Odszedł

W wieku 71 lat zmarł w Mrągowie po długiej chorobie Józef Jaszczur-Nowicki, wychowawca wielu znakomitych żeglarzy, medalistów, mistrzów Polski, Europy i świata, olimpijczyków w różnych klasach, jeden z prekursorów żeglarstwa lodowego.

Z jego inicjatywy w 1950 r. powstał Klub Żeglarski w Mrągowie. Przez kilkadziesiąt lat był jego dyrektorem. Z zaangażowaniem pozyskiwał zaplecze i sprzęt dla klubu przekształconego w słynną Bazę, która w ciągu lat rozrosła się w Zespół Oświatowo-Sportowy Baza z Ośrodkiem Szkoleniowo-Treningowym w Tałtach i Szkołą Mistrzostwa Sportowego.

W 1991 r. rozpoczął budowę obiektów dydaktyczno-sportowych dla Szkoły Mistrzostwa Sportowego. Przez wiele lat pełnił społecznie funkcje w zarządzie Olsztyńskiego Okręgowego Związku Żeglarskiego, był członkiem Kapitanatu Sportowego Polskiego Związku Żeglarskiego. Uhonorowany licznymi odznaczeniami państwowymi i resortowymi, m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Znaliśmy

Pana Józefa

Jeszcze we wtorek Pan Józef siedział na wózku i przez okno swego domu obserwował prace przy rozbiórce ostatniego hangaru w remontowanej przystani Bazy. Do końca życia miał baczenie na wszystko, co działo się całym Zespole Oświatowo-Sportowym. Konsultowaliśmy z Nim wszystkie ważne decyzje, mimo że już był bardzo chory i od dawna nie pełnił funkcji dyrektora Zespołu. A jak nim był, telefon miał czynny całą dobę, bo po godzinach pracy w biurze przełączał go na dom. Rytuałem w Bazie było żegnanie oraz witanie zawodników i trenerów wyjeżdżających na zawody. Pan Józef wymagał od nas, by Go powiadamiać o powrocie z regat bez względu na porę. Pukaliśmy więc do Jego drzwi nawet późną nocą. Wstawał, słuchał co mamy do powiedzenia. Chwalił lub ganił za osiągnięte wyniki.

Andrzej Piasecki, trener żeglarstwa, wiceprezes klubu Baza Mrągowo

- Pamiętam, jak kiedyś wróciłem do Mrągowa z medalem mistrzostw Polski, który wywalczyliśmy z Jurkiem Ciszewskim, i oczywiście czekaliśmy na pochwały. Tymczasem dyrektor Nowicki pokazał nam stertę boków betonowych, które przenosiliśmy ponad trzy godziny. Wszystko po to, by nam młodym się w głowach nie poprzewracało. Z Bazą jestem bardzo mocno związany, bo zawsze mi pomagali, głównie w bojerach. Z tego klubu wywodzą się znakomici żeglarze. Kilku trenuje i startuje ze mną, przygotowując się do udziału w regatach o Puchar Ameryki.

Karol Jabłoński, były uczeń SMS w Mrągowie

- Zawsze służył mi radą i pomocą, kiedy przystępowałem do organizowania dużej imprezy bojerowej. Tak było na przykład przed mistrzostwami świata i Europy. I wówczas, pamiętam, Pan Józef udzielił mi wielu cennych wskazówek. Ogromnie zależało Mu na pomocy młodym bojerowcom. Wspólnie więc walczyliśmy o imprezy dla juniorów i organizowanie im odpowiedniego szkolenia. Pan Józef był osobą bardzo ważną dla bojerów, podobnie jak i nieżyjący Henryk Aniołkowski. Oni dwaj z równą siłą rywalizowali o wyniki sportowe swoich podopiecznych i rozwój bojerów.

Stanisław Macur, bojerowiec, sekretarz Floty Polskiej DN

- Poznałem Pana Józefa kilkanaście lat temu. Podjął mnie w swoim gabinecie. Na ścianach wisiały zdjęcia zawodników, dyplomy, medale, a na półkach stały puchary. Maleńka część trofeów zdobytych przez Jego podopiecznych. Rozmowa z Panem Józefem to była wielka przyjemność. Wówczas, pamiętam, snuł plany budowy nowego budynku szkoły. Pokazywał makietę... Byłem przekonany, że szkoła powstanie, mimo że mówił o braku pieniędzy na inwestycje. I dopiął swego. Miał bowiem wyjątkową umiejętność zjednywania sobie sprzymierzeńców przy realizowaniu celów.

.

Copyright © Agora SA