Bundesliga. Leśniak: Będzie mi szkoda Lewandowskiego i Błaszczykowskiego

- Dortmund ma tylko jedno wyjście: musi grać do przodu i strzelać, by móc tracić - mówi przed hitem Bundesligi mieszkający w Niemczech Marek Leśniak. Były reprezentant Polski twierdzi, że przetrzebiona kontuzjami Borussia w starciu z Bayernem może liczyć najwyżej na szczęśliwy remis. Borussia - Bayern w sobotę o godz. 18.30. Transmisja w Eurosporcie 2, relacja na żywo w Sport.pl i aplikacji Sport.pl LIVE

Łukasz Jachimiak: Na mecz Borussia - Bayern czeka pan, zgadzając się z niemieckimi kibicami, którzy twierdzą, że już teraz, w 13. kolejce Bundesligi, skończą się emocje związane z walką o mistrzostwo?

Marek Leśniak: Dortmund stracił całą linię obrony, dlatego rzeczywiście wszyscy są tu przekonani, że Bayern to bezlitośnie wykorzysta. Co prawda sam zagra osłabiony, bo Franck Ribery złamał żebro w spotkaniu Francuzów z Ukrainą, ale to nic nie znaczy przy tych problemach, jakie ma Borussia. Łukasza Piszczka brakuje od dawna, jego jakoś Juergen Klopp daje radę zastąpić, ale nawet on nic nie wymyśli, kiedy do dyspozycji nie będzie miał też Marcela Schmelzera, Nevena Suboticia i Matsa Hummelsa.

To znaczy, że spodziewa się pan pewnego zwycięstwa Bayernu, które w tabeli pozwoli mu powiększyć przewagę nad Borussią do siedmiu punktów?

- Cała nadzieja gospodarzy w kibicach. Wesprze ich 70 tysięcy ludzi, może więc uda się szczęśliwie zremisować. Na więcej Dortmund nie ma szans. W obronie BVB nie ma już ani jednego naprawdę dobrego grajka. Grosskreutz jakoś sobie radzi, ale trudno budować na nim formację na taki mecz. Zwłaszcza że to boczny defensor. Na środku zagra Sokratis, który też niby przyzwoity problem prezentuje, za to zawsze występował albo przy Hummelsie, albo przy Suboticiu, nigdy sam obroną nie kierował. Według mnie Dortmund ma tylko jedno wyjście - musi grać do przodu i strzelać, by móc tracić. Ale jeśli Monachium zdobędzie pierwszego gola, to wszystko stanie się jasne. Wtedy będzie mi szkoda Lewandowskiego i Błaszczykowskiego.

Jeśli Borussia przegra, a Lewandowski nic nie zdziała przeciwko obronie Bayernu, to jemu pewnie dostanie się mocniej?

- Kilka dni temu Franz Beckenbauer powiedział, że Robert jest lepszy od Mandżukicia. To wywołało wiele komentarzy, czego nie rozumiem. Przecież taka jest prawda. Powiem więcej - Lewandowski jest zdecydowanie najlepszym napastnikiem Bundesligi i jednym z najlepszych na świecie. Chorwat odrobinę lepszy jest może tylko w grze głową. Ale wyszkoleniem technicznym, uderzeniem, dryblingiem, panowaniem nad piłką, zdolnością do gry kombinacyjnej, wszechstronnością - tym wszystkim Polak go przerasta. "Lewy" nie jest przywiązany do jednej pozycji, potrafi sobie poradzić na obu skrzydłach, może grać za wysuniętym napastnikiem, może grać z innym napastnikiem w linii, może też - jak w Borussii - być najdalej wysuniętym zawodnikiem drużyny. Daje dużo opcji, dlatego Bayern go chce. Pewnie zaraz ktoś powie, że przesadzam. Przypominam więc, że kiedyś podobnie zestawiałem Roberta i Mario Gomeza, gdy ten był głównym snajperem Monachium. Gdy wówczas mówiłem, że Robert jest zdecydowanie lepszy i że wkrótce będzie miał też wyższą wartość rynkową, wielu twierdziło, że się nie znam, a szybko okazało się, że miałem rację. Inna sprawa, że w sobotnim meczu akurat Mandżukić może się zaprezentować znacznie lepiej niż Lewandowski. Zwykle akcje BVB zaczynają rozgrywać Hummels i Subotić, których teraz zabraknie. Dalej wszystko przechodzi przez Bendera i Sahina, którzy tym razem nie będą mogli w pełni zaangażować się w kreatywną grę, bo będą potrzebni do pomocy środkowym obrońcom. Naprawdę mocno trafiło Borussię, dlatego Robert i Marco Reus pewnie będą osamotnieni i trudno będzie im coś zdziałać. Choć Klopp to człowiek zagadka, może wymyślić coś, czym zaskoczy wszystkich.

