Jednak obowiązki trenera i zawodnika, w dwóch odległych o trzy godziny drogi miastach są raczej niemożliwe do pogodzenia. - Właśnie o to chodzi. Musiałem zdecydować się na jedno z tych zajęć. W tym sezonie będę grał w Legii - zdrowie jeszcze mam i wiem, że jestem przydatny - twierdzi Sinielnikow, który urodził się na Białorusi, ale od 1992 roku gra w Polsce. Dziewięć lat spędził w Białymstoku (do dzisiaj tam mieszka), dwa ostatnie sezony spędził w Warszawie.
34-letni koszykarz przez trzy tygodnie przygotowywał Branickiego do sezonu, jednak kiedy wyjaśniła się sytuacja Legii (po trzech przełożonych meczach wreszcie rozpoczęła grę w pierwszej lidze) pracę w Białymstoku zawiesił na czas nieokreślony. - Chciałbym oczywiście spróbować sił jako trener, ale nie interesują mnie na razie zespoły z najwyższych lig, wolę pracować z młodzieżą - mówi koszykarz, który przypomina jednak, że dopóki starczy mu sił zamierza jeszcze pograć.
Na razie odbyła się pierwsza kolejka podlaskiej III ligi. Branicki rozgromił w derbowym spotkaniu zespół U Cezara Białystok 87:36. - Na tym meczu akurat jeszcze byłem (Legia wtedy pauzowała - ceg.), ale na co dzień nie będę potrzebny - twierdzi Sinielnikow. - Drużynę prowadzi Andrzej Kościuczyk, ja koncentruję się na Legii - powtarza koszykarz.
Sinielnikow, jeden z najlepiej wyszkolonych technicznie graczy w Polsce, swoich szkoleniowych umiejętności próbował już wcześniej - na treningach, czy obozach Legii, to właśnie on prowadził te fragmenty treningu, na których zespół ćwiczył kozłowanie.
- Czuję, że mam coś do przekazania tym młodym zawodnikom - mówi rozgrywający warszawskiego zespołu. W zespole Branickiego poza doświadczonymi Marcinem Krajewskim i Tomaszem Kujawą grają praktycznie sami (byli lub obecni) juniorzy. Sinielnikow poza trenowaniem zajmuje się także sprawami organizacyjnymi, jest jednym z założycieli klubu. - Zebrała się grupa fajnych ludzi, są pieniądze pozwalające myśleć o awansie do II ligi - mówi koszykarz, który jest także członkiem zarządu klubu.