Dzięki zwycięstwu w Koninie Szczakowianka Jaworzno wydostała się już z minusowego "dołka", czyli kary nałożonej przez PZPN. Piast Gliwice zremisował u siebie z silna w tym sezonie Jagiellonią Białystok.
Przyjazd 14-krotnego mistrza Polski wzbudził na Podbeskidziu duże zainteresowanie. Kameralny stadion wypełnił się w sobotę po brzegi. Miejscowi kibice podkreślali, że czekali na ten dzień całe życie. Honorowym gościem spotkania był Antoni Piechniczek, który przed laty pracował na chwałę Ruchu i bielskiej Stali. - Między Chorzowem a Bielskiem zawsze były przyjazne stosunki. Stal najbliżej pierwszej ligi była, gdy na tym stadionie grali piłkarze z chorzowską przeszłością: Rudnow, Gomoluch. Mam nadzieję, że za parę lat doczekamy czasów, gdy obie drużyny będą rywalizować na boiskach ekstraklasy - mówił słynny trener.
Jak na razie, bliżej spełnienia marzeń Piechniczka są piłkarze Podbeskidzia, którzy dzięki zwycięstwu wyprzedzili "niebieskich" w drugoligowej tabeli. - Skoro była okazja, żeby dołączyć do czołówki, to co? Mieliśmy nie skorzystać - uśmiechał się Robert Piekarski, stoper zespołu gospodarzy.
Mecz był jednak słabym widowiskiem. Piłkarze Ruchu mieli w swoim składzie więcej indywidualności, ale lepszą drużyną byli gospodarze. W chorzowskim zespole zawiedli głównie skrzydłowi. Aaran Lines i Michał Zajdel przez długie minuty byli zupełnie niewidoczni. Marcin Malinowski, najlepszy piłkarz Ruchu, widząc nieporadność kolegów, pchał akcje do przodu środkiem boiska, ale było tam tak ciasno, jak w autobusie w godzinach szczytu. - Gra bokami to kanon piłkarstwa. Nie wychodziło nam to dziś zbyt dobrze. Cały zespół zagrał słabo - mówił "Malina".
- Na początku zaczęliśmy ostrożnie. Wiedzieliśmy, że chorzowianie przewyższają nas ograniem. Z czasem przeszliśmy jednak do ataku - opowiadał Piekarski.
To właśnie po jego strzale Podbeskidzie wyszło na prowadzenie. Uderzenie z rzutu wolnego było bardzo szczęśliwe. Piekarski strzelał z około 20 metrów, piłka otarła się o mur, czym zupełnie zmyliła interweniującego Marka Matuszka. - Chciałem strzelać w krótki róg. To był przypadek - przyznał Piekarski.
Chorzowianie próbowali odrobić straty. Czynili to jednak bardzo nieporadnie. Grali nerwowo, zbyt szybko pozbywali się piłki, a gospodarze czekali na swoją szansę. Doczekali się na dziesięć minut przed końcem meczu. Po zagraniu piłki głową przez Marcina Klaczkę sam przed bramką Ruchu znalazł się Bartosz Woźniak. I znowu piłkarz Podbeskidzia miał wiele szczęścia. Piłka zanim wpadła do siatki, odbiła się jeszcze od słupka i poprzeczki. - Biegłem pod bramkę bez wielkiego przekonania. Na drugą połowę założenia były typowo defensywne. Mieliśmy bramki głównie nie stracić. Ten strzał to nie była wielka sztuka. Dołożyłem tylko nogę - uśmiechał się Woźniak.
Po zdobyciu drugiego gola gospodarze poczuli się zwycięzcami i Ruch szybko ich skarcił. Wreszcie dobrze dośrodkował Lines, a Edward Cecot efektowną główką wpakował piłkę do siatki.
Przy odrobinie szczęścia chorzowianie mogli nawet wywieźć z Bielska remis. W doliczonym czasie gry w dobrej sytuacji skiksował jednak Sławomir Jarczyk i piłka zamiast do bramki przeszła nad poprzeczką.
Zdaniem trenerów
Jerzy Wyrobek (Ruch)
Gratuluję. Zasłużone zwycięstwo gospodarzy. Zespół z Podbeskidzia bardzo mądrze grał z tyłu. Nam nie wychodziła gra skrzydłami. Sędzia to nieporozumienie. Pozwolił na brutalną grę. Zespół jest rozbity. Ten czarnoskóry piłkarz [Abel Salami - przyp. red.] świetnie grał łokciami.
