Todd Wiltshire żegna się z Bydgoszczą

Na specjalnej konferencji prasowej Australijski żużlowiec opowiadał o tym, dlaczego nie mógł wystąpić w przegranych przez Plusssz/Polonię derby z Apatorem/Adrianą Toruń

Niedziela, 14 - trzy godziny przed meczem z Top Secretem/Włókniarzem Częstochową. W klubie Mega, Australijczyk, któremu towarzyszy m. in. Mark Loram i mechanicy Marvyn Cox i Mike Baumstark, spotyka się z dziennikarzami. Przed zawodnikami leży stos gazet opisujących sierpniowe 65. derby Pomorza. Przypomnijmy, że Wiltshire nie pojechał w tamtych zawodach, a Plusssz/Polonia przegrała wówczas u siebie z Apatorem/Adrianą. Powodem tego, że bydgoski "straniero" nie mógł wspomóc drużyny, była kontuzja odniesiona dzień wcześniej w finale Drużynowego Pucharu Świata.

Maciej Łopatto: Poznajmy wreszcie Twoją wersję Todd. Co się takiego stało, że nie pojechałeś w derby?

Todd Wiltshire: Właśnie. Nikt mi jeszcze do końca nie przetłumaczył artykułów z polskich gazet. Wiele słów padło o mojej absencji, ale jak dotąd nie zwrócili się do mnie o wyjaśnienie tej sprawy ani działacze, ani dziennikarze. Wiem, że pojawiły się sugestie, że ja i mój przyjaciel Tomasz Woźniak stoimy za jakimiś przekrętami w związku z tamtym meczem - co jest szalone. W tamtą niedzielę przyjechałem, aby walczyć, ale to nie było możliwe. Powiem tak: kończę karierę. W środę w Vastervik mam pożegnalny turniej, pojadę jeszcze w Grand Prix w Bydgoszczy, później w Hamar. Potem razem z rodziną wracam ze Szwecji, gdzie na razie przebywam na stałe - przez Anglię - do Australii. Na zawsze. Mnie tu nie będzie i mogę o tym zapomnieć, ale oskarżenia wobec człowieka, który bezinteresownie wiele zrobił dla mnie czy siedzącego tu Marka Lorama, zostaną. Chciałbym to naprawić.

Pojawiasz się przed meczem z Apatorem/Adrianą w parkingu z nogą w gipsie i znikasz. Dlaczego?

- Chciałem pomóc drużynie i klubowi w derby. Jechałem całą noc z Danii. Tam, w Vojens, w pierwszym biegu lewa noga wkręciła mi się w koło rywala. To był finał drużynowych mistrzostw świata, towarzyszyły mi emocje, adrenalina. Stopę miałem w bucie. Ból aż tak nie przeszkadzał. Gdy go zdjąłem, noga napuchła. Gdy po 9. rano dojechaliśmy do Bydgoszczy, powiedziałem tylko do mojej ekipy: wieźcie mnie do szpitala. Tam lekarze kazali założyć gips i zalecili kilka tygodni przerwy.

Ty tymczasem w następny poniedziałek i wtorek pojechałeś w meczach ligowych w Anglii i Szwecji

- Może i to było złe, ale my żużlowcy zawsze próbujemy wrócić wcześniej na tor, by przekonać się o swojej sprawności. Poza tym, gdy wróciłem do Szwecji, wreszcie rozumiałem lekarzy i oni mieli zupełnie odmienną diagnozę. Powiedzieli: zdejmuj gips i ćwicz. Do teraz podczas jazdy używam specjalnego buta, który usztywnia moją nogę.

Masz do kogoś konkretnego pretensje?

- Nie. Ale cała ta sytuacja jest dla mnie nienormalna. Ani w Anglii, ani w Szwecji nigdy nie zostałem tak potraktowany. Jednego dnia nosi się mnie na rękach, jak na niektórych zdjęciach w waszych gazetach, a innego jestem kopany. Nikt się nie fatyguje, by się ze mną kontaktować. Nikt nie sprawdza też diagnoz lekarzy z tutejszego szpitala, a wysnuwa jakieś zarzuty. Wiem, że jest grupa kibiców, która mi wierzy. Chciałem wszystkim moim sympatykom z Bydgoszczy podziękować za wsparcie przez te lata i przeprosić, że nie mogę dziś jechać. Choć jestem gotowy do startu. Nie dziwiłbym się, że nie ma mnie w składzie, gdybym był pewny, że z Częstochową na pewno wygramy. A tak? Jeśli przegramy, ciekawe, czy ktoś zapyta działaczy, dlaczego nie skorzystali z Wiltshire'a.

Rozmawiał Maciej Łopatto

Gollobowie o Wiltshirze*

Władysław: Byłem na konferencji. Wiltshire kłamie.

Tomasz (przerywa): Nie zgadzam się z ojcem. I nie chce, by jego zdanie było opublikowane. Ale wy, panowie dziennikarze, przedstawcie sprawę Wiltshire'a, jak słyszeliście. Zgodnie z prawdą.

Władysław: A ja powtarzam. Słyszeliśmy bełkot i żale zawodnika, który po trzech pierwszych występach w tym sezonie uzyskał wynik dyskwalifikujący go od dalszych startów w polskiej ekstraklasie. Później z konieczności zastępował Lorama. Zarobił przy tym prawie dwukrotnie tyle pieniędzy, ile najlepsi Polscy żużlowcy.

* - wypowiedzi z konferencji prasowej po meczu z Włókniarzem

Dla Gazety

Jerzy Matuszak

współprowadzący Plusssz/Polonię

Są jeszcze inne fakty o Wiltshirze, niże te, które on sam przedstawia. Przed pierwszym meczem w Zielonej Górze nie pytał się, czy będą dla niego pieniądze po meczu, tylko wręcz zażądał, by mu je pokazano. Gdy w trakcie spotkania usłyszałem o tym od innych członków sekcji, od razu odsunąłem go od jazdy w meczu.

Bogdan Sawarski

przewodniczący sekcji żużlowej Plusssz/Polonii

Co mi było po tym, że Wiltshire wpadł na półtorej godziny przed derby na jakieś tłumaczenia? Było już za późno. Ja nawet nie mogłem z nim rozmawiać, bo nie znam języków. Gdy poprosiliśmy tłumacza Tomasza Gaszyńskiego, pan Woźniak towarzyszący Wiltshire'owi powiedział, że nie trzeba. O czym mieliśmy rozmawiać? I czy w tamtym momencie klubowy lekarz miał go macać przez gips, który miał już założony? Todd zapomniał o tym, że po trzech słabych występach mieliśmy z nim renegocjować kontrakt. Nie zrobiliśmy tego, a on powiedział, że pojedzie lepiej, ale mamy pokryć koszty przyjazdu Marvyna Coksa.

not. mac

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.