PŚ w skokach narciarskich. Willingen kocha Stocha

Kamil Stoch wygrał 15. konkurs Pucharu Świata w karierze, drugi w tym sezonie. Na trzy tygodnie przed mistrzostwami świata w Falun Polak znów jest w szczytowej formie.

To była narciarska wersja nokautu. Tuż przed pierwszym skokiem Kamila Stocha Norweg Rune Velta osiągnął 147,5, łapiąc silny podmuch pod narty i odlatując zdecydowanie wszystkim rywalom. Do rekordu skoczni zabrakło tylko 4,5 m. Konkurs na chwilę przerwano, wydawało się, że wiatr jest tak silny, iż sędziowie skrócą rozbieg przed próbą dwukrotnego mistrza igrzysk w Soczi. Ale tego nie zrobili. Stoch musiał to wykorzystać, bo nikt dłużej od polskiego szybowca nie potrafi utrzymywać się w powietrzu. Lider kadry Łukasza Kruczka płynął nad zeskokiem, sięgając tej samej odległości co Velta. Dokonał tego jednak w zdecydowanie lepszym stylu i przy znacznie mniej sprzyjającym wietrze, więc otrzymał notę aż o 9,5 pkt wyższą.

Na rozbiegu pozostało wtedy 10 najlepszych skoczków w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, ale żaden z nich nie potrafił doskoczyć do pary liderów. Najbliżej był Słoweniec Peter Prevc (139 m). Faworyt gospodarzy Severin Freund - najlepszy na treningach - w pierwszym skoku konkursu doleciał tylko do szóstego miejsca. Zaledwie dwie pozycje za nim był Piotr Żyła, co sprawiało, że z polskiego punktu widzenia zanosiło się na najlepszy konkurs w sezonie. Niestety, w drugiej serii Żyła skoczył fatalnie - zaledwie 122,5 m potwierdziło brak stabilizacji formy, z którym zmaga się od początku sezonu. Spadł aż na 23. pozycję.

Ze skoczków Łukasza Kruczka do drugiej serii weszli jeszcze Klemens Murańka (28. miejsce po pierwszym skoku) i Aleksander Zniszczoł (29.). Jan Ziobro był 32. i odpadł z konkursu, tak jak wracający do rywalizacji fiński weteran Janne Ahonen.

Druga seria zaczęła się od fenomenalnego lotu Zniszczoła na 143 metry. Nie wyprzedził go nawet niedawny lider Pucharu Świata Austriak Michael Hayböck. 20-letni Polak awansował aż na 15. pozycję, wyprzedzając Żyłę. Tuż po tym Murańka nie doleciał do granicy 130 m i zajął ostatnie miejsce w konkursie. Jeśli szukać skoczków do drużyny do Falun, to Łukasz Kruczek ma trzech pewnych kandydatów (Stoch, Żyła, Zniszczoł). Reszta (Ziobro, Murańka, Dawid Kubacki i Maciej Kot) jest dość daleko za ich plecami.

Wczoraj Zniszczoł miał najdłuższy skok drugiej serii aż do chwili, gdy na rozbiegu pojawił się Freund (146 m). Tym wspaniałym lotem Niemiec wskakiwał na podium. Wyprzedził go tylko Prevc o 0,5 pkt. I wtedy na skoczni pojawił się Stoch, by postawić pieczęć na swoim zwycięstwie. "Kamil, lecisz, bo chcesz" - transparent z takim napisem przywieźli do Willingen polscy kibice. I Polak znów leciał, ile chciał - 142, 5 m - co dało mu olbrzymią przewagę nad Prevcem (14,3 pkt).

Dla Stocha wygrana w Willingen ma smak szczególny. Rok temu na największej na świecie dużej skoczni Mühlenkopfschanze zwyciężył dwa razy tuż przed igrzyskami w Soczi, skąd przywiózł dwa złota. Gdyby teraz wyciągać wnioski przed mistrzostwami świata, można być optymistą. Polak z powodu kontuzji i operacji stracił aż 10 konkursów, ale teraz się odbudował i do Szwecji pojedzie jako jeden z faworytów. Od zwycięstwa w Zakopanem skacze jak nakręcony. W Sapporo był siódmy i drugi, w Willingen wygrał już absolutnie bezapelacyjnie. Dziś konkurs drużynowy (godz 16), jutro - indywidualny (15). Zanosi się na kolejne wspaniałe loty Polaka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.