Wojciech Borecki (Podbeskidzie)
Nasza kolektywna gra wzięła górę nad indywidualnościami Ruchu. Cieszę się, że bramkę strzelił Woźniak, bo wielu uważa, że to nie jest piłkarz na drugą ligę. Ja myślę inaczej i będę na niego stawiał.
not. tod
Strzelcy bramek
Podbeskidzie: Piekarski (32. z wolnego), Woźniak (80.)
Ruch: Cecot (82.)
Składy
Podbeskidzie: Bułka - Klaczka, Piekarski, Jermakowicz, Bujok Ż - Woźniak Ż, Uzoma, Agafon, Zdolski Ż, CZ - Salami, Czak (52. Sikora, 90. Jendryczko)
Ruch: Matuszek - Jarczyk Ż, Cecot, Pierścionek Ż (70. Krajanowski) - Zajdel, Fornalik (66. Suker), Malinowski, Bizacki (52. Balul), Lines Ż - Bajera, Śrutwa Ż
Widzów: 5000
Piast Gliwice - Jagiellonia Białystok 1:1
Wydawało się, że nawet bez kontuzjowanych Roberta Sierki i Wojciecha Gontarowicza Piast odniesie w sobotę łatwe zwycięstwo nad liderem tabeli. Już w 5. min podopieczni Józefa Dankowskiego objęli prowadzenie. Z rzutu wolnego dośrodkował Adam Kryger, a piłkę głową do bramki skierował Rafał Andraszak. - Podanie Adama było bardzo dobre. Choć piłki nie trafiłem czysto, to udało mi się ją skierować w "okienko". To mój trzeci gol w tym sezonie. Szkoda, że nie był zwycięski. Punkt cieszy. Jeżeli jednak chcemy się utrzymać, to u siebie musimy wygrywać - mówił później Andraszak. Po zdobyciu gola przewagę niespodziewanie uzyskali szybko i pomysłowo grający goście. Dobrych okazji nie wykorzystał dwukrotnie Wojciech Kobeszko. Jednak to za jego sprawą po półgodzinie gry białostocczanie wyrównali. Na bramkę silnie strzelał Kobeszko, a piłkę na róg w dobrym stylu wybił Jacek Gorczyca. Z rzutu rożnego dośrodkował Marcin Danielewicz, a gola strzałem głową zdobył rutyniarz Jacek Chańko. Gospodarze mieli dużo szczęścia, że do przerwy był remis. - Gdybyśmy zagrali skuteczniej i mieli więcej szczęścia, to po pierwszej połowie powinniśmy prowadzić co najmniej dwoma bramkami. Wtedy na pewno byśmy wygrali - żałował po meczu Witold Mroziewski, szkoleniowiec Jagiellonii. W drugiej połowie jego zespół osłabł kondycyjnie i drużyną lepszą był Piast. - W przerwie trener dokonał korekt w ustawieniu i podpowiedział nam, jak mamy grać. To przyniosło efekty - wyjaśniał później Adam Piechocki. Pomocnik Piasta, tegoroczny absolwent technikum budowlanego, otrzymał niedawno powołanie do prowadzonej przez Władysława Żmudę młodzieżowej reprezentacji Polski. Po jego strzale gospodarze mogli zdobyć zwycięskiego gola. Zmierzającą już do siatki piłkę tuż przed linią bramkową niespodziewanie zatrzymał... kolega klubowy Piotr Uss, który na dodatek był jeszcze na spalonym.
W Piaście zadebiutował Michał Stolarz. Były pomocnik Hutnika Kraków, ŁKS Łódź i Śląska Wrocław należał do wyróżniających się piłkarzy gospodarzy. - Michał nie zawiódł. Było widać, że potrafi grać w piłkę. Gdyby był precyzyjniejszy, to mógł nawet zdobyć gola. Myślę, że będzie z niego pociecha - ocenił Stolarza trener Dankowski. - W pierwszej połowie zespołem lepszym była Jagiellonia, a w drugiej Piast. Remis jest sprawiedliwy - podsumował Marcin Żemaitis, wiceprezes Piasta.
