Dlaczego Bundesliga nie będzie bardziej wyrównana?

- Giganci niemieckiej ekstraklasy wreszcie mają z kim przegrać - pisze w swoim tekście Mateusz Bystrzycki. Liczy na to, że takie kluby jak Schalke Gelsenkirchen, Bayer Leverkusen czy VFL Wolfsburg sprawią, iż przestanie mówić się o Bundeslidze jako o "lidze dwóch zespołów", że wspomniane kluby podejmą rywalizację z Bayernem Monachium oraz Borussią Dortmund i poważnie im zagrożą. Niestety, moim zdaniem osoby liczące na bardziej wyrównane rozgrywki nie mają do dyspozycji żadnych argumentów, to wyłącznie przejaw myślenia życzeniowego.

Bundeslidze zdecydowanie bliżej do miana kolejnej ligi szkockiej - hegemon górujący nad resztą - niż do tego, by stać się rozgrywkami dużo bardziej wyrównanymi, jak na przykład angielska Premier League. Bo czy może być inaczej w sytuacji, gdy Bayern w poprzednim sezonie zapewnił sobie mistrzostwo na siedem kolejek przed końcem, z przewagą 19 punktów nad drugą Borussią Dortmund, 26 nad trzecim Schalke czy 29 nad czwartym Bayerem? Pominę już fakt, że Bawarczykom zdarzało się wystawić do boju rezerwowy skład już po wygraniu mistrzostwa i różnica punktowa mogła być większa.

I nic nie wskazuje na to, by gra Bayernu miała ulec znacznemu - czy też jakiemukolwiek - pogorszeniu. Czy to czeka Borussię Dortmund? Strata Roberta Lewandowskiego jest bardzo dotkliwa. Zastąpić go mają Ciro Immobile oraz Adrian Ramos. To zawodnicy gorsi od Polaka, ale BVB nie poniosło żadnych innych strat - a w poprzednim sezonie trudno jej było zdobyć jeszcze więcej punktów przez liczne kontuzje. Jurgen Klopp bardzo rzadko, o ile w ogóle, miał do dyspozycji swoją najlepszą jedenastkę. Pomimo to trzecie Schalke zostało wyprzedzone aż o siedem punktów.

Bayern lekko się wzmocnił, natomiast Borussia delikatnie osłabiła. A te drużyny już w poprzednim sezonie dzieliła przepaść w postaci 19 punktów. W tym roku może będzie nieco mniejsza, ale nic nie zapowiada na to, byśmy mieli do czynienia z "ligą dwóch drużyn". To jest liga Bayernu Monachium, potem Borussii Dortmund, a następnie całej reszty. Czy może być inaczej, gdy BVB musi sprzedawać swoje akcje , by móc ewentualnie w przyszłości dogonić Bayern?

Oszczędne Schalke

- Dominacji Bayernu i Borussii mają dość włodarze innych klubów - pisze Bystrzycki. I ma rację, wielu ma jej dość, ale nikt nie zrobił nic, by jej zagrozić. Bo nikt nie jest w stanie tego zrobić. Schalke nie szasta pieniędzmi, nie może przeznaczać milionów na wzmocnienia. Liczy co najwyżej na to, że znowu zajmie trzecie czy czwarte miejsce, dzięki czemu dostanie się do Ligi Mistrzów i zarobi miliony. I tak w kółko. Wykupienie Dennisa Aogo z HSV nie jest zapowiedzią walki o coś więcej niż trzecie miejsce, bo to nie jego poziom. Jest uniwersalny, ale nijak nie może pomóc Schalke we wzbiciu się na wyższe miejsce. Tym bardziej, że dopiero co wznowił treningi po poważnej, ośmiomiesięcznej kontuzji. A myślenie, że darmowe transfery pokroju Erica Maxima Choupo-Matinga za darmo są w stanie coś zmienić jest naiwnością. Większość najlepszych zawodników trafia na Allianz Arenę albo Signal Idunę Park. Reszcie poza nielicznymi wyjątkami pozostają okruchy z pańskiego stołu.

