Modlitwa to (nie) sposób na mundial

W Brazylii piłka i religia są ze sobą blisko jak nigdzie indziej. Dlatego mundial to świetny biznes także dla kościołów. Ale ostatnie lata pokazują, że w kraju przybywa ateistów. Także tych futbolowych.

W lutym Dilma Rousseff, prezydent kraju, pojechała do Watykanu na audiencję do Franciszka. Papież, miłośnik piłki nożnej, dostał koszulkę z "dziesiątką" i dedykacją Pele oraz zaproszenie na mundial.

- Po otrzymaniu tych wszystkich prezentów będę musiał modlić się o zwycięstwo Brazylii w MŚ - zażartował ojciec Kościoła.

- Jedyna rzecz, o którą proszę Jego Ekscelencję, to neutralność, by żadna "ręka Boga" nie wepchnęła piłki do niczyjej bramki - odpowiedziała pani prezydent, nawiązując do Diego Maradony, rodaka papieża.

Futbol i katolicyzm przez wiele lat były dwoma religiami Brazylii. Przeplatały się nawzajem, dopingowały, współdziałały. Kręta droga do mundialu, pełna społecznych protestów, oraz ostatnie wyniki sondaży pokazują, że Brazylijczycy przestają wierzyć. I w piłkę, i w katolickiego Boga.

Już nie należą do Chrystusa

W reprezentacji Brazylii powoli mija (lub już minął) czas "ministrantów" takich jak Kaka i Lucio. Religijni chłopcy po każdym dobrym zagraniu wznosili oczy ku niebu, a w wywiadach częściej niż o piłce opowiadali o Bogu. Lucio zasłynął napisem na koszulce "Należę do Chrystusa".

Przed każdym meczem podczas mundialu w RPA razem z Jorginho, asystentem trenera Dungi, namawiali kolegów do wspólnej modlitwy. Ich manifestacje były wręcz ostentacyjne.

Jeden z reprezentantów nie wahał się poskarżyć prasie (oczywiście anonimowo) na ich nachalną religijność. Argumentował, że kadra stanowi odbicie Brazylii, jest bardziej wielowyznaniowa. Dwa lata temu władze federacji zabroniły grupowych modlitw podczas treningów i przed meczami.

- Każdy może robić to w swoim pokoju - argumentował Andrés Sanchez, ówczesny dyrektor ds. reprezentacji. Krytycy pomysłu nie wahali się komentować, że to postawa pańszczyźniana wobec FIFA, światowa federacja zakazuje bowiem politycznych i religijnych gestów na stadionach.

Brazylia, a wraz z nią reprezentacja, rzeczywiście się zmieniły. Jeszcze w latach 80. katolicy stanowili 90 proc. społeczeństwa. Dziś to ok. 60 proc. 123 miliony wiernych sprawia, że Brazylia i tak uchodzi za największy katolicki kraj na świecie. Katolicy wciąż są większością, ale już nie miażdżącą.

Zresztą coraz częściej niż wspomniany Kaka powołania dostaje Fred. Znany z imprez i zamiłowania do kobiet ostatnio wstąpił do Kościoła ewangelickiego. Zdarza się, że na forach brazylijscy kibice nazywają go dwulicowym dewotą. Te zmiany są odbiciem społecznych nastrojów.

Misjonarze rozegrają swój mecz

Mimo wszystko piłka wciąż stanowi obiekt zainteresowań... kościołów. Nie tylko katolickich. Bardziej aktywni są w Brazylii ostatnio protestanci. Jak Gerson, 34-letni kolumbijski misjonarz (do niedawna urzędnik).

Na statku z Tabatinga do Manaus powtarza razem ze smartfonem portugalskie słówka. Jest bardzo podekscytowany. Jego celem jest spotkanie z misjonarzami całego świata i ustalenie taktyki nawracania kibiców.

