Kolarstwo. Michał Kollbek zadziwił jazdą po górskiej ścianie

"To jedna z najbardziej przerażających rzeczy, jakie zrobiłem na rowerze" - pisze na Instagramie Michał Kollbek. Urodzony w Krakowie kolarz górski zrobił sobie "wycieczkę" po pionowym urwisku wzgórz White Line w Arizonie. "Jasna cholera, masz cojones!" - piszą ludzie w komentarzach do filmu z jego przejazdu. Ale nie brakuje i takich, którzy sprawę podsumowują krótkim "Idiota".

Fanom kolarstwa w wydaniu ekstremalnym Kollbek jest znany od dawna, bo jeździć zaczął pod koniec XX wieku. Kariera 31-latka na dobre rozwinęła się kilka lat temu, gdy wyjechał z Polski.

Tu mamy historię, jakich wiele. Zwiedzić Kraków przyjechała dziewczyna ze Stanów i tak zawróciła chłopakowi w głowie, że ten rzucił dla niej wszystko. To znaczy prawie wszystko, roweru - na szczęście - nie.

No właśnie, na pewno na szczęście? Sam Kollbek przeżywa właśnie moment największej popularności w życiu. W piątek opublikował na Instagramie film, który pokazują media z całego świata.

Wszędzie - i na profilach społecznościowych kolarza, i w wielkich serwisach, które piszą o jego wyczynie i ten wyczyn pokazują - trwają dyskusje. Jedni Kollbekiem się zachwycają, pisząc, że inspiruje, inni twierdzą, że igra z losem.

Bezsprzeczne jest, że wyczyn sportowca porusza. Do tego stopnia, że na niedzielę Kollbek został zaproszony do najsłynniejszej telewizji śniadaniowej USA - "Good Morning America" (program od 1975 roku emituje sieć ABC). "Kto by pomyślał, że to wideo tam mnie zaprowadzi" - dziwi się bohater.

"Między przygodą a szaleństwem jest cienka granica" - takimi słowami wideo z Sedony zapowiada "Huffington Post".

 

Internetowy gigant rozumie, dlaczego Kollbek uznał ten przejazd za jedną z najbardziej przerażających rzeczy, jakie zrobił. "Wierzymy ci. Od samego oglądania pocą nam się dłonie" - piszą dziennikarze. I przytaczają e-mailową korespondencję z kolarzem. "Byłem przekonany o swoich umiejętnościach i blokowałem myśli o niebezpieczeństwie. Koncentrowałem się tylko na szlaku, a nie na przerażającej przestrzeni wokół mnie" - napisał do redakcji.

"Huffington Post" wyjaśnia też, jak technicznie nagrany został przejazd. Otóż kamerę umieszczono w dronie. "Nie mogę uwierzyć, że nie wyposażyło cię GoPro" - pisze jeden z użytkowników na Instagramie Kollbeka. Faktycznie szkoda, nagranie z kamery na głowie kolarza mogłoby być jeszcze lepsze.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.