Skład Schalke na papierze nie wygląda najgorzej, ale każda wpadka sprawi, iż pozycja trenera Jensa Kellera będzie kwestionowana. Na Veltins Arenie nie ma łatwego życia, niemal od początku kibice są przeciwko niemu i jak do tej pory nie przekonał ich do siebie. Tym bardziej, gdy przypominają sobie kompromitacje z Realem Madryt (1-6 u siebie i 1-3 na wyjeździe), z Chelsea (dwa razy po 0-3) czy Bayernem (0-4 i 1-5).

Bayer w budowie

Może więc Bayer Leverkusen? Dokonał kilku naprawdę ciekawych zakupów - Hakan Calhanoglu, Josip Drmić czy Wendell - jednocześnie tracąc Sidneya Sama czy Emre Cana. Wypożyczony z AS Romy Tin Jedvaj na boku obrony gra rzadko, jego nominalną pozycją jest środek obrony. I tak trudno podejrzewać, by 18-latek od razu wskoczył do podstawowego składu. Nowym trenerem został Roger Schmidt, który w poprzednim sezonie prowadził Red Bull Salzburg. Austriacy byli wśród drużyn grających najciekawszy futbol w Europie, a wrażenie robił przede wszystkim niezwykle wysoki pressing, dorównujący albo nawet przewyższający (tak, to możliwe) ten stosowany przez FC Barcelonę w niedawnych latach świetności. Podobną taktykę chce wprowadzić w Leverkusen, ale to wymaga czasu i zapewne poskutkuje kilkoma straconymi punktami na początku sezonu. A i rywale w Bundeslidze będą nieco silniejsi niż w lidze austriackiej czy Lidze Europy.

I Bayer doskonale zdaje sobie sprawę ze swoich ograniczeń. - W Dortmundzie mówią, że chcą podrażnić Bayern. My chcemy zrobić to samo z Borussią - powiedział dyrektor sportowy "Aptekarzy" Rudi Völler. "Podrażnić", czyli nawet niekoniecznie wyprzedzić; po prostu podjąć walkę. Nawet w sezonie 2012/13, gdy BVB zagrało w finale Ligi Mistrzów i Bundesliga szybko zeszła na drugi plan, Bayer nie wyprzedził Dortmundczyków. Zabrakło im jednego punktu, nawet gdy wszelkie okoliczności im sprzyjały. Nie na darmo o Bayerze mówi się "Neverkusen"; uwielbiają zawodzić w kluczowych momentach.

Również co najwyżej na walkę może liczyć VFL Wolfsburg mający niezwykle ciekawy skład, ale wzmocniony tylko Sebastianem Jungiem i Aaronem Huntem; ta ekipa jest nadal na poziomie Bayeru czy Schalke, a nie BVB, nie mówiąc już o Bayernie. Borussia Monchengladbach musi poradzić sobie z odejściem Juana Arango, który w ostatnim sezonie zdobył osiem bramek i zaliczył tyle samo asyst. Pewności, że Andre Hahn czy Thorgan Hazard zagwarantują podobne efekty nie ma. Te drużyny pozostały mniej więcej na tym samym poziomie.

W sezonie 2010/11 Bayer Leverkusen zajął drugie miejsce z 68 punktami. Od tej pory to miejsce okupuje albo Bayern, albo Borussia. Wicemistrz kraju zdobywał odpowiednio 73 punkty, 66 pkt i 71 pkt. Tymczasem drużyny na trzecim miejscu nie są w stanie przebić bariery 65 oczek.

Walka o miejsce w Lidze Mistrzów będzie pasjonująca, ale wyłącznie o trzecie i czwarte miejsce. Układ sił nie zmienił się prawie w ogóle; jeśli już, to na korzyść i tak najmocniejszego Bayernu. A jeśli mistrza znowu poznamy już pod koniec marca, nikt nie będzie mógł się temu dziwić. Wszystko wskazuje na to, że gigantów Bundesligi nadal czeka błoga sielanka.

Najlepsze komentarze czytelników Sport.pl [LIPIEC]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.