Anwil Włocławek - Prokom Trefl Sopot 72:86

W sobotnim, czwartym meczu finałowym PLK sopocianie pokonali na wyjeździe Anwil. W serii do czterech zwycięstw jest 2-2.

W ciągu trzech dni zobaczyliśmy dwa różne oblicza Prokomu. W czwartek drużyna Eugeniusza Kijewskiego poniosła klęskę. W porównaniu z tamtym meczem w sobotę sopocianie imponowali sercem do gry. Szczególnie widoczne to było w obronie. Anwil nie mógł znaleźć czystej pozycji do rzutu i głównie dlatego np. Krupalija nie trafił żadnego z siedmiu rzutów z gry, a Nordgaard rzucał na kosz tylko trzy razy i ani razu nie trafił. - No i zupełnie inaczej zagraliśmy w ataku. Bez nieobliczalnych szarż, a jak mądry zespół - powiedział po meczu trener Prokomu, Eugeniusz Kijewski.

Pierwszy dobry mecz w finale zagrał Goran Jagodnik. Świetną zmianę dał Dragan Marković, a grę drużyny znakomicie prowadzili Darius Maskoliunas i Josip Vranković. Ten ostatni wystąpił mimo zwichniętego nadgarstka i zatrucia pokarmowego. Nie rzucił co prawda dużo punktów (5), ale miał aż sześć asyst i sześć przechwytów.

W porównaniu z czwartkowym meczem trener Kijewski nie dokonywał wielu zmian, co się opłaciło. Aż czterech zawodników grało ponad 30 minut: McNaull 34, Maskoliunas 32, Jagodnik i Vranković po 31.

W 24 minucie Prokom prowadził już 58:41. Niesiony dopingiem kibiców Anwil próbował gonić, ale celnymi rzutami Dragan Marković i Joe McNaull kontrolowali wynik.

Po czterech meczach jest 2:2. Kolejne spotkanie w czwartek w Sopocie.

Anwil Włocławek - Prokom Trefl Sopot 72:86 (15:19, 26:33, 11:13. 20:21)

Anwil: Pacesas 5(1), Nordgaard 2, Krupalija 2, Lang 6, Skele 14(1) oraz Pluta 22 (4), Milicić 15 (1), Andruszka 3, Bocevski 3(1)

Prokom: Maskoliunas 7, Vranković 5, Jagodnik 19(3), Masiulis 12(2), McNaull 20 oraz Barry 3(1), Krzykała 3(1), Marković 17(2), Żidek 0

Copyright © Agora SA