, na którym rozgrywane będą

regaty.

Pod koniec marca Szwajcarzy wybrali z licznych ofert osiem miast: Lizbonę, Marsylię, Neapol, Palma de Mallorcę, Walencję, Barcelonę, Porto Cervo (Sardynia) i Toskanię-Elbę. W połowie czerwca "okroili" liczbę kandydatów do pięciu. Odpadło trzech ostatnich.

Zdaniem Karola Jabłońskiego największe szanse ma Walencja.

pap

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.