- Jadę do Brazylii dwa miesiące przed mistrzostwami, by nauczyć się języka. Będziemy głosić słowo Boże w trakcie mundialu, to świetna okazja. Przyjeżdżają tu tysiące ludzi z całego świata - mówi.

Jeszcze nie wie, jak zamierzają skłonić dziesiątki tysięcy turystów, którzy do Brazylii przyjadą dla dobrej zabawy i piłki, by zamiast na stadion poszli do kościoła. - Nie ma nic niemożliwego. Musimy próbować - tłumaczy.

Opowiada o tym, że Bóg jest wszędzie, ale by go zobaczyć, musimy podążać za jego wskazówkami. Sam zostawił dla niego alkohol, papierosy i seks. Piłki jednak nie zostawił. I nie zamierza do tego zmuszać kibiców.

Opowiadamy historię Nenie Quieroz, 28-letniej feministce i dziennikarce z Brasillii. - Nie znoszę tych nawiedzonych ewangelików - wzdycha. - Prawda jest taka, że choć teoretycznie większość Brazylijczyków stanowią katolicy, to lwia ich część nie praktykuje. Protestantów jest coraz więcej, prawie połowa, a wszyscy praktykują z zapałem neofity. Niektórzy zabraniają kobietom ścinać włosy, argumentując, że to grzech, bo anioły mają długie! - oburza się.

Na temat mundialu też nie ma najlepszego zdania. To pokazuje, że religijny i piłkarski fanatyzm wystawione będą w Brazylii na wielką próbę. Nietrudno zauważyć tutaj, że poparcie dla mundialu stacza się po niemal identycznej równi pochyłej jak zaufanie do Kościoła katolickiego.

Modlitwa o mundial

Ale nie wszędzie. W niedużym Ouro Preto, w stanie Belo Horizonte, święta Wielkiej Nocy obchodzone są jak nigdzie indziej w kraju. Powoli zanikająca tradycja w miasteczku znanym z 23 kościołów wciąż jest kultywowana. Tu też zamierzają zarobić na mundialu.

Ouro Preto ma być bazą wypadową dla turystów podczas MŚ. Ośrodek oddalony jest o dwie godziny drogi od Belo Horizonte, gdzie zostanie rozegrane sześć meczów mundialu. Przyjadą m.in. Argentyńczycy i Kolumbijczycy. - Są religijni, więc to dobra okazja, by odwiedzili nasze świątynie - przekonują miejscowi specjaliści od turystyki.

W biurach podróży roi się od wycieczek do Ouro Preto pod znamiennymi tytułami "Odpocznij od mundialu" czy "Pomódl się o szczęście". Pięć lat temu zaczęły się przygotowania do MŚ: powstały lepsze hotele, zmodernizowano drogę z Belo Horizonte.

Na razie Ouro Preto przeżywa boom z powodu świąt Wielkiej Nocy. Miejscowa procesja znana jest na całym świecie. Bierze w niej udział mnóstwo aktorów i turystów. Idzie Jan Chrzciciel, Salome z nożem i jego plastikową głową, królowa Ester, za żoną Mojżesz z tablicą 10 przykazań. Przed każdą biblijną postacią drepcze aniołek.

Niektórzy przyszli popatrzyć. Nie brakuje takich, którzy podobno modlą się o wygraną Brazylii w mundialu. Nie wstydzą się z tego zwierzać. Nie wiadomo, czy to brazylijski patriotyzm, religijność, a może okazja do żartów.

- To wszystko nie tylko z racji świąt. Niektórzy pielgrzymują do nas nawet w weekendy, by pomodlić się o pomyślność na MŚ - zwierza się łamaną angielszczyzną pan z malutkiego biura informacji turystycznej. Jest przekonany, że to wystarczy do triumfu Brazylii.

Inni ironizują: - Kiedyś mieliśmy wielkie nazwiska, dziś mamy tylko Neymara i generalnie słaby skład. Może dlatego tak chętnie się modlimy przed mundialem - uśmiecha się jeden z kibiców.

Więcej o:
Copyright © Agora SA