KAMIL STOCH: Trwają w tej sprawie negocjacje. Rzeczywiście, z powodu kontuzji część potencjalnych sponsorów czy partnerów się wycofała, zaprzestała rozmów, część wstrzymała decyzje. Może myśleli, że w tym sezonie w ogóle nie wystartuję. Takie negocjacje to czasochłonna operacja, nikt nie podejmie decyzji z dnia na dzień. Zwłaszcza jeśli firma chce się związać ze mną na dwa lata lub dłużej. W każdym razie nie stało się tak, że straciłem sponsora. Po poprzednim sezonie skończył się kontrakt z dotychczasowym partnerem [była to firma 4F].
- Nie wiem. Nie zajmuję się tym. Odsyłam do firmy marketingowej żony, która mnie reprezentuje. Odcinam się od tych kwestii całkowicie, mam ważniejsze sprawy na głowie.
- Zjadłem oficjalną kolację, ładnie się ubrałem, wypiliśmy kulturalnie po piwie i o 23 poszedłem spać. Byłem zmęczony i bardziej niż zabawy potrzebowałem snu.
- Tak, zdecydowanie za wcześnie. Choć jeżeli przyszłaby wygrana, to przyjmę ją z otwartymi rękami. Ale nie ma co się napalać na zwycięstwa już w tej chwili. Proszę wszystkich o wstrzemięźliwość. I niestawianie mnie na pierwszym miejscu. W Oberstdorfie było fajnie [Stoch w drugiej serii awansował z 12. miejsca na 4.], ale jeszcze czeka mnie sporo pracy, by podnieść poziom. Do startów w tej chwili podchodzę spokojnie. Ale jestem zadowolony, bo jak na obecną sytuację, na to, że przyjechałem na turniej bez dobrego przygotowania, skaczę poprawnie. Z obu konkursów jestem zadowolony. Myślałem, że będzie znacznie, znacznie gorzej. Jasne, tu, w Ga-Pa, nie ustrzegłem się błędów, nie trafiałem na dobre warunki wiatru w obydwu seriach.
- To nie pomaga. Nie mam jednak zamiaru się żalić na warunki. Przede wszystkim nie przyjechałem tutaj wygrywać. Oczywiście chciałbym, mam takie ambicje, ale wiem, że na chwilę obecną nie jestem w stanie. Muszę bardzo spokojnie podejść do sytuacji i krok po kroku robić to, co sobie założyłem.
- Chyba rzeczywiście mój pierwszy skok konkursowy był najsłabszy. Miałem problemy z pozycją na dojeździe. W ostatnim skoku skorygowałem i wszystko wróciło do porządku. Po kilkunastu skokach tej zimy muszę ustabilizować każdy element. Na pewno nie jest to związane z intensywnością TCS. Jestem dobrze przygotowany do sezonu pod względem fizycznym, i psychicznym też. Nie sądzę, aby dwa konkursy miały mnie zmęczyć.
- Tak. Niestety, tak dobry mi się nie przytrafił po raz drugi. Ale wciąż wierzę, że ze skoku na skok będę coraz śmielszy i pewniejszy.
- Nie odważyłbym się powiedzieć, że ma jednego faworyta. Jest ich kilku. To szersza grupa dobrych skoczków, i żeby z nimi rywalizować, trzeba dobrze skoczyć w kwalifikacjach. To daje pewność, że są takie same warunki do skakania. Jacobsen, zwycięzca z Ga-Pa, miał ostatnio trudne chwile, ale jest bardzo utytułowany. Wygrywał TCS. Triumfował w Ga-Pa. Cieszę, się, że skacze teraz tak dobrze.
Ewa Bilan-Stoch, żona i menedżerka najlepszego polskiego skoczka, powiedziała kilka dni temu w "Super Expressie", że rozmowy ze sponsorem, który miał wykupić miejsce na kasku Stocha, upadły po jego kontuzji. Firma przestraszyła się operacji stawu skokowego skoczka i tego, że nie wiadomo, kiedy wróci do formy. Ile może być warte miejsce reklamowe na kasku dwukrotnego mistrza olimpijskiego? Adam Małysz w szczytowym momencie kariery od Red Bulla dostawał - według nieoficjalnych informacji - pół miliona złotych rocznie. Ale przez kilka lat stawki mogły pójść w górę. Małysz swoje pierwsze kontrakty zawierał chałupniczymi metodami - jego menedżer Eddi Federer nie podpisywał nawet żadnych dokumentów, wszystko odbywało się "na słowo". Zdaniem żony Stocha w końcu uda się dojść do porozumienia z jedną z zainteresowanych firm.