Piłka nożna: Górnik Łęczna - Groclin Grodzisk Wlkp. 1:0 (0:0)

Piłkarze Groclinu Grodzisk Wlkp. stracili pozycję lidera ekstraklasy. W meczu przeciwko beniaminkowi I ligi Górnikowi Łęczna zagrali wyjątkowo niefrasobliwie w ataku i po raz pierwszy od ośmiu spotkań ligowych nie zdobyli gola

Mecze w Łęcznej w ekstraklasie ogląda zawsze komplet - 6 tys. widzów. W sobotę najwierniejsi fani Górnika nie wierzyli chyba jednak w zwycięstwo swojego zespołu nad liderem z Grodziska Wlkp. Szczególnie po tym, jak Groclin zmiażdżył rywali w pierwszych minutach spotkania. Łęcznianie mieli ogromne problemy z opuszczeniem własnej połowy boiska i można było mieć wrażenie, że piłkarze z Grodziska grają z przewagą przynajmniej dwóch piłkarzy. - Po raz pierwszy widziałem moich piłkarzy tak zestresowanych - przyznał trener Górnika Jacek Zieliński. Groclin z łatwością konstruował ataki pozycyjne - nacierał raz jednym, raz drugim skrzydłem. Jednak seryjne dośrodkowania przynosiły tylko kolejne rzuty rożne dla Dyskobolii (7 kornerów w ciągu pierwszych 25 min). Wtedy też nie udawało się zaskoczyć bramkarza Górnika Roberta Mioduszewskiego, który z minuty na minutę bronił coraz pewniej.

Majstersztykiem w jego wykonaniu była obrona strzału Andrzeja Niedzielana, który w 28. min był sam na sam z Mioduszewskim, ale bramkarz Górnika odbił piłkę, ta trafiła w słupek i wyszła w pole. Potem jeszcze Grzegorz Rasiak zmarnował świetną okazję, gdy był sam przed golkiperem Łęcznej i strzelił metr obok bramki. Do głosu doszli wreszcie gospodarze. Pod koniec pierwszej połowy oddali dwa celne strzały na bramkę Mariusza Liberdy i na trybunach było wreszcie słychać doping: "GKS!, GKS!"

Wiara kibiców dodała nadziei graczom beniaminka. W drugiej połowie zagrali bardzo agresywnie. Już w pierwszych 5 min po przerwie gracze Górnika wyrobili normę czterech fauli z pierwszej części gry. Potem przerywali faulami każdą niemal akcję grodziszczan. Na taką ostrą grę podopieczni Dušana Radolsky'ego nie mieli specjalnie sposobu. Ich ataki były coraz bardziej czytelne. Mimo to Groclinowi udawało się kilka razy dojść do niezłych pozycji strzeleckich. Mioduszewski nie dawał się zaskoczyć nawet wtedy, gdy Niedzielan uderzał z 2 m. - Tej klasy napastnik w takich sytuacjach, jakie miał, powinien strzelić, to jego praca - ocenił jego trener Radolsky. - Nie uważam, żeby z moją skutecznością stało się coś złego. Mioduszewski miał swój dzień i był - on, nie oni - lepszy od nas - powiedział Niedzielan.

Kwadrans przed końcem przeprowadzili lewą stroną jeden z nielicznych szybkich ataków. Grzegorz Bronowicki posłał piłkę wzdłuż linii końcowej, dopadł do niej Krzysztof Kłosiński i z bliska wepchnął futbolówkę do bramki Liberdy. Groclin pogrążył więc piłkarz, który jest do Górnika wypożyczony właśnie z Grodziska.

Strzelec bramki

Górnik: Kłosiński (76., po podaniu Bronowickiego)

Górnik: Mioduszewski - Kościelniak, Kościuk Ż, Bożyk (85. Copik) - Pastuszka Ż, Soczewka, Bugała Ż, Budka, Bronowicki (87. Boguś) - Czereszewski, Skwara Ż (64. Kłosiński).

Groclin: Liberda Ż - Myna , Kriżanac, Pawlak, Sedlaćek - Piechniak (83. Kozioł), Sobolewski, Mila Ż (79. Woś), Rocki (73. Zając) - Niedzielan, Rasiak

GÓRNIK - GROCLIN

11 strzały 20

7 strzały celne 9

0 słupki i poprzeczki 1

4 rzuty rożne 15

12 faule 11

0 spalone 2

Widzów: 6 tys.

Sędziował: Robert Werder (Warszawa)

dla Gazety

Dušan Radolsky

trener Groclinu

Mogę powiedzieć tylko, że jeżeli ma się tyle sytuacji bramkowych, co mój zespół, i się nie trafia do siatki, to nie można wygrać meczu.

Jacek Zieliński

trener Górnika

Groclin był zespołem lepszym, grał ładnie i ciekawie, stworzył kilka sytuacji podbramkowych jednak ich nie wykorzystał. Byliśmy bardzo ostrożni, mniej efektowni, ale za to skuteczniejsi. Nie mamy na razie takich możliwości ani piłkarzy, by grać futbol, jaki prezentowali nasi goście.

Krzysztof Kłosiński

napastnik Górnika

Spędziłem w Groclinie trzy lata i nadal mam ważny kontrakt z tym klubem. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak ja tam wrócę. Zapewne prezes Drzymała będzie mi wypominał tego gola (śmiech). Drugi raz udało się wejść z ławki rezerwowych i strzelić bramkę.

Radosław Sobolewski

pomocnik Groclinu

W piłce nożnej wygrywa ten, kto strzela bramki. My w pierwszej połowie spokojnie mogliśmy ich zdobyć trzy, a nawet cztery - nie wykorzystaliśmy jednak stworzonych przez siebie okazji. Duży udział w zwycięstwie beniaminka miał jego bramkarz Robert Mioduszewski, który w wielu przypadkach pokazał najwyższą klasę bramkarską. W żadnym wypadku nie zlekceważyliśmy beniaminka.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.