Liga VTB. Waldemar Łuczak, prezes PGE Turów Zgorzelec: VTB to taka nasza Euroliga

- Zawsze powtarzam, że celem każdego klubu sportowego powinna być chęć rywalizacji z jak najsilniejszymi rywalami. Liga VTB daje nam właśnie taką możliwość - mówi prezes PGE Turów Zgorzelec Waldemar Łuczak.

Koszykarze Turowa po raz pierwszy w historii grają w lidze VTB, w której rywalizują czołowe drużyny z Europy Środkowo-Wschodniej. Jak na razie zespół ze Zgorzelca rozegrał cztery mecze, wszystkie przegrał, ale w każdym z nich do szczęścia zabrakło niewiele. Turów przegrał z Kalevem Tallinn 80:81, BC Chimki 79:86, Azovmashem Mariupol 66:76 i Krasnyje Krylia Samara 74:76.

Grzegorz Kubicki: Coś nie macie szczęścia w debiutanckim sezonie w lidze VTB.

Waldemar Łuczak: Oj, nie mamy. Niby przegraliśmy wszystkie cztery mecze, ale tak naprawdę w każdym z nich mogliśmy wygrać. Nawet na Ukrainie z Azovmashem, gdzie ponieśliśmy najwyższą, 10-punktową porażkę. Ale mimo tych przegranych jestem zadowolony. Zarówno z naszej postawy w tych meczach, jak i samego udziału w lidze VTB.

Co wam daje start w VTB, dlaczego zdecydowaliście się w niej zagrać?

- To proste pytanie. Wystarczy zobaczyć, jakie zespoły grają w lidze i ile razy możemy z nimi zagrać. Dla nas VTB to taka nasza Euroliga. Wiadomo, że Turów nie może grać w elitarnej Eurolidze, dlatego cieszymy się, że możemy rywalizować w VTB. Zawsze powtarzam, że celem każdego klubu sportowego powinna być chęć rywalizacji z jak najsilniejszymi rywalami. Dla koszykarzy szczytem marzeń jest NBA i choć rywalizacja z zespołami z najlepszej ligi świata to dla nas abstrakcja, trzeba szukać innych rozwiązań, jak zmierzyć się z mocarzami. I VTB daje nam właśnie taką możliwość. Nie chcieliśmy grać np. w pucharowych rozgrywkach EuroChallenge, bo to zaledwie III liga europejska. VTB jest zdecydowanie lepsza i mocniejsza, to dwa różne światy, dlatego ją wybraliśmy. W poprzednich latach występował w niej Prokom, który zajmował jedyne miejsce przeznaczone dla Polski. Teraz Prokomu nie ma i cieszymy się, że w VTB jest miejsce dla nas.

W VTB przegrywacie, ale w Polsce wygrywacie za to wszystko.

- Także dzięki VTB. Najcenniejsze lekcje pobiera się zawsze od najlepszych, a my doświadczamy tego w lidze VTB. Nawet jeśli przegrywamy, to jestem przekonany, że wynosimy z takiej rywalizacji wiele korzyści. Gra w VTB i kontakt z silnymi drużynami np. z Rosji, procentuje potem w lidze polskiej.

W grupie ligi VTB macie tak silne zespoły, jak BC Chimki, Uniks Kazań, Lietuvos Rytas Wilno czy Spartak Sankt Petersburg. Z którego rywala ucieszył się pan po losowaniu najbardziej?

- Najbardziej to żałowałem, że nie trafiliśmy na CSKA Moskwa albo Żalgiris Kowno, które grają w grupie B. Ale śmieję się, że i na te drużyny jeszcze czas nadejdzie, w kolejnych rundach. Z rywali w naszej grupie A najbardziej cieszy mnie możliwość rywalizacji z Chimkami i Lietuvosem Rytas. Przecież oba zespoły to drużyny z Euroligi.

A jak na udział w lidze VTB reagowali zawodnicy waszej drużyny?

- Wszyscy bardzo pozytywnie. Może nasz zespół nie jest jakiś bardzo młody, ale dla każdego zawodnika gra w lidze VTB to super doświadczenie, często zupełnie nowe. Nie każdy miał bowiem szansę rywalizować z tak silnymi zespołami. Nie ukrywam, że gra w VTB była też dla nas ważnym atutem w rozmowach kontraktowych z zawodnikami. Kiedy budowaliśmy skład, koszykarze, którymi byliśmy zainteresowani, brali pod uwagę fakt, że w naszych barwach będą mogli się pokazać w silnej lidze VTB. Dotyczy to zarówno zawodników zagranicznych, jak i polskich.

Wyznaczacie sobie konkretny cel sportowy w VTB?

- Podchodzimy do tego na spokojnie. Chcemy wygrać kolejny mecz. A co to da, zobaczymy. Początek rozgrywek nie jest dla nas imponujący, ale przegraliśmy mecze na styku i wierzymy, że karta w końcu się odwróci. W lidze VTB fajne jest też to, że nawet zajmując 6. miejsce w grupie po pierwszej rundzie, i tak można potem wygrać całą ligę. Dlatego walczymy i wierzymy dalej.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.