Jaki był miniony sezon dla piłkarzy ręcznych Eltastu?

Choć w historii występów na zapleczu ekstraklasy Eltast Radom zajął najwyższe - trzecie - miejsce, to wszyscy czują ogromny niedosyt. Dlaczego? Bo taka szansa na awans do elity, jaka pojawiła się w tym roku, może się więcej nie powtórzyć

Patrząc na zajętą przez Eltast lokatę, jednoznacznie trzeba stwierdzić, że rokrocznie zespół notuje progres. Ze słabeusza, a potem średniaka, przemienił się w czołowy zespół ligi, który na dodatek pokonał obu liderów - Gwardię Opole i AZS AWF Biała Podlaska. To wszystko prawda. Ale prawdą jest także, że jak napisał jeden z forumowiczów na portalu "Gazety": " oddanie na finiszu ligi miejsca premiowanego awansem, to mistrzostwo świata we frajerstwie".

Gwiazdy na dzień dobry

Przed sezonem jak zwykle nie wiadomo było, jaką siłą dysponował będzie Eltast. Główny sponsor zespołu Stefan Tatarek, długo się namyślał, aż wreszcie bomba wybuchła! Okazało się, że radomskich szczypiornistów do boju poprowadzi trener, którego nazwisko nie tylko w polskiej piłce ręcznej jest już legendą - Edward Strząbała. Człowiek, który ma w kolekcji kilka tytułów mistrza Polski, miał być jednocześnie menedżerem i zadbać, aby kibice w Radomiu wreszcie mogli oglądać mecze na wysokim poziomie. Mieli to zapewnić znani zawodnicy. W grodzie nad Mleczną co rusz to pojawiali się ligowcy, a nawet kadrowicze. Michał Przybylski, Robert Bodasiński, Maciej Stęczniewski, Łukasz Krupa, Bartłomiej Dziewiatowski, Mariusz i Dariusz Kubisztalowie, Wojciech Bąblewski - to nazwiska, które musiały działać na wyobraźnię. I choć ostatecznie do rozgrywek radomianie przystąpili bez trzech ostatnich, stało się jasne, że na zapleczu ekstraklasy będą rozdawać karty. Tym bardziej że drużyna przystąpiła do gry po dwóch solidnych zgrupowaniach: w Zakopanem i Kozienicach.

Nie jest źle

Pierwsze mecze pokazały jednak, że "nazwiska nie grają". Dwa wyjazdowe remisy na początek odebrane zostały z pewnym niedosytem, ale i z dużym spokojem. - Nowi ludzie muszą się zgrać - uspokajali trenerzy. I przyznać trzeba, że z meczu na mecz było coraz lepiej. Co prawda w obcych halach Eltast minimalnie przegrywał, ale przed własną publicznością nie było na niego mocnych. Radomska "siódemka" na własnym boisku odprawiła wszystkich rywali, czyniąc z hali MOSiR-u twierdzę niezdobytą.

Wysoka lokata na półmetku rozgrywek dawała nadzieje na włączenie się do walki o miejsce premiowane awansem na finiszu rozgrywek. Strata do drugiego AZS-u AWF Biała Podlaska wynosiła jednak pięć punktów, więc o ekstraklasie nikt głośno nie mówił. Dyskusje o elicie pojawiały się za to dość często w kuluarach. Co więcej Edward Strząbała i Stefan Tatarek zaczęli rozglądać się za wzmocnieniami. Wybór padł na graczy łódzkiej Anilany - zespołu, który ledwo wiązał koniec z końcem i występy w ekstraklasie zdecydował się kontynuować juniorami. Do Radomia trafili testowani już wcześniej bracia Kubisztalowie, choć publiczną tajemnicą jest fakt, że Strząbała chętniej widziałby w zespole Romana Baturina i Przemysława Matyjasika. Mimo odejścia Bartłomieja Dziewiatowskiego i kontuzji Łukasza Krupy, większość ludzi związanych z radomską piłką ręczną mówiło: nie jest źle.

