Trzy kontrole pomogły: Mieli bilety, nie weszli

Dantejskie sceny sprzed roku, kiedy oburzeni ludzie z biletami próbowali sforsować ochronę i dostać się pod skocznię, powtórzyły się podczas sobotniego konkursu.

Szef komitetu organizacyjnego Lech Nadarkiewicz obiecał, że ci, którzy nie weszli pod Wielką Krokiew, a mieli wejściówki - prawdopodobnie kilkaset osób - dostaną z powrotem pieniądze

Nie pomogły wzmożone kontrole prowadzone przez 455 ochroniarzy. I tak duża liczba ludzi bez wejściówek weszła na skocznię i dla tych, którzy mieli bilety, a przyszli później, nie było miejsca. Już na godzinę przed konkursem nie można było wejść na przepełnione trybuny, a kilka tysięcy osób denerwowało się, czekając przed zagradzającymi drogę metalowymi płotkami. - Złodzieje, złodzieje!!! - krzyczeli do organizatorów. W kilku miejscach kibice przewrócili ogrodzenie i wdarli się na stadion.

Zakopiańska policja szacuje, że na trybunach znalazło się w sobotę blisko 40 tys. osób pomimo zapowiadanego przez organizatorów ograniczenia liczby sprzedanych biletów do 37 tys. Funkcjonariusze nie wykluczają, że w obiegu mogły znaleźć się sfałszowane wejściówki.

- Już w trakcie zawodów zgłaszali się do nas zawiedzeni kibice, którzy mimo zakupienia biletów nie dostali się na Wielką Krokiew - informuje podinspektor Jan Szymański z zakopiańskiej komendy policji. Kilka tysięcy osób oglądało konkurs z ulic pod skocznią. Wielu po pierwszej serii wróciło do hoteli, by w telewizji obejrzeć drugą serię.

W niedzielę nie zawiodła organizacja. Kibice w miarę sprawnie i normalnie dostali się pod Wielką Krokiew i na trybuny. Działacze i ochrona w jeden dzień naprawili błędy. - Wszystko dlatego, że bilety kontrolowano kibicom nie jak w sobotę tylko przy wejściowej bramce, ale aż w trzech różnych miejscach - wyjaśnił nam Andrzej Wyszyński, szef ochrony.

Copyright © Agora SA