- Jeśli ten mecz wygramy, to będzie można uznać, że start do sezonu mamy udany - mówił przed meczem szkoleniowiec kietrzan Franciszek Krótki. Założenie to nie sprawdziło się.
Zielona Góra i Kietrz to czołowe drużyny poprzedniego sezonu, dlatego kibice mogli spodziewać się w sobotę dobrego meczu. Niestety pojedynek nie był ciekawy, a dodatkowo zabrakło tego, co jest w piłce najważniejsze, czyli bramek. Gospodarze mieli wiele okazji do zdobycia prowadzenia. Sam Arkadiusz Kłoda mógł o wyniku spotkania przesądzić sam. W końcówce pierwszej połowy miał trzy okazje do zdobycia bramki. Raz jego strzał został zablokowany, raz obronił Robert Kitowicz, a raz uderzył w boczną siatkę.
Goście najlepszą okazję do strzelenia bramki mieli trzy minuty po przerwie. Uderzenie Janusza Bandosza na raty obronił Adam Hołda. W odpowiedzi dwukrotnie bramce gości zagroził Kłoda. Jeszcze w doliczonym czasie gry strzał głową Tomasza Sosny był bliski celu, ale ostatecznie mecz zakończył się bezbramkowym remisem.
- Problemem pozostaje brak napastników, którzy potrafią strzelać bramki. Dlatego w tym meczu zdecydowałem się na wariant z jednym napastnikiem i pięcioma grającymi ofensywnie pomocnikami. Nie dało to rezultatu, gdyż znów graliśmy nieskutecznie - zaznaczał trener Krótki.
Włókniarz Kietrz - Lech Zielona Góra 0:0
Żółte kartki: Trzeciak (Włókniarz) oraz Olejnik (Lech)
Włókniarz: Hołda - Bachor, Gąsior, Broniewicz, Procek, Kłoda, Sosna, Trzeciak, Jasiński (61. Makarski), Drożdż (55. Kowalczyk), Rozmus (70. Zieliński).
Lech: Kitowicz - Wojciechowski, Olejnik, Adamczak, Pochylski, Juszkiewicz, Cal (85. Kroczek), Jarymowicz, Iwanowski (76. Cierniak), Bandosz (70. Wysocki), Sawicki (87. Wierzbicki).