W inauguracyjnym meczu ekstraklasy koszalinianie stawiali dzielny opór ubiegłorocznemu mistrzowi Polski Anwilowi Włocławek. Podopieczni trenera Jerzego Olejniczaka byli bliscy sprawienia niespodzianki. Najlepsze wrażenie pozostawił po sobie nowy nabytek AZS-u Aleksander Kudrawcew, który po pierwszej kolejce jest liderem klasyfikacji asyst (dziesięć). Dobra postawa zespołu, który kadrowo nie imponuje na tle innych drużyn, rozgrzała apetyty kibiców na rychłe zwycięstwo w ekstraklasie.
Okazja może trafić się już dziś.
Bydgoszczanie w ubiegłym sezonie grali w II lidze. Dzięki dzikiej karcie znaleźli się w dwunastce zespołów EBL. Jeśli koszalinianie chcą utrzymać się w ekstraklasie, muszą zwyciężać właśnie z takimi zespołami jak Astoria.
Zadanie nie będzie jednak łatwe. Do zespołu z Bydgoszczy doszło sześciu nowych zawodników, w tym czterech obcokrajowców (Amerykanin i trzech Białorusinów). Najprawdopodobniej pojawi się jeszcze jeden amerykański skrzydłowy, 22-letni Reggie Borges, który przebywa na testach w Bydgoszczy. Prawdopodobnie zabraknie go jednak w sobotę w Koszalinie.
Za największą (i to dosłownie) gwiazdę bydgoskiego zespołu uchodzi grający na pozycji centra Białorusin Aleksander Kul (213 cm). Były zawodnik Idei i Anwilu ostatnich sezonów nie może uznać za najbardziej udane. Mimo to trener Astorii właśnie w nim i dwójce jego białoruskich kolegów: Kriwonosie i Bajdakowie, pokłada największe nadzieje. Potężnie zbudowany Kul będzie szczególnie niebezpieczny w walce pod koszem.
Mocny środkowy nadal pozostaje w sferze marzeń koszalinian. W ostatnich dniach głównym kandydatem był Łukasz Kwiatkowski. Przez kilka tygodni klub prowadził z nim negocjacje zmierzające do obniżenia żądań finansowych. Kiedy wydawało się, że koszykarz złoży w środę podpis pod kontraktem, Kwiatkowski niespodziewanie zerwał negocjacje.
- Poczuliśmy się trochę oszukani - mówi Bogusław Kowalski, prezes AZS-u Koszalin. - Nagle w trakcie spotkania Łukasz stwierdził, że przyjął ofertę Noteci Inowrocław.
Poszukiwania zawodnika na pozycji centra nadal trwają. Prezes nie chce jeszcze ujawniać żadnych nazwisk.
Początek sobotniego spotkania o godz. 18 w hali Gwardii przy ul. Fałata.
Lider rozgrywek Spójnia Stargard w niedzielę rozegra spotkanie z Ideą Śląskiem Wrocław. Będzie to już 40. mecz obu zespołów w historii występów w ekstraklasie. Bilans jest zdecydowanie korzystniejszy dla Śląska (25:14) i wątpliwe, by w nadchodzącej rywalizacji Spójnia poprawiła swój dorobek.
Po pierwsze drużyna nie ma składu, który mógłby sprawić niespodziankę. Po meczu ze Startem Lublin wypadł kontuzjowany Marc Mazur. To wielkie osłabienie, szczególnie w kontekście rywalizacji ze Śląskiem. Mazur latem tego roku podpisał z wrocławskim klubem czteroletni kontrakt, ale nie zdołał się przebić do składu i został wypożyczony do Spójni.
Kolejny powód to porażka Śląska przed tygodniem w Ostrowie. Teraz wrocławianie muszą się "odkuć" kosztem Spójni. Spotkanie pokaże na żywo TV 4 (godz. 15).
- Śląsk będzie chciał powetować porażkę w Ostrowie, zainauguruje sezon przed własną publicznością. Gospodarze będą podwójnie zmobilizowani - ocenia Mieczysław Major, trener Spójni. - Ale może w tym nasza szansa? Może uda nam się pomieszać im szyki?
Centrem będzie Maciej Sudowski, który grał już na tej pozycji w ekstraklasie w barwach SKK Szczecin. Spisywał się poprawnie, ale wiadomo nie od dziś, że jest za niski i za mało muskularny na tę pozycję.
- Nie mam wyboru. Chcieliśmy zatrudnić Łukasza Kwiatkowskiego, ale wybrał Noteć. Maciek wraca do dobrej dyspozycji fizycznej i podejmie rywalizację z Adamem Wójcikiem - deklaruje Major.
W meczu ze Startem bardzo dobrze wypadł rozgrywający Brent Darby. Teraz zmierzy się na parkiecie ze swoim odpowiednikiem z Idei Śląsk Derrickiem Phelpsem. Ten w Ostrowie zawiódł i chce się zrehabilitować.
- To może być najciekawszy pojedynek w meczu. Liczę, że Brent nie przegra, co ułatwiłoby kolegom grę - uważa Major.