Sylwetka bramkarza Polonii Pawła Kieszka

- Kiedy oglądałem mecz Wisły z Lazio Rzym, to mówiłem do kolegi, że fajnie byłoby zagrać przeciw Wiśle i na przykład obronić karnego Żurawskiego. No i stało się. Zagram z Wisłą, ale wcale tego się nie boję - mówi pierwszy od wtorku bramkarz Polonii Paweł Kieszek.

Na pierwszy trening do Polonii przyprowadzili go koledzy, ale tak naprawdę olimpijska reprezentacja Polski, która w 1992 roku zdobyła srebrny medal w Barcelonie. - Nie pamiętam już nawet, w której klasie wtedy byłem, ale pamiętam, że po tym sukcesie chciałem grać w piłkę - opowiada bramkarz Polonii.

Pierwsze treningi prowadził z nim Piotr Strejlau, syn Andrzeja, byłego trenera reprezentacji Polski, dziś rzecznik prasowy Legii. - Kieszek? Nazwisko kojarzę - wspomina Strejlau. - Tak, to był taki młody, bardzo ruchliwy i zdolny chłopak - dodaje.

Po kilku miesiącach Kieszek pożegnał się z zespołem "Czarnych Koszul". - Graliśmy na hali. Wpuściłem parę bramek. Chłopaki z drużyny mówili, że to wszystko przeze mnie, no to ja się wkurzyłem. Powiedziałem, że jak tak mówicie, to ja nie będę tu więcej grał.

Na dwa lata przeszedł do Marymontu Warszawa. Tam trener Kazimierz Stępień, dostrzegając jego talent, postanowił pracować z nim indywidualnie. - On powiedział do mojej babci, że zrobi ze mnie bramkarza. Po treningach drużyny zostawaliśmy i trenowaliśmy sami, trzy razy w tygodniu - mówi Kieszek. W Marymoncie nie grał tylko jako bramkarz. Z konieczności był też wystawiany na pozycji napastnika i stopera. - Lepiej czułem się jako stoper - przyznaje.

Wrócił do Polonii po dwóch latach, w 1997 roku - Polonia stawała się wtedy mocnym klubem. To był dla mnie awans - tłumaczy.

Od tego czasu do lipca tego roku trenował go Jerzy Domaradzki, obecnie trener czwartoligowych rezerw "Czarnych Koszul". - Paweł zawsze był dobry, ale najważniejsze, że nigdy się nie zatrzymywał, cały czas szedł do przodu, aż skończyło się tym, że awansował do pierwszej drużyny - opowiada Domaradzki. - Wyróżniał się zawsze zdolnościami akrobatycznymi i świetną grą nogami, a ta ostania umiejętność w nowoczesnej piłce to rzecz najbardziej ceniona.

W lipcu w Polonii trenowało kilku bramkarzy, ale co chwila któryś z nich znikał. Najpierw klub - z braku pieniędzy - nie przedłużył kontraktu z Robertem Mioduszewskim, potem za samowolny wyjazd na testy do austriackiego klubu Salzburg zdyskwalifikowany został Robert Gubiec, kibice nie chcieli widzieć w zespole Łukasza Załuski z Legii, a Boris Pesković został zdyskwalifikowany przez PZPN za udział w aferze barażowej Świtu Nowy Dwór.

- Wróciłem właśnie z wakacji i dowiedziałem się, że jadę na obóz z pierwszą drużyną. Ucieszyłem się. Pomyślałem sobie: no dobrze, będę chociaż czwartym bramkarzem, ale ile się przy tym nauczę. Aż w końcu okazało się, że mam zagrać w meczu z Radomskiem w Pucharze Polski - tłumaczy Kieszek.

Było to jedyne zwycięstwo Polonii w tym sezonie... Do wtorku, kiedy ponownie w bramce stanął 19-letni wychowanek "Czarnych Koszul". Przez przypadek albo raczej na skutek zbiegu okoliczności.

W dniu meczu trener Krzysztof Chrobak odsunął od drużyny Gubca. Kieszek o tym, że zagra, dowiedział się pięć godzin przed meczem. - Brzuszek bolał jak przed klasówką w podstawówce albo liceum, ale to tylko do pierwszego gwizdka - powiedział tuż po meczu. Strachy na lachy. Kieszek był najlepszym piłkarzem na boisku. Stał się bohaterem dnia na Konwiktorskiej. Kibice po każdej interwencji skandowali jego nazwisko.

- Wiedzieliśmy, że to ciekawy bramkarz, gdyby miał większe doświadczenie, wystawilibyśmy go wcześniej. - mówi trener Polonii Krzysztof Chrobak.

Jest przesądzone, że przeciw mistrzom Polski Kieszek wyjdzie ponownie w pierwszym składzie Polonii. - Kiedy oglądałem mecz Wisły z Lazio Rzym to mówiłem do kolegi, że fajnie byłoby zagrać przeciw Wiśle i na przykład obronić karnego Żurawskiego. No i stało się. Zagram z Wisłą, ale wcale tego się nie boję - zapowiada. - Znów trzeba będzie popracować trochę nad jego psychiką. Najważniejsze jednak, że w meczu z Odrą pokonał pewną barierę stresu - tłumaczy Chrobak.

Ale sam mecz z Wisłą nie jest dla młodego debiutanta Polonii jedyną korzyścią z gry w pierwszej drużynie. Jako junior przez sześć lat trenował na piaszczystym bocznym boisku Polonii. - Moje kolana na tym ucierpiały. Padałem na kamyki i miałem mnóstwo stłuczeń. Dziś trenuję już na trawie. Wreszcie jest miękko i łagodnie.

Przedsprzedaż na Wisłę

Od dziś można nabywać w przedsprzedaży bilety na niedzielny mecz Polonia - Wisła Kraków (godz. 18.10 - ul. Konwiktorska 6). Sprzedaż w budynku klubowym będzie prowadzona w czwartek i piątek w godz. 12-18, w sobotę i niedzielę od godz. 11.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.