Rozmowa z Włodzimierzem Trzeciakiem

Trener Julity Tkaczyk Włodzimierz Trzeciak uważa, że na mistrzostwach świata w Paryżu sędziowie skrzywdzili jego podopieczną. Mimo to Tkaczyk potwierdziła, że wciąż należy do światowej czołówki

Jacek Bednarczyk: Julita wywalczyła w Paryżu kolejny medal w prestiżowej imprezie. Czy jesteś zadowolony z jej startu?

Włodzimierz Trzeciak: - Julita mogła i powinna wystąpić w finale. Po wygraniu z silną reprezentantką Kazachstanu naprzeciw niej stanęła Węgierka - Szilvia Csicsley. W dotychczasowych konfrontacjach to ona była na ogół górą, ale z każdej potyczki wyciągaliśmy wnioski. Pojedynek półfinałowy w Paryżu był wyrównany. Momentami Węgierka walczyła nieczysto. Uciekała z planszy, klinczowała. Byłem przekonany, że tym razem to Julita będzie się cieszyć ze zwycięstwa. Zasłużyła na nie! Sędziowie orzekli jednak inaczej i mam do nich o to pretensje. Zresztą w opinii bezstronnych obserwatorów zwycięstwo należało się Polce.

Jednym zdaniem - masz zastrzeżenia do pracy sędziów?

- Nie tylko ja. Podobnych sytuacji było wiele. Wracając do wątku węgierskiego: reprezentacja tego kraju stoi znacznie wyżej w rankingi dyscypliny i na każdych zawodach może wystawić większą grupę arbitrów. We Francji było np. dwóch Polaków i siedmiu Węgrów. Widziałem, że podczas walki Julity niektórzy z nich rozmawiali z arbitrami orzekającymi. To nie fair.

Twoja podopieczna startowała również w dość nietypowej konkurencji - aerokick boxingu, zajmując piąta lokatę.

- Dyscyplina ta funkcjonuje na mistrzostwach od dwóch lat. Julita prowadzi w Radomiu zajęcia z aerobiku i mam wrażenie, że czuje go doskonale. Połączenie sportów walki z muzyką wygląda bardzo efektownie. W Paryżu zaprezentowała niezły układ, ale sędziowie uznali, że nie na medal.

Reprezentacja Polski wywalczyła 11 medali. Czy był to udany start naszych zawodników?

- Wręcz przeciwnie, jeden ze słabszych występów w historii.

Były sygnały, że Francuzi nie wysilili się zbytnio przy organizacji zawodów.

- Przyznam szczerze, że dawno już na tej rangi imprezie nie widziałem takiego chaosu. Walki odbywały się w jednej dużej hali, gdzie ustawionych było ciasno kilka ringów. Niektóre pojedynki spiker odwoływał w ostatnim momencie. W takim klimacie trudno było skoncentrować się wyłącznie na aspekcie sportowym.

Dość często bierzesz udział w imprezach międzynarodowych. Czy dostrzegasz jakieś istotne zmiany w dyscyplinie. Jaki są obecne tendencje?

- Na większości zawodów dominują zawodnicy z Rosji i byłych krajów ZSRR. Są silni i znakomicie wyszkoleni technicznie. To element, który zawsze decydował o sukcesie.

Jakie są plany startowe Julity w tym roku?

- Moja podopieczna znów potwierdziła, że należy do światowej czołówki. W Paryżu - jak to często bywa - została rozstawiona w trójce najlepszych. To był bardzo udany sezon. Występem we Francji zakończyła starty w grupie zawodowej. Niewykluczone jednak, że weźmie jeszcze udział w jakieś imprezie, ale już wśród amatorów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.