Amelie Mauresmo przyjedzie do Warszawy

Amelie Mauresmo, siódma tenisistka w rankingu WTA, ma wystąpić w rozpoczynającym się za dziesięć dni w Warszawie największym turnieju w Polsce - J&S Cup (pula nagród 700 tys. dol.). 23-letnia Francuzka będzie trzecią obok Venus Williams i Danieli Hantuchovej zawodniczką z pierwszej dziesiątki.

- W środę rano dotarł do nas mail z potwierdzeniem jej przyjazdu - mówi Ryszard Fijałkowski, dyrektor turnieju. Tenisistka otrzyma od organizatorów tzw. złotą dziką kartę przeznaczoną dla zawodniczek z pierwszej dziesiątki rankingu.

To trzecia próba sprowadzenia atletycznie zbudowanej Francuzki do Polski. Po raz pierwszy miała się pojawić w Sopocie w 2000 roku, ale z powodu kontuzji pleców musiała zrezygnować. Rok później ze startu nad Bałtykiem wycofała się z niejasnych powodów w ostatniej chwili, mocno komplikując życie organizatorom turnieju Idea Prokom Open.

Jej talent objawił się cztery lata temu, gdy jako nierozstawiona 19-latka dotarła do finału Australian Open, ulegając w nim Martinie Hingis. W kolejnych miesiącach swoimi występami (nie tylko na korcie) zapewniła sobie trwałe miejsce w światku tenisowym. Jej styl gry jest równie bezkompromisowy jak wyrażanie przez nią poglądy na życie. Uwielbia szybką jazdę na nartach (ma niedaleko w Alpy, bo mieszka w Genewie), samochodami i konno. Ma własną piwnicę z winami (woli czerwone) i marzy o własnej winnicy. W życiu prywatnym nie ukrywa odmiennej orientacji seksualnej.

Na korcie preferuje styl siłowy, swoimi uderzeniami niemal miażdży rywalki. Ale nie pozostaje to bez wpływu na jej zdrowie. Z jednej strony wygrała już osiem turniejów WTA (w ostatnim roku w Dubaj Open i Canadian Open), a z drugiej - jej kariera regularnie przerywana jest kontuzjami, najczęściej pleców lub nóg. Ostatnio, w lutym, wróciła na korty po niemal czteromiesięcznej przerwie spowodowanej operacją prawego kolana i od razu rozbiła Jelenę Dementiewą 6:0, 6:0 w półfinale turnieju Paris Indoor.

W Warszawie będzie rozstawiona z numerem dwa. Oczywiście, jeśli dojedzie...

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.