Primera Division. Baleissimo

- Real Madryt grał już bez Cristiano i sobie radził - mówił Gareth Bale po meczu z Cordobą, w którym Ronaldo zobaczył czerwoną kartkę. W Madrycie stało się jasne, że w przypadku, jak się później okazało, dwumeczowej absencji Portugalczyka wszystkie oczy w najbliższych ligowych starciach ?Królewskich? będą zwrócone właśnie w stronę Walijczyka.

Dla niego nie jest to jednak nowość, bowiem swoją wartość już kilkukrotnie udowadniał w ważnych dla Realu momentach. W zeszłym sezonie pod nieobecność Ronaldo poprowadził drużynę do zwycięstwa w Pucharze Króla, strzelając decydującą bramkę finału w 85. minucie. Jego spektakularny rajd był wówczas na ustach całej piłkarskiej Europy. Decydujący wpływ na wynik zespołu miał także w Lidze Mistrzów oraz Klubowych Mistrzostwach Świata. Nikt nie mógł podważyć jego pozycji w klubie.

Sinusoida Bale'a

Plany Walijczyka o podbiciu Bernabeu chwilowo zawiesiła kontuzja na przełomie października i listopada. Rozpędzony Real, głównie dzięki fantastycznej postawie zastępującego go Isco, nie odczuł jego braku. W pewnym momencie zastanawiano się nawet, czy po powrocie do gry Bale "z marszu" wróci do podstawowej jedenastki. Carlo Ancelotti nie miał jednak żadnych wątpliwości, twierdząc, że pozycja skrzydłowego jest niepodważalna. Zdania Włocha nie zmienił nawet okres przeciętnych występów, kiedy piłkarzowi zdarzało się na boisku przesadzać z wiarą we własne umiejętności. Zdaniem kolegów z drużyny, a nawet publiczności, na Santiago Bernabeu jego egoizm przebrał miarę w spotkaniach z Valencią (1:2) oraz Espanyolem (3:0). Efektem nieskutecznych "popisów" Bale'a był zgrzyt z Cristiano Ronaldo i Benzemą ( więcej przeczytasz tutaj ).

Były skrzydłowy Tottenhamu krytykę przyjął z pokorą i w odpowiedniej chwili wrócił na właściwy tor. Na ciężką próbę Walijczyk po raz kolejny został wystawiony w ligowym pojedynku z Cordobą. Grający w dziesiątkę Real miał zaledwie osiem minut na zdobycie bramki pozwalającej wywieźć trzy punkty z Nuevo Arcangel. Bale'owi to wystarczyło, aby wziąć sprawy w swoje ręce. Na minutę przed końcem regulaminowego czasu gry wywalczył rzut karny, a następnie pewnie go wykorzystał. Chimeryczna publika na Bernabeu została chwilowo zaspokojona, ba - zaczęła wymagać od zawodnika wzięcia odpowiedzialności za wynik najbliższych spotkań, w których nie zagra naturalny lider drużyny - Ronaldo.

Bez Ronaldo też można grać skutecznie

"Wybiła godzina Bale'a" - wołała okładka dziennika "AS" na dzień przed meczem z Realem Sociedad. Hiszpanie w pamięci mieli nie tylko ostatni ligowy mecz bez Cristiano, skończony wyjazdową porażką 2:4 (z Realem Sociedad), ale także 11 goli zdobytych przez Bale'a w 11 występach, w których Portugalczyka zabrakło.

Słowa madryckiego pisma niejako potwierdził sam Carlo Ancelotti. - W sobotę Bale zagra na lewym skrzydle. Nasza taktyka z powodu braku Ronaldo się nie zmieni - mówił na przedmeczowej konferencji prasowej trener "Królewskich". I właśnie tak to wyglądało na boisku.

Zgodnie z zapowiedziami Walijczyk mecz z Baskami rozpoczął na pozycji Ronaldo, w pełni przejmując obowiązki Cristiano. Często schodził do środka, a przede wszystkim, podobnie jak Portugalczyk, oddawał dużo strzałów na bramkę (10) - najwięcej w zespole. Co najważniejsze, nie bał się wziąć odpowiedzialności za rozgrywanie piłki. Wykonał trzy udane dryblingi (na cztery próby) i zaliczył dwa kluczowe podania, z których jedno w asystę zamienił Karim Benzema.

Nie był to jednak mecz nieskazitelny. Do Bale'a można się przyczepić za brak skuteczności, ponieważ z lekką nonszalancją nie wykorzystał dwóch stuprocentowych okazji. Na szczęście w wybornej formie strzeleckiej był tego dnia Benzema, którego trafienia przysłoniły te niedoskonałości.

Drużyna pod wodzą Walijczyka, pokonując Real Sociedad, zrobiła pierwszy kroczek w stronę udowodnienia teorii, że w Madrycie może istnieć "życie" bez Ronaldo.

Oczy Bernabeu na liderze zastępczym ponownie skupią się już w najbliższą środę, kiedy to do Madrytu przyjedzie Sevilla Grzegorza Krychowiaka. Będzie to co prawda przeprawa znacznie bardziej wymagająca, ale jeżeli Bale wspomagany przez magiczny tercet: Isco, James i Benzema, ponownie utrzyma spoczywającą na jego barkach presję, to ulubieńcy "Królewskich" o wynik meczu mogą być spokojni.

Więcej o:
Copyright © Agora SA