Fanom kolarstwa w wydaniu ekstremalnym Kollbek jest znany od dawna, bo jeździć zaczął pod koniec XX wieku. Kariera 31-latka na dobre rozwinęła się kilka lat temu, gdy wyjechał z Polski.
Tu mamy historię, jakich wiele. Zwiedzić Kraków przyjechała dziewczyna ze Stanów i tak zawróciła chłopakowi w głowie, że ten rzucił dla niej wszystko. To znaczy prawie wszystko, roweru - na szczęście - nie.
No właśnie, na pewno na szczęście? Sam Kollbek przeżywa właśnie moment największej popularności w życiu. W piątek opublikował na Instagramie film, który pokazują media z całego świata.
Wszędzie - i na profilach społecznościowych kolarza, i w wielkich serwisach, które piszą o jego wyczynie i ten wyczyn pokazują - trwają dyskusje. Jedni Kollbekiem się zachwycają, pisząc, że inspiruje, inni twierdzą, że igra z losem.
Bezsprzeczne jest, że wyczyn sportowca porusza. Do tego stopnia, że na niedzielę Kollbek został zaproszony do najsłynniejszej telewizji śniadaniowej USA - "Good Morning America" (program od 1975 roku emituje sieć ABC). "Kto by pomyślał, że to wideo tam mnie zaprowadzi" - dziwi się bohater.
"Między przygodą a szaleństwem jest cienka granica" - takimi słowami wideo z Sedony zapowiada "Huffington Post".
Internetowy gigant rozumie, dlaczego Kollbek uznał ten przejazd za jedną z najbardziej przerażających rzeczy, jakie zrobił. "Wierzymy ci. Od samego oglądania pocą nam się dłonie" - piszą dziennikarze. I przytaczają e-mailową korespondencję z kolarzem. "Byłem przekonany o swoich umiejętnościach i blokowałem myśli o niebezpieczeństwie. Koncentrowałem się tylko na szlaku, a nie na przerażającej przestrzeni wokół mnie" - napisał do redakcji.
"Huffington Post" wyjaśnia też, jak technicznie nagrany został przejazd. Otóż kamerę umieszczono w dronie. "Nie mogę uwierzyć, że nie wyposażyło cię GoPro" - pisze jeden z użytkowników na Instagramie Kollbeka. Faktycznie szkoda, nagranie z kamery na głowie kolarza mogłoby być jeszcze lepsze.