Rozmowa z trenerem Adamem Kubaszczykiem

Koszykarze Tytana Częstochowa są już praktycznie pewni, że będą występować w I lidze. Drużynę w nowym sezonie poprowadzi Adam Kubaszczyk.

Szkoleniowiec obecnie jest na zgrupowaniu ze śląską kadrą młodzików. W Częstochowie stawi się dopiero 21 lipca na pierwszym treningu Tytana.

Piotr Toborek: Zbyt wiele o Panu w Częstochowie nie wiemy. Proszę się przedstawić kibicom koszykówki w naszym mieście.

Adam Kubaszczyk: Mam 37 lat. Jestem żonaty i mam trójkę dzieci. Z koszykówką jestem związany na co dzień, ponieważ pracuję na AWF w Katowicach. Jestem trenerem I klasy i od sześciu lat prowadzę zajęcia dla trenerów koszykówki. Pochodzę z Cieszyna i tam mieszkam. W Śląskim Okręgowym Związku Koszykówki zajmuję się także pracą z młodzieżą. Jako trener pracowałem w Piaście Cieszyn, z którym awansowałem do II ligi i mimo ogromnych problemów finansowych potrafiliśmy się w niej utrzymać. Odszedłem, gdy po tym, jak się obroniliśmy przed degradacją, zarząd wycofał drużynę z rozgrywek.

Był Pan zawodnikiem?

- Tak. W Cieszynie grałem do wieku ucznia szkoły średniej, a potem występowałem w katowickich drużynach: AZS, Baildonie, Rozwoju i Grunwaldzie Halemba. To były zespoły II-ligowe, z Baildonem graliśmy nawet w barażach o I ligę.

Jak to się stało, że został Pan trenerem Tytana?

- Skontaktowali się ze mną działacze częstochowskiego klubu. Kilku z nich znam z boiska, gdy graliśmy przeciwko sobie w II lidze, choćby Tomka Prusaka. Sławomir Gajda, poprzedni trener, studiował u mnie przez rok podyplomowo na AWF. Myślę, że jego obserwacje miały jakiś wpływ na to, że zwrócili się do mnie z propozycją.

Nie da się ukryć, że nie ma Pan wielkiego doświadczenia w pracy z seniorami. Czy nie obawia się Pan wyzwania, jakim jest I liga?

- Nie jestem zarozumiały i wiem, że jeśli chodzi o warsztat trenerski, to mam dużo do nauki. Nie chciałbym jednak być teoretykiem koszykówki. Wiedzę na pewno posiadam i postaram się ją wykorzystać. Pracując z Piastem, nie miałem problemów z porozumieniem się z zawodnikami, a w tamtym czasie II liga była chyba porównywalna poziomem z obecną I. Miałem choćby w kadrze Wojciecha Królika, zawodnika o wielkim doświadczeniu i klasie sportowej, i on uznawał moje metody prowadzenia zespołu. Nie mam żadnych przesłanek do tego, abym mógł podejrzewać, że nie dam sobie rady.

Zna Pan zespół Tytana?

- Widziałem go przed poprzednim sezonem podczas turnieju na Śląsku, teraz Tomasz Prusak dostarczył mi kasetę z zapisem ostatnich meczów. Muszę dokładnie wiedzieć, z kim przyjdzie mi pracować i co ci zawodnicy potrafią, by nie wprowadzać tu rewolucji i zaczynać wszystkiego od zera. Kilku zawodników znam jednak doskonale z boiska, gdy grali przeciwko Piastowi. Myślę o Darku Szynkielu, który był także moim studentem, Januszu Sośniaku, Rafale Motylu.

Będzie Pan dojeżdżał do Częstochowy, czy tu zamieszka?

- Obawia się pan, że nie podołam obowiązkom? Myślę, że sobie poradzę, chociaż nie da się ukryć, że odbędzie się to kosztem rodziny. W Częstochowie będę przez większość tygodnia i będę dojeżdżał do Katowic. Wielu moich kolegów łączy pracę w klubach z uczelnią i nie odbija się to na ich pracy.

Wasz cel w I lidze jest jasny.

- Mamy się utrzymać w I lidze i jesteśmy w stanie to zrealizować. Potencjał, jaki drzemie w tych zawodnikach, wydaje mi się bardzo duży. Po moich doświadczeniach z Cieszyna, gdzie ciągle były problemy z pieniędzmi, a zawodnicy już w październiku potrafili odmawiać gry ze względu na zaległości finansowe, ważna wydaje mi się sytuacja, jaka jest w Częstochowie. Tu większość to gracze miejscowi, wychowankowie klubu. Oni nawet w przypadku trudności tak łatwo nie rezygnują z gry jak zawodnicy z zewnątrz. Myślę, że w obecnej sytuacji finansowej naszego sportu to jest właściwy model prowadzenia klubu.

Jakie są Pana pierwsze wnioski po obejrzeniu zapisów meczów Tytana?

- Największe rezerwy widać w grze obronnej. W tej zespołowej i indywidualnej jeden na jednego. Zawodnicy starają się agresywnie bronić, ale mają zaległości i tu jest miejsce na poprawę. Druga sprawa to szybki atak. Jest kilku graczy, którzy mają do niego predyspozycje i postaramy się je rozwinąć.

Ma Pan jakiś wpływ na to, jacy nowi zawodnicy trafią do drużyny?

- Od momentu, gdy doszliśmy do porozumienia, jest to ze mną konsultowane. Zgadzam się z założeniem, że potrzebne są wzmocnienia głównie na pozycjach 1 i 5 [rozgrywający i środkowy - red.]. Z tego, co wiem, niemal pewne jest, że wróci do Częstochowy Sławomir Woldam. Jako "jedynka" miałby grać Tomasz Koczwara i rozmowy też podobno są bliskie końca. Graczem wysokim ma być Tomek Migała, którego znam z Cieszyna, gdzie krótko pracowaliśmy razem. Tego zawodnika Tytan chciał pozyskać już przed rokiem, ale obie strony jakoś nie doszły do porozumienia. Trafił tu Wacław Piński, z którego w klubie nie byli zadowoleni.

Kiedy spotka się Pan z zespołem?

- Przygotowanie rozpoczynamy 21 lipca i myślę, że dopiero wtedy.

Copyright © Agora SA