I liga. Wisła Kraków - Górnik Łęczna 4:0

Grający bez sześciu zawodników z podstawowego składu Górnik Łęczna okazał się być słomianym wiceliderem. Wisła bez trudu strzeliła dwa gole w pierwszej połowie, w końcówce dwa następne i zajęła miejsce gości w tabeli.

- Czy Mauro Cantoro i Arkadiusz Głowacki nadają się do występu w pucharowym meczu z Valerengą w Oslo - odpowiedzi na to pytanie szukał w tym meczu Henryk Kasperczak. Obaj od lipca leczyli kontuzje więzadeł kolanowych. I na boisku żaden z nich nie mógł zachwycić. Cantoro próbował prowadzić grę, miał sporo udanych podań, czasem zdarzały mu się jednak niecelne zagrania. W drugiej połowie osłabł. "Głowa" nie popełnił większych gaf, sam jest jednak świadom, że brakuje mu pewności siebie.

- Górnik Łęczna jest wiceliderem, wyprzedza nas w tabeli. Albo polska liga jest taka słaba, albo Górnik taki mocny. W każdym razie zanosi się na wyrównany mecz - prorokował Tomasz Frankowski, ale się pomylił. Ani przez moment ekipa z Łęcznej nie była w stanie zagrozić "Białej Gwieździe".

Dla osłabionych górników starcie z Wisłą było przykrą koniecznością niczym wizyta u dentysty. Misternie budowany przez trenera Jacka Zielińskiego "plan na remis" legł w gruzach już po pięciu minutach gry. W polu karnym Górnika pojawił się obrońca Mariusz Jop, dostał piłkę po szybkiej kombinacji Tomasza Frankowskiego z Maciejem Żurawskim i ładnie przymierzył w lewy róg.

Inna rzecz, że tuż przed meczem trenerowi Zielińskiemu wypadło ze składu kolejne ważne ogniwo - Paweł Bugała. Podczas rozgrzewki odezwała mu się kontuzja mięśnia dwugłowego i zastąpił go Maciej Pastuszka. Dużo wcześniej wypadło ze składu sześciu kontuzjowanych bądź pauzujących za kartki piłkarzy (przede wszystkim Mioduszewskiego i z ataku: Czereszewski - Skwara). Jakby tego było mało, na początku meczu Grzegorzowi Bronowickiemu przyplątała się kontuzja i w 24. min zastąpił go Piotr Wójcik.

Po zdobyciu gola wiślacy nie forsowali tempa, goście też nie kwapili się do odważnych ataków. Z boiska powiało nudą. Ale i tak mistrzowie Polski strzelili pięknego drugiego gola. Po rzucie rożnym Marcin Baszczyński dostrzegł w polu karnym Macieja Stolarczyka, ten mądrze wycofał do "Żurawia", a lider ligowych strzelców z 20 m wypalił w okienko.

Po zmianie stron mgła gęstniała, co z pewnością nie ułatwiało pracy bramkarzom. Jednak piłkarze oszczędzali swych kolegów stojących między słupkami. Celnych strzałów było jak na lekarstwo. Na siedem minut przed końcem Piotr Wójcik mógł zapewnić przyjezdnym honorowego gola, ale piłka po jego strzale z rzutu wolnego przeleciała obok słupka. W następnej akcji Bartosza Rachowskiego pokonał Paweł Brożek: z prawej strony zacentrował Brasilia, a Paweł zagłówkował w długi róg. Tuż za linią bramkową piłkę dobił jeszcze Stolarczyk.

Zwycięstwo krakowian zdążył przypieczętować Brasilia, który wykorzystał błąd Rachowskiego (wyszedł z bramki, bo spodziewał się dośrodkowania), strzelając z wolnego w krótki róg.

Strzelcy bramek

Wisła: Jop (6., z podania Frankowskiego), Żurawski (36., z podania Stolarczyka), Paweł Brożek (86., głową z podania Brasili), Brasilia (89., z wolnego).

SKŁADY

Wisła: Piekutowski - Baszczyński, Głowacki, Jop, Stolarczyk - Gorawski, Ouadja, Cantoro Ż (77. Strąk), Piotr Brożek (60. Brasilia) - Frankowski (68. Paweł Brożek), Żurawski.

Górnik Łęczna: Rachowski - Jaroszyński, Boguś, Kościuk Ż - Smolak Ż, Soczewka, Pastuszka (52. Griszczenko), Budka, P. Bronowicki, G. Bronowicki (24. Wójcik) - Kłosiński (80. Nowak).

Sędziował: Grzegorz Kasperkowicz z Poznania. Widzów 8000.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.