Neymar reklamował producenta bielizny podczas meczu? Brazylijczycy atakują

W niedzielę dziennik "Folha de Sao Paulo" zarzucił Neymarowi, że ten celowo eksponował bieliznę z logotypem swojego sponsora podczas meczu Ligi Mistrzów z Atletico. "Wszedł na boisko myśląc o czymś innym niż o graniu, co już samo w sobie jest grzechem".

Każdy ruch Neymara jest śledzony w Brazylii z wielką uwagą. Na dwa miesiące przed piłkarskimi mistrzostwami świata napastnik nie ma chwili wytchnienia. Media i kibice mają w stosunku do niego wielkie oczekiwania i bacznie śledzą każdy jego ruch.

Brazylijska prasa zarzuciła piłkarzowi, że podczas ćwierćfinałowego meczu Ligi Mistrzów z Atletico celowo eksponował bieliznę z logotypem swojego sponsora, firmy Lupo. Wyliczono, że w trakcie meczu w Madrycie Neymar przynajmniej pięciokrotnie podniósł swoją koszulkę i było widać, jakiej firmy bieliznę ma na sobie. Najostrzej piłkarza zaatakował Juca Kfouri z dziennika "Folha de Sao Paulo", który napisał, że Neymar "wszedł na boisko myśląc o czymś innym niż o graniu, co już samo w sobie jest grzechem" oraz, że "wydarzenia na boisku na pewno nie były przypadkowe".

Sprawa zwróciła uwagę brazylijskich mediów zapewne dlatego, że miesiąc wcześniej w tym kraju rozpoczęła się kampania reklamowa bielizny Lupo z udziałem Neymara.

Przedstawiciele piłkarza zaprzeczają, że była to zaplanowana akcja marketingowa i dementują plotki podawane przez tzw. anonimowe źródła. NR Sports, firma zajmująca się marketingiem Neymara, twierdzi, że piłkarz nie robił podczas meczu nic celowo, a wszystko działo się spontanicznie. - To był naturalny, niczym niewymuszony gest. Młodzież tak robi.

Głos w sprawie zabrała także firma Lupo, producent bielizny i jeden z 13 sponsorów Neymara. W oświadczeniu czytamy, że w kontrakcie z piłkarzem, który obowiązuje do 2015 roku, nie ma zapisów zobowiązujących Neymara do eksponowania bielizny podczas meczów. Firma podkreśla, że jest to przecież niezgodne z przepisami FIFA.

Brazylijskiej federacja (CBF) po artykułach o Neymarze zapaliła się lampka ostrzegawcza. Jakiekolwiek złamanie reguł FIFA podczas mistrzostw świata może oznaczać srogą karę. Światowa federacja ostro walczy z próbami tzw. ambush marketingu, zwłaszcza podczas największych imprez. Artykuł 22 regulaminu MŚ wprost zabrania politycznych, religijnych, osobistych czy marketingowych haseł na elementach stroju. Piłkarze próbują jednak łamać przepisy, bo im się to po prostu opłaca. W 2012 roku Duńczyk Nicklas Bendtner został ukarany grzywną w wysokości 100 tys. euro za reklamę bukmachera w trakcie meczu mistrzostw Europy. Za wybryk firma Paddy Power zapłaciła mu zapewne o wiele więcej.

Sami Brazylijczycy też nie są święci. Jako jedni z pierwszych brali udział w różnych niestandardowych akcjach marketingowych. W 1970 roku podczas ćwierćfinałowego meczu MŚ Brazylia - Peru Pele poprosił sędziego o przerwę w grze, bo musiał zawiązać but. Gra została wstrzymana, a kamery zostały skierowane na wiążącego nowy model Pumy Pelego. 12 lat później niektórzy piłkarze reprezentacji Brazylii mieli cieszyć się z bramek tylko przy bandach reklamowych Coca Coli. W 1994 roku podczas MŚ w USA Dunga wykonał gest jak z reklamy piwa Brahma, ówczesnego sponsora brazylijskiej kadry.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.