Alpejskie MŚ: Bode Miller mistrzem w kombinacji

Amerykanin Bode Miller zdobywając mistrzostwo świata w kombinacji alpejskiej udowodnił, że jest najbardziej wszechstronnym obecnie narciarzem. Stający wraz z nim na podium Norwegowie Kjus i Aamodt, przypomnieli jednak, ta że konkurencja jest wciąż ich narodową specjalnością.

Kombinacja jest najtrudniejszą z alpejskich konkurencji. Startujący w niej zawodnicy muszą bowiem poradzić sobie zarówno z zapierającą dech w piersiach trasą biegu zjazdowego, jak i bardzo technicznym podwójnym przejazdem między tyczkami slalomu specjalnego. Gdy to wszystko rozgrywane jest w dodatku, tak jak w czwartek, na stromych stokach Corvigli w Sankt Moritz, w bardzo ograniczającym widoczność padającym śniegu, to staje się pewne, że na podium znajdą się rzeczywiście najwybitniejsi.

Emocje zaczęły się od zjazdu. Łączył on wszystkie możliwe trudności - krętą, bardzo stromą trasę, mróz, wiatr i padający śnieg. Niektórzy zawodnicy szczelnie zaklejali sobie twarze taśmą klejącą i mimo to nie byli w stanie wypowiedzieć na mecie ani słowa - zamarznięte mięśnie twarzy odmawiały posłuszeństwa. Inni - i było ich wielu - po prostu nie dojeżdżali do mety testując gdzieś po drodze wytrzymałość ograniczających trasę siatek bezpieczeństwa...

- Te warunki to igranie z naszym zdrowiem, wyniki będą przypadkowe - denerwowali się niektórzy. Niespodzianek jednak nie było - najszybciej ze zjazdowym stokiem uporał się, zawsze osiągający podczas mistrzostw świata i olimpijskich igrzysk zadziwiającą formę, Norweg Lasse Kjus, przed Andrejem Jermanem ze Słowenii i swym kolegą z reprezentacji, broniącym zdobytego dwa lata wcześniej kombinacyjnego mistrzostwa, Kjetilem Andre Aamodtem. A ponieważ Słoweniec nigdy nie miał dobrych wyników w slalomie, było wówczas jasne, że o medale walczyć będą właśnie dwaj wszechstronni Norwegowie i znajdujący się w pierwszej dwudziestce slalomowi eksperci - Austriacy Raich i Walchhofer, Amerykanin Bode Miller i Francuz Pierrick Bourgeat.

Pierwszy przejazd slalomu idealnie potwierdził te prognozy - prowadził wciąż Kjus, przed Aamodtem i Benjaminem Raichem oraz Bode Millerem. W decydującej konfrontacji, w drugim przejeździe, dużą rolę zagrały nerwy - Raich już na pierwszych metrach wypadł z trasy, Miller pojechał agresywnie i bezbłędnie. Aamodt i Kjus starali się zbytnio nie ryzykować... W efekcie Amerykanin okazał się najszybszy. O 7 setnych sekundy szybszy niż Kjus i o 13 setnych lepszy od Aamodta. Cała trójka triumfowała.

- Pojechałem w slalomie na całego, ryzykując na maksa. Mam już przecież jeden medal więc mogłem ryzykować - tłumaczył Miller, który od kilku dni jest też wicemistrzem świata w supergigancie.

Cieszyli się także Norwegowie. Obaj wyrównali bowiem słynny rekord Luksemburczyka Marka Girardielliego i mają już na swym koncie po... 11 medali zdobytych na mistrzostwach świata. Jeśli dodać do nich także medale olimpijskie, to Aamodt ma ich w sumie 18, co także jest rekordem. 31-letni Norweg jest też jedynym aktywnym obecnie zawodnikiem, który w swej karierze stawał na najwyższych stopniach podium we wszystkich pięciu alpejskich konkurencjach!

- To nie koniec. Jeszcze coś zdobędziemy! - zapowiadają obaj Norwegowie.

Wyniki:

1. Bode Miller (USA) 3.18,41

2. Lasse Kjus (Norwegia) 3.18,48

3. Kjetil-Andre Aamodt (Norwegia) 3.18,54

4. Pierrick Bourgeat (Francja) 3.18,59

5. Silvan Zurbriggen (Szwajcaria) 3.18.97

6. Markus Larsson (Szwecja) 3.19.82

7. Didier Defago (Szwajcaria) 3.19.99

8. Giorgio Rocca (Włochy) 3.20.10

9. Gaetan Llorach (Francja) 3.20.75

10.Rainer Schoenfelder (Austria) 3.21.30

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.