Idą jak burza

I źle nie było. Więcej - było bardzo dobrze. Dowodzeni przez Michała Przybylskiego odprawiali z kwitkiem kolejnych rywali, a ponieważ jednocześnie punkty gubili najgroźniejsi rywale, ich przewaga nad podopiecznymi Edwarda Strząbały topniała z każdą kolejką. Idących jak burza eltaściaków nie był w stanie zatrzymać żaden zespół. Mało tego, Eltast bił wszystkich różnicą kilku bramek, prezentując przy tym efektowną, pełną polotu grę. Ani się obejrzeliśmy, a nasi wskoczyli na pozycję wicelidera, dystansując rywali. O ekstraklasie wreszcie głośno zaczął mówić Edward Strząbała. Szansę dojrzał tez Stefan Tatarek, deklarując, że awans do elity, jak najbardziej go interesuje. O najwyższej z lig nie można było tylko usłyszeć od zawodników. Pytani o awans, odpowiadali najczęściej: zobaczymy. I to był chyba pierwszy sygnał ostrzegawczy, że w klubie nie jest jednak tak różowo, jakby się wydawało. Mimo to chyba żaden z kibiców nie dopuszczał do siebie myśli, że w sześciu ostatnich pojedynkach można roztrwonić pięciopunktową przewagę. A jednak...

Do własnej bramki

Kiedy nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze. Ta sentencja jak ulał pasuje do Eltastu. Brakiem wypłat na czas tylko częściowo można tłumaczyć fatalną postawę zespołu na finiszu ligi, ale od tego wszystko się zaczęło. Pierwszy głośno powiedział o tym Michał Przybylski, który upomniał się o swoje. Jego konflikt z Edwardem Strząbałą, przestał być tajemnicą, ale tak naprawdę tylko obaj panowie wiedzą, co się stało, że w pewnym momencie zawodnik przyniósł do zwolnienie lekarskie, a dwa dni później klub zawiesił go w prawach zawodnika. I to był prawdopodobnie gwóźdź do trumny. Pozbawiony mózgu i "strzelby" w osobie kontuzjowanego Grzegorza Sobuta, dostawał baty od wszystkich. Najpierw Eltastowi "dołożył" prawie najsłabszy w lidze Wolsztyniak Wolsztyn, potem ośmieszył lokalny rywal - AZS Politechnika Radomska, a dobiły go nastolatki z Wisły II Płock, SMS-u Gdańsk oraz przeciętny Jurand Traveland Olsztyn.

Rozbudzone nadzieje prysły, jak bańka mydlana. - Nie mogło być inaczej, skoro mieliśmy w drużynie zawodników, którzy najchętniej rzucaliby do własnej bramki - ubolewał po sezonie Edward Strząbała. Podał też kwotę, której rzekomo zabrakło do wywalczenia awansu: - Gdym miał w marcu 15 tys. zł i zdrowego Grześka Sobuta, dziś bylibyśmy w elicie - przekonuje. Takie tłumaczenia przekonują jednak tylko nielicznych.

Zapewne musi minąć jeszcze sporo czasu, aż dowiemy się prawdy, ale jedno jest pewne - winę za to, że nie mamy w Radomiu ekstraklasy, w równej części ponoszą działacze, trenerzy i zawodnicy. Przekonywanie, że co złego to nie my - nie ma najmniejszego sensu. Bo przecież podobno "prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, ale po tym, jak kończy".

Czekając na cud

Według szkoleniowców Eltastu: Edwarda Strząbały i Waldemara Pałysa, zajęcie trzeciego miejsca daje jeszcze cień szansy na awans do ekstraklasy. Zapaść finansowa Wybrzeża Gdańsk oraz kłopoty Śląska Wrocław, Pogoni Zabrze i Gwardii Opole, pozwalają przypuszczać, że któraś z ekip nie zgłosi się do rozgrywek i do walki o wolne miejsce przystąpi m.in. Eltast. Wszystko ma się wyjaśnić do końca maja, ale już teraz ta historia wydaje się mało prawdopodobna. Bo jeśli nawet zdarzy się cud, to powstaje kilka zasadniczych pytań. Jakie szanse w starciu barażowym ma obecna drużyna, skoro nie potrafiła poradzić sobie ze spadkowiczami do II ligi? Kto w ogóle zagra w Eltaście? Kto wyłoży pieniądze na zorganizowanie składu, skoro pieniędzy zabrakło już w marcu? I wreszcie, czy tak naprawdę Eltastowi zależy na awansie do ekstraklasy? Odpowiedzi poznamy już niebawem.

Co jednak stanie się z Eltastem, jeśli szansa na elitę okaże się jedynie pobożnym życzeniem? Na to pytanie, przynajmniej w najbliższym czasie, chyba nikt nie znajdzie odpowiedzi.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.