W zespole Bayernu zagadką jest Mario Goetze. W wyjściowym składzie ma zająć miejsce Ribery'ego, od pierwszych minut będzie poddany wielkiej presji. Sam przed spotkaniem z kibicami, którzy go znienawidzili, mówi, że czeka go najtrudniejszy moment w karierze.

- Przeszedł z Borussii do Bayernu za wielkie pieniądze [37 mln euro] i moim zdaniem lada chwila udowodni, że jest ich wart. To jest tak dobry piłkarz, że w końcu wywalczy sobie miejsce w podstawowym składzie. Teraz korzysta na kontuzji Ribery'ego, ale trzeba zauważyć, że sam długo był kontuzjowany, że dopiero dochodzi do swojej normalnej formy. Trochę pograł w Bayernie, trochę ostatnio w reprezentacji Niemiec, za chwilę wskoczy na swój poziom i już nikt nie będzie mówił, że zrobił błąd, przechodząc do Monachium. Natomiast co do kibiców, to na pewno będą go denerwować, ale on sobie poradzi. Jest jeszcze młody, ale ma już sporo poważnych meczów za sobą. Przed chwilą miał dobrą rozgrzewkę na Wembley.

Wie pan może, dlaczego na Wembley w składzie Niemców zabrakło Lewandowskiego?

- Ciekawe, czy ci, którzy w trakcie tego meczu o to pytali, już znaleźli odpowiedź (śmiech). Widać, jak postrzegana jest reprezentacja Polski. O niej się na świecie nie mówi. Ale trudno mieć o to do kibiców pretensje. Nie mamy wyników, dlatego ludzie nawet nie myślą, że możemy mieć takich piłkarzy jak Lewandowski, Błaszczykowski czy Szczęsny. Szkoda, że od lat nic się nie zmienia, bo przecież kiedy Jerzy Dudek wygrywał Liverpoolowi Ligę Mistrzów, to wielu mówiło i pisało, że to Czech. Niestety, sami sobie na to zapracowaliśmy.

Boi się pan już 13 maja?

- Będzie blisko mundialu, na pewno stadion w Mainz się wypełni, a bilety rozejdą się bardzo szybko. Może będzie fajnie, bo w gronie 34 tysięcy widzów pewnie będzie 5-6 tysięcy Polaków.

I to wystarczy, żeby było fajnie?

- W 2006 roku graliśmy przeciw Niemcom na ich terenie podczas mistrzostw świata. Byłem wtedy w Dortmundzie i po naszej porażce 0:1 wcale nie miałem wielkich powodów do wstydu. W ostatnim meczu towarzyskim, w Gdańsku, byliśmy nawet blisko historycznego zwycięstwa nad Niemcami, bo przecież oni w ostatniej chwili uratowali się, strzelając na 2:2. Wydaje mi się, że minęły już czasy, kiedy Niemcy brutalnie nas traktowali. Pamiętajmy, że zagramy z nimi tylko towarzysko, a nie o punkty.

W 2010 roku przed mundialem w RPA towarzysko zagraliśmy z Hiszpanami, którzy chcieli dobrze zaprezentować się swojej publiczności. Przegraliśmy 0:6.

- Jak się zrobi 3:0 dla Niemców, to wyłączę telewizor.

Wyłączał pan w trakcie meczów ze Słowacją i z Irlandią?

Przyznam się, że w ogóle ich nie oglądałem. Nie chciałem się katować. Później poczytałem opinie dziennikarzy i kibiców, trafiłem też na wypowiedź jednego z piłkarzy. Chłopak pokazał, jaki ma charakter, pouczając ludzi, którzy gwizdali rozczarowani poziomem. W tej chwili sam nie przepadam za stylem gry naszej kadry. Może za trzy-cztery mecze będzie lepiej. W Adama Nawałkę wierzę, ale trzeba dać mu czas, bo z pustego i Salomon nie naleje.

Przetrzebiona kontuzjami Borussia w meczu z Bayernem może liczyć na...
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.