Powodem jest kontuzja lewej kostki i trudności z jej wyleczeniem. Ale to tylko jeden z wielu urazów, choć najpoważniejszy, na który w ubiegłym roku uskarżała się urodzona w słowackich Koszycach zawodniczka. Leczyła jeszcze kolano i biodro. Przez kłopoty zdrowotne straciła niemal cały sezon. Nie zagrała w wielkoszlemowych turniejach Roland Garros i Wimbledonie. Gdy w sierpniu wróciła na kort (podczas Canadian Open), nie mogła dojść do formy. Miesiąc później w US Open odpadła w IV rundzie i nie zgłosiła się już do tegorocznego Australian Open.
- Wiedziałam, że nic wielkiego tam nie osiągnę. W listopadzie i grudniu trenowałam na całego. Ćwiczyłam z Myriam [Casanovą] i Patty [Schneider], ale gdy próbowałam robić coś więcej, stawało się to dla mnie niemożliwe - opowiada Hingis - Nie wiem, co robić, aby nadal być na topie. A kiedy było się przez cztery lata numerem 1, trudno zadowolić się czymś innym. Nie będę już rywalizować na wysokim poziomie. Całe moje życie było związane z tenisem, ale to już koniec. Cóż, życie biegnie dalej.
Szwajcarka, która w karierze wygrała 40 turniejów, w tym pięć wielkoszlemowych i dwa Masters, ostatnie prestiżowe zwycięstwo odniosła jednak w 1999 roku w Australian Open. Od tego roku w turniejach pań zwycięstwa zaczęły odnosić siostry Serena i Venus Williams. Gra Amerykanek oparta głównie na sile fizycznej jest zaprzeczeniem technicznego i kombinacyjnego stylu gry Hingis. Niewiele zawodniczek posiadało tak jak ona zdolność przewidywania sytuacji na korcie.
Dziś Hingis ma już inne życiowe priorytety. - To moje studia. Uczęszczam do prestiżowej szkoły Akad w Zurychu, poziomem zbliżonej do uniwersytetu Cambridge. Chcę doskonalić swój angielski, a w przyszłości dostać pracę na przykład w marketingu - stwierdziła.
- Czy nie czuje pani żalu? - zapytał ją dziennikarz "L'Equipe".
- Wcale nie czuję się załamana. Mam dopiero 22 lata i życie przed sobą. Jestem szczęśliwa - odpowiedziała Hingis.
18 344 660
Tyle dolarów według danych WTA zarobiła na korcie Szwajcarka