PIAST GLIWICE 1 (1)
JAGIELLONIA BIAŁYSTOK 1 (1)
Strzelcy bramek
Piast: Andraszak (5. głową)
Jagiellonia: Chańko ( 30. głową)
Składy
Piast: Gorczyca - Komar Ż, Bodzioch, Szeja - Opeldus (46. Żyrkowski), Szmatiuk Ż, Kryger Ż, Stolarz, Piechocki (84. Czekański) -Andraszak Ż, Uss (68. Bałuszyński)
Jagiellonia: Olszewski - Kośmicki, Zalewski, Tupalski Ż -Kulig (70. Marcinkiewicz), Dzienis, Chańko, Łatka, Żuberek - Kobeszko (60. Reginis), Danielewicz (85. Sobolewski)
Widzów 3,5 tys. Sędziował Paweł Gil (Lublin)
Aluminium Konin - Szczakowianka Jaworzno 1:3
Piłkarze Szczakowianki rozpoczęli sobotni mecz od mocnego uderzenia, chociaż pomógł im trochę sędziujący słabo całe spotkanie Paweł Skonieczny z Gdańska. Arbiter już w pierwszej minucie meczu uznał, że Sebastian Nowak popychał na polu karnym Grzegorza Króla i wskazał na rzut karny. Okazji nie zaprzepaścił Adam Kompała. - To podcięło nam skrzydła - przyznał po meczu Janusz Białek trener Aluminium. Drugi gol wisiał na włosku przez kolejnych kilkadziesiąt minut, bo piłkarze z Jaworzna grali szybko i składnie, czego nie można powiedzieć o piłkarzach Aluminium. W 13. min dokładnego dośrodkowania nie wykorzystał Dariusz Kozubek i przeniósł piłkę nad bramką Aluminium. W 30. min sędzia pokazał, że Łukasz Cichos faulował na 18. metrze jednego z piłkarzy gości. W narożniku pola karnego piłkę ustawił Marek Kubisz, technicznym strzałem przeniósł ją nad murem i pokonał bramkarza. Aluminium lepiej zaczęło grać dopiero w drugiej połowie meczu, ale słaby koniński atak nie potrafił oszukać doświadczonych obrońców Szczakowianki. Czego nie potrafili zrobić napastnicy, zrobił w 85. min obrońca Tadeusz Bartnik. Po dośrodkowaniu z rzutu wolnego strzelił głową do siatki i na trybunach odżyły nadzieje na pierwszy punkt w tej rundzie. Zimny prysznic przyszedł jednak już trzy minuty później. Sędzia znowu dopatrzył się przewinienia w polu karnym gospodarzy i nie zawahał się wskazać na rzut karny. Bramkarza Aluminium pokonał Grzegorz Król.
- Jestem zadowolony, z meczu na mecz widzę postęp w grze. Wreszcie jesteśmy na punktowym plusie, ale wszyscy w klubie nadal czujemy się pierwszoligowcami i czekamy na decyzję, przywracającą nas do gry w ekstraklasie - podsumował trener Szczakowianki Albin Mikulski.
Strzelcy bramek
Aluminium: Bartnik (85.)
Szczakowianka: Kompała (1.), Kubisz (30.), Król (87. karny).
Aluminium: Cierzniak - Lamberski, Bartnik - Majewski, Wysocki, (74. Słupecki), Cichos, Jasiński (34. Bekas), Nowak, Wołczek - Wojciechowski (46. Nawrot Ż), Solnica
Szczakowianka: Bledzewski - Hosić (90. Górak), Przerywacz, Wiśniewski, Wawrzyczek - Kozubek (79. Wolański), Czerwiec, Kubisz, Kompała Ż - Jaromin (89. Chudy), Król
Sędziował: Piotr Skonieczny (Gdańsk)
Widzów 1200
Witold Nowak
Pozostałe wyniki:
Błękitni Stargard Szczeciński - Zagłębie Lubin 1:1 (0:1), Cracovia Kraków - Arka Gdynia 0:0, GKS Bełchatów - Stasiak Opoczno 2:1 (1:0), KSZO Ostrowiec - RKS Fameg Radomsko 0:0. Mecze piatkowe: MKS Pogoń Szczecin - Polar Wrocław 7:1 (2:0), ŁKS Łódź - Tłoki Gorzyce 1:1 (0:1)
Szczakowianka została ukarana przez PZPN przed sezonem odjęciem dziesięciu punktów